Ubiegły rok był dla obligacji bardzo dobry. Polityka największych banków centralnych sprawiła, że pieniądz popłynął na rynek długu szerokim strumieniem, dzięki czemu rentowności tych papierów na całym świecie, w tym także w Polsce, mocno spadły. Kapitał zagraniczny polubił nasz kraj w szczególności. Polski rynek długu jest największy w regionie i najbardziej płynny. Ponadto dobre fundamenty i solidne ramy polityki fiskalnej sprawiały, że do maja nasze papiery dłużne były niezwykle pożądanym instrumentem inwestycyjnym.
– W całym zeszłym roku kraje rozwinięte jak Niemcy czy USA oferowały niemal zerowe zyski na swoich papierach dłużnych. Inwestorzy szukali więc wyższej stopy zwrotu. Dlatego kapitał zaczął płynąć do krajów takich jak Polska, Czechy czy Rumunia, które zapewniały 3, a nawet więcej procent – tłumaczy Paweł Radwański, analityk rynku obligacji w Raiffeisen Bank.
Silne osłabienie dolara wywołane pierwszymi zapowiedziami odejścia od masowego dodruku pieniądza pociągnęło za sobą odejście inwestorów od rynków uważanych za ryzykowne. – Kapitał zagraniczny zaczął się obawiać osłabienia walut regionalnych, w tym złotego. Dlatego nastąpił jego tak gwałtowny odpływ ze wszystkich krajów regionu na rynki dolarowe – dodaje ekonomista. Tylko między 17 a 24 lipca z funduszy obligacji rynków wschodzących wycofano ponad miliard dolarów. Tak wynika z raportów banków, zebranych przez EPFR, instytucji badającej przepływy kapitałowe na rynkach. Był to dziewiąty z rzędu tydzień odpływów o łącznej sumie 17,2 mld dolarów.
Polskie obligacje są jednak wciąż łakomym kąskiem. Jak zapewniają przedstawiciele Ministerstwa Finansów, napływ kapitału zagranicznego na rynek długu w lipcu pokrył odpływ z czerwca. Wygląda na to, że rynki nie wystraszyły się zbytnio ostatnią zawieruchą związaną z nowelizacją budżetu, w którym świeci coraz większa dziura. Do inwestowania w dług zachęca m.in. rekordowo niska inflacja. W czerwcu wzrost cen wyniósł tylko 0,2 proc. rok do roku. – Wysoka inflacja jest największym wrogiem obligacji. Jeśli gospodarka zacznie się ożywiać, a inflacja pozostanie niska, to nie spowoduje istotnej utraty wartości inwestycji w papiery skarbowe – mówi Aleksandra Bluj, ekonomistka PKO BP. – Polskie papiery, zanim w maju zaczął się odpływ kapitału, były już bardzo drogie, teraz ich wartość dostosowała się do kondycji gospodarki, która się poprawia, ale bardzo powoli – dodaje Bluj.
Niektórzy właśnie teraz kupują obligacje, licząc na to, że ceny wzrosną. Oprócz silnego wyhamowania wzrostu cen polskim obligacjom pomagają stabilne oceny wiarygodności kredytowej. – Wiarygodność Polski jako emitenta wciąż jest wysoka, o czym świadczy skala przepływów na rynku długu. Wyraźnie widać, że agencje ratingowe nie przestraszyły się słabości naszej gospodarki i nie obcięły naszych ocen – zauważa Aleksandra Bluj.