Ale przejściowo był najniżej od stycznia i przełamał od góry psychologiczną granicę 2200 pkt (2193,1 pkt). Małe i średnie spółki dopiero przed końcem sesji wyszły na plus. Zyskały liczone indeksami odpowiednio 0,1 i 0,4 proc. Obroty akcjami na całym parkiecie wzrosły z 1,1 mld do 1,35 mld zł.
W Europie nie było takiej jednomyślności jak w Warszawie. Ostatnie lepsze dane z gospodarki RFN pozwoliły na wzrost DAX-a o 0,4 proc. Ale CAC 40 spadł o 0,3 proc., podobnie jak FTSE 250. Wspomniane dane o wnioskach bezrobotnych w USA wywołały zmianę nastrojów i (do kolejnych danych makro?) pozwoliły zapomnieć o rzekomo zbliżającej się recesji – Nasdaq 100 zyskał 3,1 proc., Nasdaq Composite 2,9 proc., a S&P 500 2,30 proc. Najsilniejszy na świecie był chyba argentyński Merval, który zyskał 5,4 proc.
Dzisiaj cała Azja świeci na zielono. Najwięcej zyskuje giełda na Tajwanie – TAIEX plus 2,9 proc.
Giełdocoaster
Andrzej Wodecki, DM BDM
Kto by się spodziewał, że jeszcze zatęsknimy za nudą na naszym rodzimym parkiecie w te wakacje. Wczorajsza sesja na GPW była prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem. Po kiepskiej sesji za Atlantykiem i czerwonym otwarciu sesji w kraju, większość inwestorów miała już zapewne flashbacki z poniedziałku. O 10:30 uderzyliśmy w dołek na wykresie WIG20 na poziomie 2193 pkt, po czym powoli zaczęliśmy odrabiać straty, co udało nam się z nawiązką. Ostatecznie indeks polskich blue chips zakończył wczorajszą sesję w punkcie 2264 (+1,2%), czyli jest to +/- poziom zamknięcia poniedziałkowej sesji. Za wczorajszy comeback odpowiedzialne były takie walory jak: CD Projekt (+4,4%), Kęty (+2,9%) czy Allegro (+2,4%). Na czerwono świeciły się wczoraj PKO BP, JSW, PZU i KGHM, spośród których największy spadek zanotowało PKO BP (-0,5%).