Gdy wybuchał kryzys ukraiński, spodziewano się kłopotów Amiki Wronki, dla której Rosja to drugi co do ważności rynek. Tymczasem wyniki się polepszyły, a sprzedaż w Rosji wzrosła.
Już dwa, trzy lata temu rozpoczęliśmy działania, aby doprowadzić do większej dywersyfikacji rynków, na których działa Amica. W tamtym czasie z naszych analiz wynikało, że właśnie Rosja jest tym rynkiem, od którego jesteśmy relatywnie mocno uzależnieni. Nie było wtedy jeszcze mowy o żadnych kryzysach, wojnach – kierowaliśmy się wyłącznie kryteriami ekonomicznymi w procesie dywersyfikacji sprzedaży. Gdy w listopadzie 2013 r. przygotowywaliśmy budżet na rok 2014, nie uwzględnialiśmy wydarzeń, które nastąpiły w zeszłym roku na Wschodzie. Oczywiście w kwietniu i maju zaczęliśmy działać, zawieraliśmy stosowne transakcje zabezpieczające nas przed wahaniami kursów walutowych, ubezpieczaliśmy się od ewentualnego zamrożenia aktywów w Rosji. Hedging walutowy okazał się bardzo dobrym ruchem, szczególnie gdy pod koniec roku za euro płacono już ponad 100 rubli.
Dopóki w Rosji zarabiacie, to po co cokolwiek zmieniać?
Polityka zabezpieczania się przed zmianami kursów i dopasowywania cen w odpowiedzi na wahania rynku doprowadziła do tego, że rok 2014 zakończył się dla Amiki w Rosji dobrze. Rok 2015 będzie pełen wyzwań, gdyż oczekujemy znacznego wyhamowania popytu. Naszym celem jest utrzymanie udziałów rynkowych lub ich wzrost. Nie mamy wpływu na sytuację makro, gdzie istotnie spadła siła nabywcza przeciętnych konsumentów w Rosji, dlatego ograniczą wydatki.
Rosyjskie sieci zamawiają towar czy wręcz przeciwnie, mają pełne magazyny?