Dziś dzień prawdy na warszawskiej giełdzie. Startuje nowy system transakcyjny UTP (Universal Trading Platform). Nikt nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z historycznym momentem. To największe wydarzenie na naszym rynku od 2000 r., kiedy to ruszył system Warset. GPW nową platformę kupiła w 2010 r. od NYSE Technologies. Od tego czasu na samej giełdzie oraz w domach maklerskich trwa rewolucja technologiczna. Dziś poznamy jej efekty. Od tego, jak sobie z nią poradzono, zależy przyszłość polskiego rynku kapitałowego, a także losy zwykłych inwestorów.
Inwestorze – nie bój się UTP
– Jeżeli GPW i domy maklerskie dobrze odrobiły swoje zadania, a wszyscy wierzymy, że tak jest, to klienci indywidualni nie powinni odczuć zmiany technologii. Tak będzie, jeżeli wszystko zadziała w 100 proc. Wydaje się, że w tej chwili nie ma żadnych poważnych zagrożeń, więc inwestorzy nie powinni się bać systemu UTP – mówi Michał Masłowski wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
O tym, czy nie było czego się bać, dowiemy się jednak dopiero w kolejnych dniach.
Jeżeli GPW i domy maklerskie dobrze odrobiły swoje zadania, a wszyscy wierzymy, że tak, to klienci indywidualni nie powinni odczuć zmiany technologii
Trzeba pamiętać, że droga do UTP była bardzo wyboista. Izba Domów Maklerskich pod koniec marca wystosowała pismo do prezesa GPW Adama Maciejewskiego, że wprowadzenie nowej technologii 15 kwietnia zagraża bezpieczeństwu rynku. Giełda jednak postawiła na swoim. Nie ugięła się pod naciskami domów maklerskich, aby przełożyć start UTP. Teoretycznie klienci domów maklerskich nie powinni mieć żadnych problemów. W ostateczności bowiem wszystkie krajowe instytucje zgłosiły gotowość do startu nowej technologii. Jak jednak można usłyszeć w środowisku maklerskim, w przypadku tak dużego i skomplikowanego projektu mogą się pojawić nieoczekiwane problemy.