Popularne wyobrażenia mówią, że wielki kryzys z lat 1929–1933 został wywołany przez „nieodpowiedzialnych spekulantów", którzy doprowadzili do krachu na Wall Street, a ten przekształcił się w kryzys bankowy, recesję, a następnie depresję. W debacie publicznej, pod wpływem nauk wybitnego brytyjskiego ekonomisty Johna Maynarda Keynesa, zrodziło się przekonanie, że kryzys miał wówczas tak gwałtowne oblicze, dlatego że państwo nie wyręczyło w porę „niewidzialnej ręki rynku" i nie zdecydowało się na fiskalną stymulację gospodarki. Istnieje jednak również teoria, która głównym winowajcą wielkiego kryzysu czyni Rezerwę Federalną. Takie oskarżenie wobec Fedu wysunął w latach 60. ekonomiczny noblista Milton Friedman w napisanej wspólnie z Anną Schwartz „Historii monetarnej Stanów Zjednoczonych 1867–1960". Z ich dobrze udokumentowanymi oskarżeniami zgodził się Ben Bernanke, obecny szef Fedu.
Wielka susza
Friedman utrzymywał, że gdyby nie polityka Fedu w 1929 r,. amerykańska gospodarka wpadłaby jedynie w krótką recesję, która byłaby okresem niezbędnej korekty po pęknięciu bańki na rynku akcji. (Inną sprawą jest to, że luźna polityka pieniężna Fedu w latach poprzedzających kryzys przyczyniła się do nakręcania rynkowego boomu, a podwyżka stopy dyskontowej przez Rezerwę Federalną w 1929 r. oznaczała przebicie bańki). Polityka Fedu sprawiła, że ta „zwyczajna" recesja zamieniła się w depresję. Stało się tak, gdyż Fed dopuścił do znacznego spadku podaży pieniądza.
Na czym dokładnie polegała wina Rezerwy Federalnej? Fed powstał w 1913 r., by spełniać m.in. funkcję pożyczkodawcy ostatniej instancji. Instytucji mającej gwarantować stabilność systemu finansowego i podtrzymywać sektor bankowy w chwilach kryzysu. Wcześniej, gdy dochodziło do przypadków paniki w sektorze, banki radziły sobie z nią zazwyczaj własnymi siłami. Jeśli w danym mieście klienci zaczynali panicznie wycofywać depozyty z lokalnego banku, izba rozliczeniowa stworzona przez grupę miejscowych pożyczkodawców nakazywała wstrzymywanie wypłat depozytów na kilka tygodni. W tym czasie silniejsze banki badały, czy pożyczkodawca dotknięty paniką miał zdrowe fundamenty i następnie albo go przejmowały, albo pożyczały mu pieniądze na przetrwanie trudnego okresu.
W tym oddolnym systemie duże banki brały na siebie ciężar powstrzymywania paniki, bo obawiały się, że może się ona rozlać po całym sektorze. Gdy powstał Fed, nie miały już motywacji do takich działań, gdyż uznawały, że to Rezerwa Federalna weźmie na siebie ciężar ratowania mniejszych pożyczkodawców. Problem w tym, że decydenci z Fedu w 1929 r. myśleli co innego. Uważali, że nie ma co ratować słabszych banków, które powinny upaść, by oczyścić system. Filozofia ta była zbieżna z wyznawaną przez sekretarza skarbu Andrew Mellona, który w iście kononowiczowski sposób doradzał wówczas prezydentowi Herbertowi Hooverowi: „Zlikwidować rynek pracy, zlikwidować akcje, zlikwidować farmerów, zlikwidować nieruchomości... To oczyści system ze zgnilizny. Wysokie koszty życia i przepych się zmniejszą. Ludzie będą prowadzili pracowite, bardziej moralne życie. Wyceny zostaną dostosowane, a ludzie przedsiębiorczy przejmą interesy od mniej kompetentnych".
Przeprosiny po latach
Ta filozofia przyniosła zabójcze skutki. W ciągu kilku lat liczba banków spadła z 25 tys. do12 tys., a podaż pieniądza zmniejszyła się w latach 1929–1933 o 27 proc. Na każde 100 USD w obiegu i na depozytach w 1929 r. przypadały już tylko 73 USD. Ponieważ banki padały jak muchy, ludzie bali się o swoje oszczędności i niewiele wydawali. Drastyczny spadek popytu dusił gospodarkę. Friedman uważał, że można było temu zapobiec, gdyby Fed skupował od banków obligacje rządowe, uwalniając w ten sposób gotówkę (ilościowe luzowanie polityki pieniężnej).