Inwestorzy z warszawskiego parkietu mają za sobą bardzo trudny okres. Zdaniem ekspertów są jednak szanse, że ostatni kwartał roku przyniesie poprawę nastrojów. Ale nie wszystkie branże skorzystają po równo – na które więc warto postawić?
Duże spółki = duża niepewność
Duże spółki nie należą w tym roku do ulubieńców inwestorów. Branżą, która najmocniej została przeceniona w ostatnich miesiącach, są banki. – Trudno jest przewidzieć, jakie nowe pomysły polityków mogą się pojawić w końcówce kampanii wyborczej. Zakładam jednak, że słabość polskiego sektora bankowego wraz z finiszem wyborczych zawirowań powinna się powoli kończyć. Większość negatywnych scenariuszy dla tej branży jest już w cenach, natomiast można liczyć na to, że najbardziej agresywne plany polityków zostaną ostatecznie złagodzone lub zmienione. Sektor energetyczny jest w nieco trudniejszym położeniu, ponieważ ktoś będzie musiał zasypać dziurę w krajowym górnictwie, a ona po wyborach nie zniknie – uważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
Kamil Stolarski, analityk Haitong Banku, zaleca ostrożność, jeśli chodzi o banki notowane na GPW, wskazując, że jest to inwestycja dla inwestorów lubiących większe ryzyko. – Komentarze kluczowych polityków i wyniki wyborów będą mocniej wpływać na kursy banków niż wyniki finansowe, które zaprezentują same spółki. Widmo podatku bankowego i kosztów przewalutowania hipotek walutowych już się odbiło na kursach banków. Nie znamy łącznych kosztów regulacji dla sektora, nie znamy mechanizmów, które podzielą te koszty pomiędzy poszczególne podmioty, stąd trudno jest ocenić relatywną atrakcyjność poszczególnych banków – wyjaśnia ekspert. – W scenariuszu wysokiego kosztu przewalutowania hipotek walutowych i niskiego kosztu podatku bankowego atrakcyjnie wycenione wydają się Pekao, ING, Handlowy i Alior. W scenariuszu przeciwnym, zakładającym niskie koszty przewalutowań i wysoki podatek, jest miejsce do wzrostu kursów PKO BP, BZ WBK, mBanku, Millennium i Getin Banku – ocenia Stolarski.
Małe spółki mogą wrócić do łask
Większość ekspertów dostrzega szanse na uspokojenie nastrojów w końcówce roku na warszawskiej giełdzie, ale do czasu rozstrzygnięcia wyborów parlamentarnych może nie zabraknąć nerwowych wahań indeksów, zwłaszcza WIG20 skupiającego największe spółki. – Wybory i pierwsze decyzje nowego rządu będą dokładnie obserwowane przez inwestorów. Jeśli znowu się okaże, że przedwyborcze obietnice są niewiele warte, to akcje banków powinny drożeć. Sektor bankowy ucierpiał już bardzo mocno, więc jakakolwiek ulga w kwestii podatku bankowego czy przewalutowania kredytów frankowych może przynieść duże odbicie. Ale ryzyko polityczne jest wysokie, dlatego inwestorzy o słabszych nerwach powinni szukać pomysłów wśród małych i średnich spółek, mniej wrażliwych na rozstrzygnięcia polityczne – wskazuje Adam Łukojć, zarządzający Skarbca TFI. Jego zdaniem jest szansa, że po wyborach większą rolę będą odgrywały czynniki fundamentalne, czyli prognozowane wyniki finansowe. – Być może w IV kwartale warto postawić na akcje tych spółek, które w przyszłym roku powinny zwiększyć zyski. Takich spółek jest sporo, zwłaszcza w sektorach: przemysłowym, finansowym (poza bankami) czy informatycznym – ocenia Łukojć.
Wtóruje mu Jarosław Niedzielewski, który potencjał dostrzega w wybranych spółkach z szerokiego rynku. – Zakładam, że średnie i mniejsze spółki, które w dużej mierze pozbawione są politycznego balastu, będą zachowywały się lepiej. W ostatnich latach prym zazwyczaj wiedli krajowi eksporterzy i tak być powinno również teraz – z wyjątkiem niektórych spółek, np. uzależnionych od niemieckiego sektora motoryzacyjnego, które mogą zachowywać się nieco słabiej. W dalszym ciągu firmy mogące pochwalić się sowitą dywidendą powinny budzić zainteresowanie inwestorów – dodaje ekspert Investors TFI.