U inwestorów powoli znika strach. To dobrze wróży

Rozmowa: Roman Karkosik, inwestor giełdowy, główny akcjonariusz m.in. Boryszewa,?Alchemii i Krezusa

Aktualizacja: 16.02.2017 04:15 Publikacja: 22.12.2012 05:00

U inwestorów powoli znika strach. To dobrze wróży

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

Czy ten rok był dla pana udany? Trudny, ale ciekawy. Nowe doświadczania, nowe wyzwania. Z pewnością był to bardzo pracowity rok.

Gdzie pan spędzi okres świąteczno-noworoczny, bo ostatnio podobno trudno złapać pana w kraju...

Rzeczywiście, ostatnio dużo czasu spędzam za granicą. Na świecie szaleje kryzys i otrzymuję mnóstwo ofert inwestycyjnych. Nie chcę niczego przegapić, więc osobiście oglądam wystawione na sprzedaż fabryki. Trafiają się różne okazje. Ostatnio był u mnie z ofertą starszy właściciel dużego zakładu, którego synowie nie chcą zająć się biznesem.

Muszę przyznać, że od czasu inwestycji w warszawskie Przedsiębiorstwo Badań Geofizycznych dużo ofert przychodzi z zakresu poszukiwań i wydobycia surowców.

Dokąd pan jeździł za tymi surowcami?

Byłem w Wietnamie i Arabii Saudyjskiej. Interesujące projekty można znaleźć w Kazachstanie.

Arabia Saudyjska kojarzy się z ropą...

Paliwa to trudny i ryzykowny rynek, na którym karty są już rozdane. Arabia Saudyjska jest bogatym, wielkim, rozwijającym się konsumentem. Tam mnóstwo się buduje, państwo inwestuje w rozwój infrastruktury ogromne kwoty. To z kolei przekłada się na polityczną stabilizację i społeczny spokój. Rodzimi przedsiębiorcy mogą dostać długoterminowy kredyt nawet na 75 proc. wartości inwestycji praktycznie bez oprocentowania. Dla tej części świata industrializacja jest alternatywą dla wydobycia ropy i gazu, a tworzenie miejsc pracy z tym związanych staje się coraz większą strategiczną potrzebą.

A Wietnam?

To bardzo perspektywiczna gospodarka. Trochę porównuję ich sytuację do naszej z 1989 roku, kiedy rozpoczęły się u nas procesy demokratyzacyjne, a potrzeba rozwoju ekonomicznego była warunkiem bezwzględnym do  stabilizacji społecznej. Ich problemem jest zakaz sprzedaży nieprzetworzonych surowców z kraju.?Dlatego przykładowo zależy im na pozyskaniu technologii do przerobu rudy na koncentrat. Myślę, że w styczniu uda nam się uruchomić pierwszy projekt na tamtejszym rynku.

Czy to bezpieczny region do prowadzenia interesów?

Jestem zaskoczony tym, jak wielki sentyment do Polski mają Wietnamczycy, z którymi prowadziłem biznesowe rozmowy. Mnóstwo osób zna język polski, bo u nas kończyli studia. Zawarłem tam wiele przyjaźni. Pomysłów na biznes w tym kraju jest bez liku, nie tylko w segmencie surowcowym. O potencjale świadczy chociażby systematyczny wzrost PKB tego kraju o 8-10 proc. rocznie. Ale zobaczymy, nie mamy jeszcze nic podpisanego, na razie prowadzimy rozmowy i negocjacje.

Krezus ma być główną spółką surowcową. Jesienią zarząd został upoważniony do przeprowadzenia emisji o szacunkowej wartości 100 mln zł...

...to wartość liczona przy minimalnej cenie emisyjnej, czyli 20 zł. Obecnie pracujemy bardzo intensywnie nad uruchomieniem kilku projektów surowcowych i wprowadzeniem ich w życie, możliwe że nawet w przyszłym roku. To znacząco zwiększyłoby potencjał Krezusa.

Kiedy dojdzie do emisji?

Na razie projekty są w fazie rozmów i negocjacji.

Zazwyczaj pana spółki przeprowadzają emisje z zachowaniem prawa poboru, żeby – jak pan tłumaczy – drobni inwestorzy mogli z panem zarobić. Tu nowe akcje, stanowiące mniej niż 9 proc. w podwyższonym kapitale, mają objąć wybrani inwestorzy...

Od września 2011 roku kurs Krezusa wzrósł o jakieś 450 proc., myślę że inwestorzy indywidualni są bardzo zadowoleni. Mam świadomość, że skala inwestycji w poszczególne projekty będzie duża, stąd zależy mi na pozyskaniu pewnych, stabilnych partnerów, którzy być może będą zainteresowani uczestniczeniem w nowych projektach.

Z kim rozmawiacie?

Podwyższenie kapitału nie nastąpi szybko – mamy po prostu otwartą możliwość, gdy projekty, nad którymi pracujemy, osiągną dojrza- łość realizacyjną i trzeba będzie przycisnąć „enter". Myślę, że z zachęceniem potencjalnych partnerów do objęcia tak atrakcyjnej emisji nie będzie problemu. Nie wykluczam, że sam także dokupię akcji.

Częściowo emisja posłuży do przejęcia od pana Przedsiębiorstwa Badań Geofizycznych przez Krezusa – to kilkanaście milionów złotych. Była też mowa o ewentualnym zakupie wiertni – to już ponad 100 mln zł.

Wniesienie PBG do Krezusa to kwestia najbliższych tygodni. Ma to swoją logikę, ponieważ PBG oferuje usługi diagnostyczne przy projektach surowcowych.

Jeśli chodzi o urządzenie wiertnicze, to doszliśmy do wniosku, że to zbyt duży wydatek. Samo urządzenie kosztuje 120 mln zł, sprzęt do szczelinowania drugie tyle. Dlatego bardziej skłaniam się do przejęcia spółki, która już zajmuje się wierceniami. Prowadzimy w tym zakresie pewne rozmowy. Zależy mi na rozszerzeniu naszych kompetencji w obszarze geologiczno-poszukiwawczym.?PBG robi badania na całym świecie, mielibyśmy spółkę od wierceń.

Mam też na oku niedużą firmę, która zajmuje się wydobyciem gazu konwencjonalnego z małych złóż w Polsce – ma kompetencje i uprawnienia. To byłby bardzo dobry poligon doświadczalny dla ewentualnych większych projektów, a dodatkowo już efektywny ekonomicznie.

A gaz łupków pana nie interesuje?

Te poszukiwania wymagają olbrzymich nakładów. My oczywiście obserwujemy ten sektor przede wszystkim w zakresie możliwości sprzedaży rur Alchemii. Spółka startuje w przetargach na wiercenia na koncesjach polskich i zagranicznych inwestorów, którzy są już w tej grze. Ostatnio pojawił się pomysł współpracy z jedną z białoruskich firm. Współpraca dotyczyłaby wspólnego oferowania usług wiertniczych z wykorzystaniem rur Alchemii.

Będziemy łupkowym Eldorado?

Dopóki nie będzie przynajmniej 200 odwiertów, to trudno coś powiedzieć. Do tej pory powstało ich nieco ponad 30 – to za mało, aby wyrazić jakąś jednoznaczną opinię. Bardzo bym chciał, żeby ten gaz w Polsce był – mielibyśmy tańszą energię, bylibyśmy bardziej konkurencyjni. Ceny gazu w Polsce są irracjonalnie wysokie i niestety blokują rozwój wielu inwestycji, szczególnie w metalurgii i chemii. Fakt, udało się wynegocjować lepsze ceny z Rosjanami, ale skala obniżki dla przemysłu jest bardzo mała. Liczyłem, jak pewnie większość przemysłowców, na 10 proc. – a będzie nieco ponad 3 proc., czyli prawie nic.

Przejdźmy do innych biznesów. Pana spółki objęły właśnie niewielkie pakiety nowych akcji NFI?Rubicon. Jakiego rodzaju to inwestycja?

Czysto finansowa, z zagwarantowaną możliwością wyjścia z inwestycji. Oprócz działalności w segmencie surowców Krezus może dokonywać tego typu okazyjnych inwestycji finansowych, gwarantujących zysk. Nie zamierzamy brać udziału w zapowiedzianym kolejnym podwyższeniu kapitału w Rubiconie.

Co prawda notowania wystrzeliły po tym, jak pana spółki ujawniły się w akcjonariacie Rubiconu, ale skąd taka pewność, że ta inwestycja przyniesie wysoki zwrot?

Mamy opcję odkupu tych papierów po ustalonej cenie za ponad rok. Nie mogę mówić o szczegółach. Oczywiście życzę Rubiconowi jak najlepiej, żeby to wzrost kursu dał zarobić, a nie wykonanie opcji.

Jakie są plany wobec Polimeksu? Czy Impexmetal obejmie akcje?

Cały czas obserwujemy tę spółkę. Bardzo nas interesuje rynek energetyczny. Produkująca rury Alchemia powinna być jednym z głównych beneficjentów boomu inwestycyjnego w tym sektorze. Impexmetal niestety nie będzie mieć takiego udziału w Polimeksie, na jaki liczył. Jeśli zaś chodzi o dalsze zaangażowanie w spółkę, to każdy scenariusz jest możliwy.

Ostatnio analitycy mocno ścięli wyceny Alchemii, Impexmetalu i Boryszewa. Czyta pan rekomendacje?

Do zaleceń analityków podchodzę z dużą ostrożnością. Uważam, że na giełdzie bardziej przydatna jest analiza techniczna i obserwacja trendów.

Jeśli zaś chodzi o spółki, które kontroluję, to moim zdaniem nadal niedoszacowany jest Skotan. Jego wycena jest bowiem nieco wyższa niż środki, jakie pozyskał z dotacji, czyli na poziomie około 200 mln zł. Zakładam, że po uruchomieniu produkcji drożdży nastroje akcjona- riuszy Skotana ulegną zdecydowanej poprawie.

Kurs akcji Boryszewa po wejściu do WIG20 wyhamował, mimo wielu pozytywnych informacji płynących ze spółki. Jak choćby tej, że ostatnio w akcjonariacie pojawił się amerykański fundusz inwestycyjny z pakietem około 100 mln akcji (4,4 proc. – red.). Do zarządu pozyskaliśmy Pawła Surówkę, świetnego fachowca od fuzji i przejęć z paryskiego Bank of America Merrill Lynch.

Jestem pewien, że programy restrukturyzacyjne, które prowadzimy w przejętych przez Boryszew aktywach w ciągu najbliższych 2-3 lat dadzą pozytywne i mierzalne efekty. Poza tym bardzo aktywnie pracujemy nad pozyskaniem nowych zleceń.

Z rynku samochodowego płyną negatywne informacje. Inwestycja w sektor zwróci się nieco później?

Naszym głównym klientem jest grupa Volkswagen (VW, Audi, Skoda, Seat), która radzi sobie dobrze. Od przyszłego roku zaczną wchodzić do realizacji nowe kontrakty – w tym biznesie pierwsze lata „życia" zlecenia to najwyższe marże. To są zlecenia kilkuletnie, kwoty są sztywno określone. Musimy więc jedynie trzymać koszty w ryzach.

W 2013 roku z nowych projektów mamy przeszło 123 mln zł przychodów, podczas gdy w 2014 roku to już 307 mln zł, a w kolejnym – prawie pół miliarda. Nasze spółki motoryzacyjne – Maflow i Boryszew Automotive Plastics – w bardzo istotnym stopniu partycypują w produkcji całej Grupy Volkswagen, czyli firmy, która pretenduje do pozycji numer jeden na świecie przed 2018 rokiem. Projekty, które obecnie wygrywamy, będą realizowane w oparciu o nowoczesne technologie w zakresie produktu i procesu.

Czy w przyszłym roku do części motoryzacyjnej grupy mogą dołączyć kolejne podmioty?

Skupimy się raczej na integracji i restrukturyzacji, uporządkowaniu tego, co już zostało kupione. Ponadto budujemy dwie fabryki komponentów w Rosji i w Indiach.

Prezes Boryszewa mówił niedawno, że firma powinna wejść w jeszcze jeden segment obok motoryzacji i przetwórstwa metali kolorowych, by stać się atrakcyjniejsza dla inwestorów instytucjonalnych, dla funduszy.

Pomysłów mamy kilka, ale za wcześnie, aby o tym mówić. Porządkujemy to, co już mamy, a o nowych przedsięwzięciach poinformujemy w stosownym momencie.

Jakie są perspektywy dla Alchemii? Przez polskie zakłady hutnicze przetacza się fala referendów w sprawie strajku przeciwko pakietowi klimatycznemu.

Generalnie hutnictwo stali jest w trudnej sytuacji. Trzeba po prostu przeczekać ten trudny okres spowolnienia i w odpowiednim momencie dobrze odbić się do następnego cyklu koniunkturalnego.

Myślę, że w styczniu uda nam się uruchomić pierwszy projekt surowcowy w Wietnamie. To bardzo perspektywiczny rynek

Jeśli chodzi o referenda i politykę klimatyczną – każda inicjatywa misyjna pod tytułem „zbawiamy świat expresowo" z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba jest nieracjonalna. Mogę zrozumieć, że trzeba przeciwdziałać globalnemu ociepleniu, ale to powinny być działania rzeczywiście globalne. Na razie jest tak, że Europa sama nakłada na siebie kaganiec, dusząc przy okazji rodzime przedsiębiorstwa.

Jak się panu podoba zapowiedź utworzenia spółki Inwestycje Polskie? To rzeczywiście pobudzi naszą zwalniającą gospodarkę?

Tworzenie kolejnego podmiotu państwowego, nim osiągnie on zadowalającą sprawność operacyjną, będzie raczej generowało przez kilka lat koszty, a nie usprawniało realizację takiego programu. Zastanowiłbym się raczej nad  usprawnieniem działania i wykorzystaniem w tym projekcie jako dystrybutorów innych już funkcjonujących podmiotów państwowych takich jak Agencja Rozwoju Przemysłu, która w gruncie rzeczy sama jest swego rodzaju funduszem inwestycyjnym. Łatwiejsze to i na pewno dużo tańsze w realizacji.

Trochę jest tak, że politycy strasznie unikają prywatnego biznesu – czy to, jeśli chodzi o projekty, czy w ogóle o kontakt, wysłuchanie tego, co nas boli. Potem niestety powstają projekty nieco oderwane od rzeczywistości, w której my prywatni przedsiębiorcy funkcjonujemy.

Oczekiwałby pan takiego wsparcia w swojej surowcowej ekspansji na świecie?

A tu już muszę przyznać, że jest zupełnie inaczej. Ministerstwo Spraw Zagranicznych spisuje się naprawdę na medal, jest bardzo zaangażowane we wspieranie polskich przedsiębiorców – zabiega, umawia, ambasady na miejscu pytają, jak pomóc. Jestem zaskoczony tak diametralną zmianą nastawienia naszych dyplomatów do promowania polskiego biznesu za granicą.

Zmiana na stanowisku ministra gospodarki ma dla pana jakieś znaczenie?

Za wcześnie na ocenę.

W sierpniu spodziewał się pan, że po okresie zniechęcenia na giełdzie znów się pojawią mocne zwyżki – jak to przeważnie bywa, intuicja pana nie zawiodła. W sumie w całym II  półroczu WIG wzrósł o ponad jedną czwartą. Co nas czeka w najbliższej przyszłości?

Niedawno mówiłem „Parkietowi", że światowi inwestorzy będą skłonni do ponownego zainwestowania kapitału w akcje, co przełoży się na wzrosty. No i rzeczywiście miałem racje.

W USA i w strefie euro nadal mamy sporo znaków zapytania. Cały czas nas straszą kryzysem, ale kasandrycznych przepowiedni jest coraz mniej. To oznacza, że przebudowuje się nasza psychika i powoli znika strach. To dobrze wróży.

Dla polskich przedsiębiorców kryzys to oczywiście kolejne okazje inwestycyjne. Niedługo Grecja przystąpi do prywatyzacji. Na liście przedsiębiorstw są ciekawe zakłady metalurgiczne. Ale z drugiej strony „socjal" jest tam nadal bardzo duży.

Gospodarka polska i niemiecka zwalniają, rząd mówi, że 2013 rok będzie bardzo wymagający, Unia nie może się dogadać w sprawie budżetu na lata 2014–2020 – dopadnie nas w końcu kryzys?

Pieniądze z Unii na pewno pomogą w kreowaniu inwestycji w Polsce. Zamiast mantykować i mówić o kryzysie, weźmy się lepiej do pracy. Rezerwy tkwią w wydajności. Im bardziej dzisiaj zaciśniemy pasa, tym bardziej będziemy w przyszłości efektywni.

Brał pan udział w ofercie Aliora?

Rzadko biorę udział w IPO, interesują mnie wyższe stopy zwrotu.

Nie zaintrygowała pana oferta Marvipolu, który próbował sprzedać akcje nieme, ale uprzywilejowane co do dywidendy?

Nie obserwowałem tej oferty. To na pewno byłby jakiś nowy, ciekawy instrument. Widać, że spółki wymyślają różne sposoby, żeby przyciągnąć inwestorów. Cóż, rynek IPO nie jest sprzyjający.

Powiedzmy, że ktoś znajduje pod choinką milion złotych. Jak je spożytkować?

Za te pieniądze można dobrze naładować akumulatory (śmiech). Dzięki temu, gdy minie kryzys, będziemy szybsi w wyprzedzaniu innych.

Może warto zainwestować w złoto?

Po aferze Amber Gold ten kruszec jest coraz bardziej de mode. Ja nie kupuję złota, wolę instrumenty może i bardziej ryzykowne, ale takie, które przynoszą szybko wysoki zwrot. Chociażby Krezus dał zarobić więcej niż złoto.

[email protected]

CV

Roman Krzysztof Karkosik ma 61 lat, jest jednym z największych inwestorów indywidual- nych na warszawskim parkiecie. Ma pakiety kontrolne Boryszewa, Alchemii, Krezusa i Skotanu. W tegorocznej edycji rankingu 100 najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost" zajął z żoną 5. pozycję z majątkiem wycenionym na 3,06 mld zł. W tegorocznym zestawieniu „Forbesa" figuruje na 6. pozycji z 2,4 mld zł. Z wykształcenia jest technikiem mechanikiem o specjalności budowa maszyn i urządzeń przemysłu cukrowniczego. Słynie z tego, że niemal zawsze trafnie potrafi przewidzieć koniunkturę na giełdzie. Kawę i papierosy pochłania w ilościach hurtowych. Mieszka w pałacu w podtoruńskim Kikole.

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza