Hiszpańska bańka nieruchomości

Krajowe banki będą potrzebowały przynajmniej 59,3 miliardów euro – ocenia Banco de Espana. To będzie ponad 100 miliardów – twierdzą agencje ratingowe

Aktualizacja: 12.02.2017 13:00 Publikacja: 09.10.2012 19:30

Rodrigo de Rato, były prezes Bankii; wcześniej był m.in. szefem Międzynarodowego Funduszu Walutowego

Rodrigo de Rato, były prezes Bankii; wcześniej był m.in. szefem Międzynarodowego Funduszu Walutowego

Foto: Archiwum

Tymczasem coraz głośniej jest o tym, że kryzysu na hiszpańskim rynku nieruchomości i będącej jego konsekwencją bankowej zapaści można było uniknąć. Można, gdyby sami Hiszpanie nie oszukiwali, w dodatku przy wsparciu... Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zdominowanego przez kilka lat właśnie przez przedstawicieli tej nacji.

Nie taki znowu cud

Szefem MFW w latach 2004-2007 był Rodrigo de Rato, wychwalany za „hiszpański cud gospodarczy" w czasach, kiedy był wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Jose Marii Aznara. Po kadencji w fotelu szefa Funduszu został prezesem Caja de Madrid, a później Bankii – instytucji finansowej, która po bankructwie w maju 2012 musiała zostać znacjonalizowana.

To właśnie de Rato oraz jego najbliżsi współpracownicy Jaime Caruana (obecnie dyrektor generalny Banku Rozliczeń Międzynarodowych w?Bazylei, a w latach 2000-2006, czyli w czasie, kiedy doszło do największego boomu na rynku nieruchomości, prezes hiszpańskiego banku centralnego) i Jose Vinals (nadal w MFW na stanowisku dyrektora Departamentu Walutowego i Rynków Kapitałowych) przekonywali, że hiszpańska gospodarka jest w doskonałej kondycji. W dodatku robili to w czasach, kiedy już wyraźnie rosła bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości. Wtedy analizy MFW wskazywały na „godną podziwu dynamikę hiszpańskiego systemu finansowego oraz silny i bardzo rozważny nadzór finansowy i doskonałe regulacje".

A było zupełnie inaczej. –Ludzie pożyczali pieniądze, bo było bardzo tanio, a banki rywalizowały ze sobą o pozyskanie klientów, więc dawały pożyczki nie tylko na dom czy apartament, ale przy okazji na auto lub wakacje. Wtedy przeważnie mniej kosztowało zbudowanie domu niż wynajmowanie go na czas urlopu. Ostatecznie jednak Hiszpanie przeliczyli się i pozostali z pustymi, często niewykończonymi domami, czasami wybudowanymi w pośpiechu, bez niezbędnych pozwoleń. Szacuje się, że liczba takich nieruchomości przekracza milion – mówi prof. Juan Jose Toribio, wykładowca w IESE Business School.

Bez nieprzyjemnych słów

– To wtedy, kiedy Hiszpanie zarządzali MFW, trzeba było powiedzieć kilka nieprzyjemnych słów rządowi w Madrycie – uważa Jonathan Trepper z londyńskiej firmy analitycznej Variant Perception. To właśnie on jako pierwszy, jeszcze w 2009 roku opublikował raport, w którym ostrzegał, że największe instytucje finansowe w Hiszpanii są poważnie zagrożone. I Jaime Caruana, i Jose Vinals, odpowiedzialni wówczas w MFW także za zarządzanie ryzykiem, posiadali  wszystkie niezbędne informacje, aby ostrzec rynki międzynarodowe przed pęknięciem hiszpańskiej bańki spekulacyjnej.

Potem, już w kwietniu 2010 roku, podczas wiosennego WZA Banku Światowego i  MFW  Jose Vinals, który awansował i zastąpił Caruanę, zapewniał, że hiszpański system finansowy ma solidne fundamenty, a jego zapotrzebowanie na gotówkę jest doprawdy niewielkie.

Jeszcze rok później, czyli w 2011 r. Vinals wciąż  zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą, zaś panika na rynku, która zmusiła Irlandię i Portugalię do skorzystania z pomocy finansowej Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i?MFW w żadnym wypadku nie odbije się na sytuacji Hiszpanii. Natomiast Jaime Caruana podczas konferencji prasowej w lipcu 2008, kiedy zapytano go o zagrożenie wynikające ze spadających cen na hiszpańskim rynku nieruchomości, przyznał wprawdzie, że może to zaowocować portfelem złych kredytów, ale szybko dodał: – Hiszpański system finansowy jest w stanie dać sobie z tym radę, bo jest odpowiednio dokapitalizowany.

Teraz MFW broni się, tłumacząc, że nie jest regulatorem rynku oraz że jego przedstawiciele bardzo wcześnie ostrzegali, że i Europa i Hiszpania powinny poważnie zająć się na problemami sektora bankowego.

Rzeczywiście są dowody na to, że Jose Vinals dyskretnie naciskał w 2010 roku na władze w?Madrycie, żeby serio zajęli się problemami „cajas" – banków regionalnych. Rząd Jose Luisa Zapatero początkowo nie chciał o tym słyszeć, ale ostatecznie zostały one połączone w jedną instytucję, Bankię, w 2010 roku. Szefem nowego banku został właśnie de Rato, który jeszcze w?maju 2012, na kilkanaście dni przed bankructwem swojej instytucji zapewniał, że Bankia jest „niesłychanie" mocnym bankiem, wypłacalnym i bogatym.

Kilka dni później, po nacjonalizacji Bankii, hiszpański minister gospodarki Luis de Guindos zapewniał, że niezbędne wsparcie dla sektora finansowego nie przekroczy 15 mld euro. Pół roku później te potrzeby szacowane są na nawet ponad 100 mld euro.

[email protected]

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza