Nie wszystkim się uda
W przypadku sześciu serii można mieć prawie 100-proc. pewność, że obligacje nie zostaną wykupione w terminie według ich wartości nominalnej, bowiem ich emitenci już teraz stracili płynność finansową, by wymienić choćby Ganta czy Digate, lub negocjują z obligatariuszami zmiany warunków emisji (jak np. Orzeł). Zależnie od powodzenia negocjacji obligacje zostaną wykupione za część ich wartości nominalnej lub zostaną skonwertowane na udziały, lub też wcale nie zostaną spłacone przez emitentów, lecz przez syndyków masy upadłościowej.
W przypadku czterech kolejnych emitentów sytuacja finansowa jest na tyle niepewna, że terminowy wykup jest wątpliwy, podobnie jak możliwości zaciągnięcia długu na refinansowanie. Łącznie co najmniej 30 serii jest zagrożonych, jeśli w taką definicję ująć także serie, które wymagają refinansowania, które jednak powinno zostać z łatwością udzielone/zdobyte.
W tym kontekście 2014 r. może być niezwykle ciekawym rokiem na Catalyst, bowiem o ile po 2013 r. można było spodziewać się licznych defaultów związanych z generalnie słabą koniunkturą gospodarczą, tak obecnie część spółek może mieć problemy mimo poprawy koniunktury, ale ze względu na osłabioną reputację związaną np. z opóźnieniami w spłacie odsetek czy też zapadających wcześniej serii.
Statystycznie rzecz biorąc
Łączna wartość dziesięciu serii obligacji, których emitenci są najmocniej zagrożeni ryzykiem utraty płynności finansowej (ocena subiektywna, oparta na analizie ostatnich dostępnych raportów finansowych i bieżących) wynosi ok. 106,4 mln zł, zatem – pomijając BGK – stanowi niespełna 6 proc. wartości obligacji zapadających w przyszłym roku. Nie byłby to wynik wyraźnie gorszy niż w 2012 r. i zapewne takiego udziału defaultów możemy się spodziewać także w kolejnych latach, bowiem również na rynkach zagranicznych osiąga on podobne rozmiary.
[email protected]
Emisje akcji też wpływają na Catalyst
W ostatnich dniach dwaj emitenci obligacji notowanych na Catalyst przeprowadzili emisje akcji. Reakcja cen obligacji była w obydwu przypadkach odmienna. Papiery CI Games podrożały o 0,5 pkt proc., do 99,5 proc. po informacji o pozyskaniu z prywatnej emisji akcji 11,4 mln zł przez producenta gier. Wiadomość o prywatnej emisji akcji była długo wyczekiwana, ponieważ CI Games miało wyraźnie duże problemy z uplasowaniem obligacji wartych 20 mln zł wśród inwestorów finansowych, mimo niskiego zadłużenia spółki. W tej sytuacji emisja akcji (także uplasowana wśród inwestorów detalicznych) miała charakter quasi-ratunkowy, zapewniając spółce finansowanie prac nad kolejnymi tytułami. Inaczej rzecz się miała z Capital Park, który z publicznej emisji pozyskał ok. 136 mln zł. Kurs obligacji CP po tej informacji spadł, jakby inwestorzy dopiero teraz uświadomili sobie, że CP – wyposażony w gotówkę – może skorzystać z opcji call na obligacje, zatem ich kwotowania powyżej 101 proc. nie mają większego sensu.