Kapitalizacja Apple'a jako pierwszej spółki w historii w miniony wtorek przewyższyła 700 mld USD. Ten rekord to zwieńczenie niemal dwóch lat systematycznego wzrostu kursu jej akcji. Od wiosny 2013 r., gdy zakończyła się ostatnia głęboka korekta notowań tych papierów, podrożały one o ponad 120 proc. To oczywiście przede wszystkim efekt tego, że zyski giganta z Cupertino konsekwentnie rosną w tempie godnym start-upu: po około 30 proc. rocznie. Ale jest też inna przyczyna imponującego wzrostu notowań akcji Apple'a – spółka regularnie te papiery skupuje. I podobnie jak wiele innych firm z Wall Street, robi to za pieniądze pozyskane z emisji obligacji, choć jednocześnie dysponuje ogromnymi zapasami gotówki. Niektórzy chcą wręcz widzieć w niej symbol tego, jak rynek akcji zaburzyła bezprecedensowo łagodna polityka pieniężna banków centralnych w połączeniu z dziurawym amerykańskim systemem podatkowym.
W USA pieniądz wciąż jest tani
Ostatnią inicjatywą Apple'a była emisja pierwszych w historii firmy obligacji denominowanych we frankach szwajcarskich. Ze sprzedaży tych papierów firma pozyskała 1,25 mld franków. Kilka miesięcy wcześniej wyemitowała pierwsze obligacje w euro, zbierając 2,8 mld euro. Zwrot ku europejskiemu rynkowi długu ma oczywistą przyczynę: na Starym Kontynencie, inaczej niż w USA, banki centralne wciąż łagodzą politykę pieniężną, spychając coraz niżej rentowność (czyli podbijając ceny) obligacji skarbowych. Podczas gdy rentowność amerykańskich 10-latek rządowych oscyluje wokół 2 proc., w przypadku analogicznych papierów niemieckich to zaledwie 0,3 proc. W efekcie także rentowności obligacji korporacyjnych w euro i frankach są niższe niż analogicznych papierów w dolarach. Przykładowo, wyemitowane w lutym przez Apple'a dolarowe pięciolatki są oprocentowane na 1,6 proc. rocznie, podobnie jak denominowane w euro 12-latki z listopada. Oprocentowanie frankowych 15-latek to już zaledwie 0,75 proc. W normalnych warunkach te ostatnie powinny oferować największy kupon, a pierwsze najmniejszy.
Oprocentowanie, jakie Apple musi oferować inwestorom na rodzimym rynku, też go jednak zadowala. Dość powiedzieć, że producent iPhone'ów i iPadów, który jeszcze trzy lata temu nie miał żadnych zobowiązań, dziś jest zadłużony na 40 mld USD. I na tym emisji obligacji przerwać nie zamierza. Inne amerykańskie spółki zadłużają się równie chętnie. Według danych agencji Bloomberga w 2014 r. łącznie pozyskały one ze sprzedaży obligacji 1,65 bln USD. Tym samym pobiły rekord, który ustanowiły zaledwie rok wcześniej, gdy sprzedaż instrumentów dłużnych w USA sięgnęła 1,58 bln USD. Całkowite zadłużenie amerykańskich spółek z tytułu wyemitowanych obligacji wynosi obecnie około 7,8 bln USD, o połowę więcej niż w 2007 r.
Skup akcji zamiast inwestycji
Sam w sobie wzrost zadłużenia amerykańskich spółek nie dziwi. W końcu był to jeden z celów łagodnej polityki pieniężnej Fedu. Skupując w minionych sześciu latach obligacje skarbowe i hipoteczne za wykreowane pieniądze, amerykański bank centralny chciał obniżyć ich rentowność, zwiększając popyt inwestorów na inne instrumenty dłużne i – w konsekwencji – ich podaż. Zaskakiwać może jednak to, że mechanizm ten zadziałał także na spółki, które na pierwszy rzut oka w ogóle finansowania nie potrzebują. Apple dysponuje 180 mld USD w gotówce i jej ekwiwalentach, a rezerwy te ciągle rosną. Dwa lata temu, zanim spółka poczuła potrzebę zadłużenia się, wynosiły one około 140 mld USD. Microsoft, który przeprowadził największą jak dotąd tegoroczną emisję obligacji, sprzedając w lutym papiery za 10,8 mld USD, ma ponad 90 mld USD w gotówce. Ogólnie, według danych firmy FactSet, nierozdzielone zyski niefinansowych spółek z indeksu S&P 500 skumulowały się do 1,4 bln USD, w porównaniu z około 750 mld USD przed kryzysem finansowym.
Fed liczył na to, że zachęcone tanim kredytem spółki, będą więcej inwestowały, ale tak się nie stało. W ostatnim kwartale ub.r. udział wydatków inwestycyjnych sektora prywatnego w amerykańskim PKB wynosił 16 proc., w porównaniu z około 18 proc. przed kryzysem finansowym. Na co więc spółki przeznaczają pieniądze z emisji obligacji? W dużej mierze na przejęcia. Wartość takich transakcji, w których stroną kupującą był podmiot z USA, według danych Bloomberga wyniosła w 2014 r. 1,7 bln USD, najwięcej w historii. Ważną pozycją na liście wydatków spółek finansowanych długiem są też dywidendy i skupy własnych akcji.