Rząd zastrzega, że sprawa dotyczy złóż o strategicznym znaczeniu dla polskiej energetyki. Adwersarze zarzucają pomysłodawcom łamanie wielu przepisów, potencjalnie też konstytucji.
– Specustawa górnicza uchodzi za akt prawny, który jest ustalany z myślą o zaledwie kilku konkretnych lokalizacjach: m.in. odkrywce węgla brunatnego Złoczew czy nowych kopalniach w Rybniku i Imielinie – tłumaczy „Parkietowi" Michał Hetmański, ekspert ośrodka Instrat. – Chodzi o zabezpieczenie krajowej energetyce i ciepłownictwu dostaw węgla – najlepszym przykładem może być Złoczew, który uchodzi za zabezpieczenie koncernu PGE na wypadek, gdyby do 2030 r. nie powstała elektrownia atomowa ani stosowny potencjał farm wiatrowych offshore – dodaje.
– Specjalne przepisy, które wprowadzałyby ten akt, odnoszą się do wybranych, wyjątkowych lokalizacji – mówi „Parkietowi" wiceminister energii Adam Gawęda. – Chodzi przede wszystkim o złoża w Złoczewie oraz złoże Chełm II na Lubelszczyźnie – wylicza (koncesję na prace na złożu Chełm II posiada JSW).
Opór wobec ustawy zjednoczył ekologów i samorządowców. W Rybniku, gdzie pomimo protestów mieszkańców miałaby powstać kopalnia Paruszowiec, przeciw przepisom są nawet radni PiS. – Dwóch posłów PiS zrezygnowało z podpisania się pod tą ustawą, kiedy zobaczyli, co mają podpisać – mówi nam osoba obserwująca proces legislacyjny.
Mało tego, specustawa ma być procedowana podczas posiedzenia Sejmu, które zostało wydłużone na okres po wyborach, co dodatkowo podważa legalność procedury. Jej przeciwnicy zapowiadają, że jeśli specustawa zostanie przeforsowana, skargi trafią – docelowo – do Trybunału Konstytucyjnego oraz Komisji Europejskiej.