Jakie są plany wobec Polimeksu? Czy Impexmetal obejmie akcje?
Cały czas obserwujemy tę spółkę. Bardzo nas interesuje rynek energetyczny. Produkująca rury Alchemia powinna być jednym z głównych beneficjentów boomu inwestycyjnego w tym sektorze. Impexmetal niestety nie będzie mieć takiego udziału w Polimeksie, na jaki liczył. Jeśli zaś chodzi o dalsze zaangażowanie w spółkę, to każdy scenariusz jest możliwy.
Ostatnio analitycy mocno ścięli wyceny Alchemii, Impexmetalu i Boryszewa. Czyta pan rekomendacje?
Do zaleceń analityków podchodzę z dużą ostrożnością. Uważam, że na giełdzie bardziej przydatna jest analiza techniczna i obserwacja trendów.
Jeśli zaś chodzi o spółki, które kontroluję, to moim zdaniem nadal niedoszacowany jest Skotan. Jego wycena jest bowiem nieco wyższa niż środki, jakie pozyskał z dotacji, czyli na poziomie około 200 mln zł. Zakładam, że po uruchomieniu produkcji drożdży nastroje akcjona- riuszy Skotana ulegną zdecydowanej poprawie.
Kurs akcji Boryszewa po wejściu do WIG20 wyhamował, mimo wielu pozytywnych informacji płynących ze spółki. Jak choćby tej, że ostatnio w akcjonariacie pojawił się amerykański fundusz inwestycyjny z pakietem około 100 mln akcji (4,4 proc. – red.). Do zarządu pozyskaliśmy Pawła Surówkę, świetnego fachowca od fuzji i przejęć z paryskiego Bank of America Merrill Lynch.
Jestem pewien, że programy restrukturyzacyjne, które prowadzimy w przejętych przez Boryszew aktywach w ciągu najbliższych 2-3 lat dadzą pozytywne i mierzalne efekty. Poza tym bardzo aktywnie pracujemy nad pozyskaniem nowych zleceń.
Z rynku samochodowego płyną negatywne informacje. Inwestycja w sektor zwróci się nieco później?
Naszym głównym klientem jest grupa Volkswagen (VW, Audi, Skoda, Seat), która radzi sobie dobrze. Od przyszłego roku zaczną wchodzić do realizacji nowe kontrakty – w tym biznesie pierwsze lata „życia" zlecenia to najwyższe marże. To są zlecenia kilkuletnie, kwoty są sztywno określone. Musimy więc jedynie trzymać koszty w ryzach.
W 2013 roku z nowych projektów mamy przeszło 123 mln zł przychodów, podczas gdy w 2014 roku to już 307 mln zł, a w kolejnym – prawie pół miliarda. Nasze spółki motoryzacyjne – Maflow i Boryszew Automotive Plastics – w bardzo istotnym stopniu partycypują w produkcji całej Grupy Volkswagen, czyli firmy, która pretenduje do pozycji numer jeden na świecie przed 2018 rokiem. Projekty, które obecnie wygrywamy, będą realizowane w oparciu o nowoczesne technologie w zakresie produktu i procesu.
Czy w przyszłym roku do części motoryzacyjnej grupy mogą dołączyć kolejne podmioty?
Skupimy się raczej na integracji i restrukturyzacji, uporządkowaniu tego, co już zostało kupione. Ponadto budujemy dwie fabryki komponentów w Rosji i w Indiach.
Prezes Boryszewa mówił niedawno, że firma powinna wejść w jeszcze jeden segment obok motoryzacji i przetwórstwa metali kolorowych, by stać się atrakcyjniejsza dla inwestorów instytucjonalnych, dla funduszy.
Pomysłów mamy kilka, ale za wcześnie, aby o tym mówić. Porządkujemy to, co już mamy, a o nowych przedsięwzięciach poinformujemy w stosownym momencie.
Jakie są perspektywy dla Alchemii? Przez polskie zakłady hutnicze przetacza się fala referendów w sprawie strajku przeciwko pakietowi klimatycznemu.
Generalnie hutnictwo stali jest w trudnej sytuacji. Trzeba po prostu przeczekać ten trudny okres spowolnienia i w odpowiednim momencie dobrze odbić się do następnego cyklu koniunkturalnego.
Myślę, że w styczniu uda nam się uruchomić pierwszy projekt surowcowy w Wietnamie. To bardzo perspektywiczny rynek
Jeśli chodzi o referenda i politykę klimatyczną – każda inicjatywa misyjna pod tytułem „zbawiamy świat expresowo" z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba jest nieracjonalna. Mogę zrozumieć, że trzeba przeciwdziałać globalnemu ociepleniu, ale to powinny być działania rzeczywiście globalne. Na razie jest tak, że Europa sama nakłada na siebie kaganiec, dusząc przy okazji rodzime przedsiębiorstwa.
Jak się panu podoba zapowiedź utworzenia spółki Inwestycje Polskie? To rzeczywiście pobudzi naszą zwalniającą gospodarkę?
Tworzenie kolejnego podmiotu państwowego, nim osiągnie on zadowalającą sprawność operacyjną, będzie raczej generowało przez kilka lat koszty, a nie usprawniało realizację takiego programu. Zastanowiłbym się raczej nad usprawnieniem działania i wykorzystaniem w tym projekcie jako dystrybutorów innych już funkcjonujących podmiotów państwowych takich jak Agencja Rozwoju Przemysłu, która w gruncie rzeczy sama jest swego rodzaju funduszem inwestycyjnym. Łatwiejsze to i na pewno dużo tańsze w realizacji.
Trochę jest tak, że politycy strasznie unikają prywatnego biznesu – czy to, jeśli chodzi o projekty, czy w ogóle o kontakt, wysłuchanie tego, co nas boli. Potem niestety powstają projekty nieco oderwane od rzeczywistości, w której my prywatni przedsiębiorcy funkcjonujemy.
Oczekiwałby pan takiego wsparcia w swojej surowcowej ekspansji na świecie?
A tu już muszę przyznać, że jest zupełnie inaczej. Ministerstwo Spraw Zagranicznych spisuje się naprawdę na medal, jest bardzo zaangażowane we wspieranie polskich przedsiębiorców – zabiega, umawia, ambasady na miejscu pytają, jak pomóc. Jestem zaskoczony tak diametralną zmianą nastawienia naszych dyplomatów do promowania polskiego biznesu za granicą.
Zmiana na stanowisku ministra gospodarki ma dla pana jakieś znaczenie?
Za wcześnie na ocenę.
W sierpniu spodziewał się pan, że po okresie zniechęcenia na giełdzie znów się pojawią mocne zwyżki – jak to przeważnie bywa, intuicja pana nie zawiodła. W sumie w całym II półroczu WIG wzrósł o ponad jedną czwartą. Co nas czeka w najbliższej przyszłości?
Niedawno mówiłem „Parkietowi", że światowi inwestorzy będą skłonni do ponownego zainwestowania kapitału w akcje, co przełoży się na wzrosty. No i rzeczywiście miałem racje.
W USA i w strefie euro nadal mamy sporo znaków zapytania. Cały czas nas straszą kryzysem, ale kasandrycznych przepowiedni jest coraz mniej. To oznacza, że przebudowuje się nasza psychika i powoli znika strach. To dobrze wróży.
Dla polskich przedsiębiorców kryzys to oczywiście kolejne okazje inwestycyjne. Niedługo Grecja przystąpi do prywatyzacji. Na liście przedsiębiorstw są ciekawe zakłady metalurgiczne. Ale z drugiej strony „socjal" jest tam nadal bardzo duży.
Gospodarka polska i niemiecka zwalniają, rząd mówi, że 2013 rok będzie bardzo wymagający, Unia nie może się dogadać w sprawie budżetu na lata 2014–2020 – dopadnie nas w końcu kryzys?
Pieniądze z Unii na pewno pomogą w kreowaniu inwestycji w Polsce. Zamiast mantykować i mówić o kryzysie, weźmy się lepiej do pracy. Rezerwy tkwią w wydajności. Im bardziej dzisiaj zaciśniemy pasa, tym bardziej będziemy w przyszłości efektywni.
Brał pan udział w ofercie Aliora?
Rzadko biorę udział w IPO, interesują mnie wyższe stopy zwrotu.
Nie zaintrygowała pana oferta Marvipolu, który próbował sprzedać akcje nieme, ale uprzywilejowane co do dywidendy?
Nie obserwowałem tej oferty. To na pewno byłby jakiś nowy, ciekawy instrument. Widać, że spółki wymyślają różne sposoby, żeby przyciągnąć inwestorów. Cóż, rynek IPO nie jest sprzyjający.
Powiedzmy, że ktoś znajduje pod choinką milion złotych. Jak je spożytkować?
Za te pieniądze można dobrze naładować akumulatory (śmiech). Dzięki temu, gdy minie kryzys, będziemy szybsi w wyprzedzaniu innych.
Może warto zainwestować w złoto?
Po aferze Amber Gold ten kruszec jest coraz bardziej de mode. Ja nie kupuję złota, wolę instrumenty może i bardziej ryzykowne, ale takie, które przynoszą szybko wysoki zwrot. Chociażby Krezus dał zarobić więcej niż złoto.
[email protected]
CV
Roman Krzysztof Karkosik ma 61 lat, jest jednym z największych inwestorów indywidual- nych na warszawskim parkiecie. Ma pakiety kontrolne Boryszewa, Alchemii, Krezusa i Skotanu. W tegorocznej edycji rankingu 100 najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost" zajął z żoną 5. pozycję z majątkiem wycenionym na 3,06 mld zł. W tegorocznym zestawieniu „Forbesa" figuruje na 6. pozycji z 2,4 mld zł. Z wykształcenia jest technikiem mechanikiem o specjalności budowa maszyn i urządzeń przemysłu cukrowniczego. Słynie z tego, że niemal zawsze trafnie potrafi przewidzieć koniunkturę na giełdzie. Kawę i papierosy pochłania w ilościach hurtowych. Mieszka w pałacu w podtoruńskim Kikole.