Polska Grupa Górnicza miała być dla inwestorów projektem rentownym, miała zarabiać. Tymczasem zarząd jest gotów oddać cały planowany na ten rok zysk na podwyżki wynagrodzeń dla pracowników i na koniec roku wyjdzie co najwyżej na zero. Czy taki jest plan także na kolejne lata?
Na pewno nie jest to plan na kolejne lata. Musimy natomiast uwzględniać uwarunkowania rynkowe i rzeczywistość, w której funkcjonujemy. Widzimy presję płac, wynagrodzenia rosną o około 4 proc. i my na to odpowiadamy. Nie uważam natomiast, żeby zwrot z inwestycji w PGG był zagrożony. Planujemy zyski bardzo ostrożnie. W ostatnim czasie wyniki są wręcz dużo lepsze od oczekiwanych. Tak więc przekazanie 200 mln zł na podwyżki dla pracowników jest bezpieczne dla spółki.
Nie obawia się pan, że pod koniec roku związkowcy zażądają kolejnych podwyżek albo nagród?
Chcemy w ten sposób zawrzeć porozumienie ze stroną społeczną, żeby uregulować kwestię wynagrodzeń na okres dłuższy niż ten rok i w ten sposób spółkę zabezpieczyć. Im lepsza jest kondycja spółki, tym różni interesariusze, w tym także pracownicy, mają większe roszczenia.