[b]Niedawno zainwestował pan w MW Tenis, szkołę tenisa zmierzającą na NewConnect. Dlaczego?[/b]
Znam twórcę tej spółki, czyli Tomka Mrozowskiego oraz jego rodzinę. Tomek był obiecującym juniorem. Załatwiłem i współsponsorowałem mu kilkumiesięczny pobyt w słynnej Akademii Sanchez – Casal w Barcelonie jako obiecującemu szesnastolatkowi. Jednak jak to często bywa u nas z karierą tenisową jest ona bardzo trudna i skomplikowana i młodzi ludzie z jakimś doświadczeniem, znajomością języków próbują szczęścia w biznesie. Tomek właśnie należy do takich ludzi. Zna tenis, wie, jak akademie tenisa funkcjonują, podpatrzył wiele w świecie i próbuje przenieść to do Polski. Wierzę w Tomka, wiem, że jest pracowity, przedsiębiorczy i uczciwy. Dlatego też zdecydowałem się zainwestować w jego akademię.
[b]U nas na giełdzie sport jest słabo reprezentowany. Czy myśli pan, że spółek działających w branży sportowej – takich jak MW Tenis, może pojawić się więcej w obrocie?[/b]
Pamiętam, kiedy zacząłem mieszkać w Nowym Jorku i w Paryżu w połowie lat 70. i miałem wtedy różnych doradców finansowych – trzej potężniejsi to Bearn Stearns, Julius Baer,
Societe – Edmond de Rothschild. Wtedy nawet w tych nowojorskich „rozdaniach” sport praktycznie nie istniał. Teraz trochę się to zmieniło, widzimy na giełdach kluby piłkarskie, agencje marketingowe. Na przykład mój dobry znajomy – Tedd Forstman – jest właścicielem największej agencji menedżerskiej IMG, reprezentuje nie tylko Tigera Woodsa, Rogera Federera, ale też Watykan. Posiadają prawa telewizyjne do obsługi wielu imprez sportowych, turniejów. Świat się bardzo zmienił od lat 70. i u nas w kraju też dużo się dzieje wokół Małysza, Legii, Wisły czy Lecha.