W poniedziałek mieliśmy w Europie sesję marzeń. Wprawdzie indeksy na kontynencie otwierały się na lekkich plusach, ale trudno było oczekiwać, że dalszy przebieg dnia będzie tak dobry, szczególnie, że odczyt niemieckiego ifo (spadek z 89,3 pkt do 88,6 pkt) potwierdza wcześniejsze wskazania PMI – sytuacja w gospodarce naszego zachodniego sąsiada i całej strefy euro pozostaje marna (notabene także PKB w Polsce w II kw. będzie zapewne niższy niż można się było spodziewać na początku kwietnia). Mimo to główne indeksy kontynentu rosły od 0,53% (FTSE 100) do 1,58% (FTSE MiB). Doszukiwanie się przyczyn takiego zachowania w nowych informacjach z francuskiej polityki czy jakichkolwiek innych przyczynach jest naszym zdaniem na wyrost – oceniamy to jako odreagowanie dużego wyprzedania po poprzednich dwóch tygodniach i efekt ewidentnej rotacji na globalnym rynku akcji, która ma miejsce od ubiegłego czwartku.
Jej ewidentnym beneficjentem jest także Warszawa – WIG20 wzrósł o 2,11%. Znacznie słabiej prezentowały się małe i średnie spółki – mWIG40 zyskał 0,90%, a sWIG80 spadł o 0,30%, co potwierdza tezę, że kluczową rolę w zwyżce odgrywali inwestorzy zagraniczni. Jej trwałość pod lekkim znakiem zapytania stawiają niezbyt wysokie obroty. Bohaterem dnia był KGHM (+6,93%) po informacjach o wzroście sprzedaży miedzi w maju o 11% r./r. Na plusie zamknęły się jednak wszystkie duże spółki, przeszło pięcioprocentowe wzrosty notowały też Budimex (+5,35%) i CD Projekt (+5,30%), potężną pozytywną kontrybucję wnosił Orlen (+2,60%).
Inwestorów rozgrzewa obecnie tylko jeden temat – korekta Nvidii przyspieszyła, spółka spadła wczoraj o 6,68%. Mierząc od czwartkowego szczytu, jej skala jest już szesnastoprocentowa. Zachowanie spółki, choć stanowi cenną lekcję poglądową dla jej najnowszych inwestorów, nie jest dla nas na razie przesadnie niepokojące, ilustrując jedynie skalę wcześniejszego wykupienia. Zakładamy, że mamy do czynienia z czysto techniczną realizacją zysków po osiągnięciu kolejnych kamieni milowych (tytuł najcenniejszej spółki na świecie, wyprzedzenie kapitalizacji giełd z Francji i Wielkiej Brytanii). Warto pamiętać, że póki co cofnęliśmy się zaledwie do poziomów sprzed splitu akcji, czyli zaledwie sprzed dwóch tygodni. Nie będzie niespodzianką, jeżeli dziś lub w najbliższych dniach ponownie ujawni się popyt, na co wskazuje olbrzymi spokój reszty rynku. S&P 500 spadł wczoraj o zaledwie 0,31%, a Nasdaq o 1,09%, DJIA zamknął się wręcz 0,67% na plusie. Beneficjentami słabszego zachowania królowej rynku były niemal wszystkie ryzykowne aktywa (poza kryptowalutami i sektorem półprzewodników). Wczoraj na plusach zamykały się 353 spółki S&P 500, a duże negatywne kontrybucje poza Nvidią wnosiły właściwie tylko Qualcomm (-5,50%), Broadcom (-4%) i Amazon (-1,86%).
Dziś na plusie znajduje się większość rynków azjatyckich, spadki spółek technologicznych w Japonii z nawiązką rekompensują banki. Jen zbliżył się do poziomów, które wcześniej kończyły się interwencjami, ale jak wielokrotnie powtarzaliśmy, uważamy, że kurs 160 USD/JPY nie zostanie obroniony bez dalszych działań w polityce monetarnej, a na te się na razie nie zapowiada. Kontrakty futures na indeksy amerykańskie lekko odbijają w górę, ale Europa i Polska i tak będą musiały na otwarciu zapewne mocno zredukować wczorajsze wzrosty, spodziewamy się startu handlu na poziomach wyraźnie ujemnych. Nie oznacza to, że straty nie zostaną wymazane przed końcem dnia, jeśli nastąpi odbicie w USA (a taki scenariusz wydaje nam się realny). Najważniejszą publikacją dnia będzie indeks Conference Board.