Według szacunków PZU, tylko co trzeci Polak wyjeżdżający na wakacje za granicę wykupuje ubezpieczenie turystyczne. Wśród odpoczywających w Polsce ubezpieczony jest co dziesiąty. Jeśli zagraniczną wycieczkę lub pobyt w kurorcie wykupujemy w biurze podróży, w cenie dostajemy polisę. Warto jednak sprawdzić jej zakres i sumę ubezpieczenia. Może się okazać, że są one niewystarczające. Polisa przede wszystkim ma nam zapewnić opiekę medyczną w razie nagłej choroby czy wypadku za granicą. W zasadzie od kiedy nasz kraj należy do Unii Europejskiej, Polacy mogą korzystać z publicznej służby zdrowia w całej UE. Przysługują nam takie same świadczenia, do jakich bezpłatny dostęp mają obywatele kraju, w którym się znajdujemy. Musimy jedynie okazać kartę EKUZ wydaną na nasz wniosek przez oddział Narodowego Funduszu Zdrowia.
Nie wszystko za darmo
Mimo to w wielu europejskich państwach za świadczenia medyczne będziemy musieli zapłacić, jeśli nie za wszystkie, to przynajmniej za część leczenia. Wynika to z tego, że w poszczególnych krajach istnieją różne koszyki usług podstawowych finansowanych ze środków publicznych. Jeśli zatem podczas wakacji przytrafi się zapalenie wyrostka robaczkowego czy skręcenie nogi, może się okazać, że bezpłatnie zostanie udzielona niezbędna pomoc, ale szpital wystawi rachunek za każdy dzień pobytu w nim, a przychodnia za prześwietlenie i opatrunek. Bo w większości krajów Unii Europejskiej pacjenci współuczestniczą w kosztach leczenia.
Co więcej, przepisy prawa unijnego nie regulują kwestii związanych z transportem chorego do miejsca zamieszkania. Zatem te wydatki zawsze trzeba pokryć z własnej kieszeni. A bywają one bardzo wysokie. Koszty transportu poważnie chorych osób do Polski sięgają kilkunastu, a czasem nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. – W 2012 roku najwięcej kosztowała nas repatriacja osoby, która w Austrii miała zawał serca z powikłaniami. Zapłaciliśmy ponad 40 tys. zł. Rachunek za przewóz air-ambulansem z Austrii do Gdańska wyniósł 8,4 tys. euro. Dodatkowo 2,1 tys. zł zapłaciliśmy za transport ambulansem z lotniska do szpitala w Słupsku – wylicza Vita Jarosz, ekspert w wydziale assistance Warty.
Inny przykład dotyczy osoby, która w Chinach złamała nogę z przemieszczeniem. Jej powrót do kraju kosztował łącznie blisko 50 tys. zł.
– Nie każdy ma świadomość, że transport osoby ze złamaną nogą w gipsie może wymagać wykupienia dwóch miejsc w samolocie, kiedy konieczny jest demontaż fotela przed siedzeniem. W razie uszkodzenia biodra i transportu na noszach potrzeba od sześciu do dziewięciu miejsc w samolocie – mówi Vita Jarosz.