Trzeba poszerzać horyzonty

Wywiad „Parkietu” z Wojciechem Fibakiem, legendarnym tenisistą, biznesmenem, koneserem sztuki o sztuce inwestowania, finansowaniu sportu i kontaktach z liderami światowej finansjery

Aktualizacja: 25.02.2017 20:13 Publikacja: 01.05.2011 15:18

Trzeba poszerzać horyzonty

Foto: Fotorzepa, Szymon Laszewski SzL Szymon Laszewski

[b]Niedawno zainwestował pan w MW Tenis, szkołę tenisa zmierzającą na NewConnect. Dlaczego?[/b]

Znam twórcę tej spółki, czyli Tomka Mrozowskiego oraz jego rodzinę. Tomek był obiecującym juniorem. Załatwiłem i współsponsorowałem mu kilkumiesięczny pobyt w słynnej Akademii Sanchez – Casal w Barcelonie jako obiecującemu szesnastolatkowi. Jednak jak to często bywa u nas z karierą tenisową jest ona bardzo trudna i skomplikowana i młodzi ludzie z jakimś doświadczeniem, znajomością języków próbują szczęścia w biznesie. Tomek właśnie należy do takich ludzi. Zna tenis, wie, jak akademie tenisa funkcjonują, podpatrzył wiele w świecie i próbuje przenieść to do Polski. Wierzę w Tomka, wiem, że jest pracowity, przedsiębiorczy i uczciwy. Dlatego też zdecydowałem się zainwestować w jego akademię.

[b]U nas na giełdzie sport jest słabo reprezentowany. Czy myśli pan, że spółek działających w branży sportowej – takich jak MW Tenis, może pojawić się więcej w obrocie?[/b]

Pamiętam, kiedy zacząłem mieszkać w Nowym Jorku i w Paryżu w połowie lat 70. i miałem wtedy różnych doradców finansowych – trzej potężniejsi to Bearn Stearns, Julius Baer,

Societe – Edmond de Rothschild. Wtedy nawet w tych nowojorskich „rozdaniach” sport praktycznie nie istniał. Teraz trochę się to zmieniło, widzimy na giełdach kluby piłkarskie, agencje marketingowe. Na przykład mój dobry znajomy – Tedd Forstman – jest właścicielem największej agencji menedżerskiej IMG, reprezentuje nie tylko Tigera Woodsa, Rogera Federera, ale też Watykan. Posiadają prawa telewizyjne do obsługi wielu imprez sportowych, turniejów. Świat się bardzo zmienił od lat 70. i u nas w kraju też dużo się dzieje wokół Małysza, Legii, Wisły czy Lecha.

[b]Czy pana inwestycja w spółkę idącą na NewConnect oznacza powrót na rynek giełdowy? W wywiadzie dla „Parkietu” w 2008 r. mówił pan, że wycofał się z inwestycji na giełdzie.[/b]

Traktowałem inwestycje na giełdzie jako moje trzecie „rozdanie”. Koncentrowałem się zawsze na rynku sztuki i nieruchomości, co łączyło się z moją pasją kolekcjonerską, i odrestaurowywaniem pięknych posiadłości w Nowym Jorku, Paryżu czy Konstancinie. Zawsze skupiałem się na tych rzeczach, a rynki finansowe były na trzecim miejscu. Aby się tym zajmować, trzeba być bardzo aktywnym, to pochłania bardzo dużo czasu, element ryzyka jest dużo większy. Trudno to pogodzić z przejażdżką na rowerze czy częstszą przejażdżką na nartach. Inwestowanie na rynkach finansowych to zadanie dla młodych ludzi, którzy na bieżąco siedzą przy komputerze i śledzą notowania. Moja żona Olga przejęła „pałeczkę” ode mnie i z dużymi sukcesami inwestuje na giełdzie. Jednak dla niej to też jest tylko hobby. Jej głównym zajęciem jest prowadzenie naszych projektów nieruchomościowych. Olga współpracuje też ze Stowarzyszeniem im. Ludwiga van Beethovena i zajmuje się organizowaniem ważnych imprez muzycznych.

[b]Czy w sztukę warto inwestować. Może się wydawać, że wartość dzieł sztuki jest dość subiektywna…[/b]

Jest tak, ale w sensie kolekcjonerskim. Rynek sztuki dynamicznie rośnie. To właśnie inwestycje w sztukę na świecie przebiły giełdę i nieruchomości w ostatnich 30–40 latach. Jednak w Polsce w długim terminie najlepszą inwestycją okazały się nieruchomości.

[b]Ma pan jakieś swoje sztandarowe inwestycje na krajowym rynku nieruchomości?[/b]

Nie mogę się popisać jakimiś liczbami kupionych biurowców czy setkami tysięcy metrów kwadratowych przestrzeni. Zawsze bardziej interesowały mnie różne perełki. Zakupiliśmy i odrestaurowaliśmy kilka rezydencji w Konstancinie. Mój dziadek był architektem, moja siostra Barbara pracuje jako architekt w Nowym Jorku. Mimo że mam to we krwi, to jednak bardziej traktuję to jako pasję.

[b]Jakiego typu nieruchomości pana zdaniem mogły być najlepszą inwestycją na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. A jak na tym tle prezentowały się inwestycje w sztukę?[/b]

Podam konkretny przykład. Kupiłem mój dom pod Nowym Jorkiem w 1979 r. za 2 mln dolarów. Teraz ten dom osoba, która ode mnie go kupiła, sprzedaje za 25 mln dolarów. Jednak sztuka daje lepiej zarobić. Obraz Picassa kupiony w tym samym czasie za 2 mln dolarów, dziś kosztowałby 50?mln dolarów. W latach 70. za obrazy Warhola płacono kilkanaście tysięcy dolarów, dzisiaj kosztują kilkanaście milionów. Podam przykład z własnego podwórka – zakup dzieł Jean-Michel Basquiata, haitańskiego artysty. Kupiłem jego obraz w połowie lat 80. za 150 tys. dolarów i w ubiegłym roku sprzedałem go za 6,5 mln dolarów na aukcji w Christie’s w Nowym Jorku. To niesamowite przebicie, ale nie należy oczekiwać, że każdy obraz przyniesie takie zyski. Kiedy Eric Clapton czy Carla Bruni odwiedzali mnie w apartamencie w Nowym Jorku, nie znali dzieł Jean-Michel Basquiata. Pytali, co to za artysta. Kiedy ja kupowałem jego obrazy, nie myślałem o inwestycji, po prostu uważałem, że jest to wybitne malarstwo. Na sztuce trzeba się znać, być pasjonatem, koneserem. Nabywać to, co się podoba, co się czuje, co człowiek uważa za wielką sztukę. Ten, kto chce kupować tylko dla zysku – zbłądzi. Podobnie jest z nieruchomościami. Warto kupować „perły”, bo one szczególnie rosną w cenie.

[b]A jakie podejście potrzebne jest na rynkach finansowych?[/b]

Trzeba opierać się na chłodnej kalkulacji, być prawdziwym rekinem. Znam wielu z nich, m.in. Mika Milkena, Stephena Schwarzmana, George Sorosa czy Carla Icahna. Z nim związana jest ciekawa historia. W zeszłym roku byłem z moimi?siostrzeńcami – obydwaj pracują na Wall Street – na US Open, gdzie spotkaliśmy Icahna, który był kiedyś moim sąsiadem. Widząc zapatrzonych w niego chłopców poprosiłem, aby on jako guru finansowy powiedział coś, co zapadnie im w pamięć. Spojrzał na nich, spytał o imiona i powiedział: Marek, Tomek be happy with small profit. To jest niezwykła dewiza dla wszystkich inwestorów – bądź zadowolony z małych zysków. Zainwestowałeś, jesteś do przodu, wycofaj się.

[b]Był pan mocno związany z rynkiem prasy w latach 90. Teraz dużo mówi się o końcu prasy drukowanej. Co pan o tym sądzi?[/b]

Bardzo żałuję, że tak się dzieje. Trend zmienia się jednak na całym świecie. Dla mnie gazeta w ręku zawsze była czymś świętym. Czytanie jest moją największą pasją i lubię literaturę faktu. Byłem akurat pierwszym właścicielem niezależnej, prywatnej gazety w Polsce – „Gazety Poznańskiej”.

[b]Nie planuje pan powrotu do tego biznesu?[/b]

Nie, to już minęło, jest za mną. Trochę mnie to przerosło. Nie chciałem być odpowiedzialny za los tysięcy ludzi. Uważam, że dla nich było lepiej, że biznes przejął wielki koncern, który doskonale daje sobie radę ze wszystkimi inwestycjami, świadczeniami, ubezpieczeniami itp. Czyniłem to, co było w mojej mocy, ale nie miałem żadnych gwarancji. Z prowadzeniem biznesu różnie bywa. Pamiętam, kiedy w latach 90. byłem ekskluzywnym importerem marki Volvo na Polskę i otworzyłem salon samochodowy obok hotelu Sheraton. Przez rok była tak wysoka akcyza, że nikt nie kupował samochodów. Straty sięgały kilkuset tysięcy dolarów, bo nikt nie kupował w Polsce, lecz w Holandii. Odsprzedałem salon Szwedom, choć dzisiaj jest to znakomity biznes. Niestety trafiłem na taki system opodatkowania, że nikt o zdrowych zmysłach nie kupował samochodów w kraju. Nie mówię tego z jakimś żalem, ale trzeba zawsze brać pod uwagę wiele czynników. Dzisiaj warunki już się zmieniły. Mamy prawdziwie wolny rynek i jestem przekonany, że nie można byłoby nagle wprowadzić rygorystycznych przepisów celnych uniemożliwiających prowadzenie jakiejś działalności. Natomiast wtedy to były początki nowej rzeczywistości, więc droga była bardziej wyboista.

[b]Jak pana zagraniczni znajomi z elity finansowej postrzegają zmiany, które zachodziły i zachodzą w Polsce?[/b]

Pamiętam pierwszy przyjazd legendy – Georga Sorosa. Zaprosił mnie do Rady Fundacji im. Stefana Batorego. Zadzwonił do mnie z informacją, że chce przyjechać do Polski i zająć się nie tylko filantropią, ale też zainwestować. Były to początki giełdy – notowanych było wówczas około 30 spółek. Pyta: w co mam zainwestować? Więc mówię: Weźmy pierwszą spółkę na „A”. Wybór padł więc na Agros. Znałem akurat panią prezes, Soros porozmawiał z nią, zadał kilka pytań i stwierdził, że zainwestuje w akcje Agrosu. „Cokolwiek się stanie, masz 10 proc., bo mnie namówiłeś” – powiedział wtedy Soros. Zainwestował dużą jak na tamte czasy kwotę, bo około 5 mln dolarów. Notowania poszły w górę – po ponad roku było przebicie o około 100 proc. Soros był bardzo zadowolony. „Nie zapomniałem o twoich 10 proc.” – przypomniał (śmiech). Chyba nigdy więcej już nie zainwestował w Polsce.

[b]Ma pan jakąś dewizę, która przyświeca panu przy inwestycjach?[/b]

Należy pytać, pytać i jeszcze raz pytać. Wykazywać pokorę i skruchę, nie pokazywać, że się pozjadało wszystkie rozumy. Zawsze można się od kogoś jeszcze trochę nauczyć. Akurat niedawno wracałem z turnieju w Monte Carlo, gdzie spędziłem dużo czasu z kolejnym sąsiadem z okolic nowojorskiego Greenwich, z Tommym Hilfigerem. Byłem znowu pod ogromnym wrażeniem, jak człowiek, który odniósł tak ogromny sukces, z największą skromnością i ogromnym skupieniem zadaje dziesiątki pytań. Przy jakiejkolwiek inwestycji trzeba maksymalnie poszerzyć horyzonty. Przepytać jak największą liczbę ludzi. Ci, którzy specjalizują się w wąskiej dziedzinie, być może odniosą w niej sukces. Trzeba jednak mieć szerszą wiedzę i ogładę. Zawsze doceniałem ludzi, którzy odnieśli sukces w swoich dziedzinach, a można było porozmawiać z nimi również na inne tematy.

[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza