Zatrzymał się na poziomie 2476,29 pkt. Średnie i małe firmy straciły po około 0,1 proc. A działo się to przy rosnących obrotach o 178 mln do 1,362 mld zł. Czyżby część inwestorów pozbywała się akcji przed środowym wystąpieniem J. Powella po posiedzeniu Fedu? Do tego doszedł długi weekend? „Sesja wtorkowa kończyła kwiecień, w którym indeks WIG20 zyskał 1,82 proc. i przedłużył wzrostową serię na trzeci miesiąc z rzędu. Dzięki kwietniowej zwyżce wzrost w perspektywie year-to-date został powiększony do 5,7 proc., ale bilansem miesiąca jest też podkreślenie zawieszenia rynku w rejonie 2500 pkt, który pozostaje poza zasięgiem popytu od lutego. W efekcie czekanie na przesilenie w rejonie 2500 pkt przenosi się na maj, który – niestety – był dla rynku warszawskich blue chips historycznie początkiem gorszego okresu maj-październik. Słabość rynku w tym czasie koreluje z analogiczną postawą giełd amerykańskich, gdzie powiedzenie „Sell in May…” ma swoje uzasadnienie w relatywnie słabszym zachowaniu indeksu S&P 500 od maja do października. Sumując, wzrostowy kwiecień można uznać za część konsolidacji w rejonie 2500 pkt, który jawi się jako bariera trudna do pokonania w miesiącu zwykle rozpoczynającym śródroczne korekty” pisał Adam Stańczak z DB BOŚ.
We wtorek DAX i CAC 40 zgodnie zniżkowały po 1 proc. Giełda w Londynie wczoraj działała – FTSE 250 spadł o 0,2 proc.
W Nowym Jorku sesja rozgrywana była pod dyktando Fedu. Stopy oczywiście bez zmian, ale słowa Jerome’a Powella najpierw wywołały zadowolenie graczy, by po kilkudziesięciu minutach przynieść opamiętanie. Teraz analitycy liczą już tylko na jedną obniżkę stóp do końca roku. S&P 500 spadł ostatecznie o 0,3 proc. Podobnie jak Nasdaq Composite.
W czwartek Nikkei 225 zniżkował o 0,2 proc., KOSPI o 0,3 proc. Ale Hang Seng nie daje za wygraną i prze w górę o 2,4 proc.
Dzisiaj polski przemysłowy PMI, posiedzenie banku centralnego Czech i amerykańskie dane o zasiłkach dla bezrobotnych i zamówieniach fabrycznych.