Krajowy rynek sztuki rośnie. Rozwija się wyjątkowo dynamicznie. Rok 2015 zakończyliśmy rekordową liczbą aukcji – 244. Na przykład rok temu było 209 aukcji, a w 2005 r. tylko 105. Lawinowo rosną ceny najlepszych dzieł klasyków powojennej polskiej sztuki. Zwiększają się obroty na aukcjach, w Desie Unicum 10 grudnia padł rekord 10,8 mln zł obrotów na aukcji malarstwa współczesnego. Wiele wskazuje na to, że w 2016 r. ta dynamika się utrzyma. Ale nie oszukujmy się. W 2016 r. najpopularniejszą polską lokatą będzie „świnka".
„Świnka" to złota, carska pięciorublówka. Nazwa pochodzi stąd, że 100 lat temu można było za tę monetę kupić dojrzałego wieprzka. Niezmiennie od lat do antykwariatów numizmatycznych właściwie bez przerwy wchodzą sprzedawcy lub nabywcy świnek. Tego nikt nie mierzy. To codzienne obserwacje. To masowe zjawisko nie tylko w chwilach zawirowań ekonomiczno-politycznych. Nasila się ono co roku w maju, kiedy szukamy komunijnych prezentów. „Świnka" to polska tradycja, nasza tożsamość inwestycyjna.
Każdy Polak ma zakodowaną w genach prawdę, że świnka to doskonała lokata. Złotą monetę kupimy i sprzedamy dyskretnie. Nikt nie wie, że ją mamy. W Polsce jest towarem wybitnie płynnym, gdy nawet najlepszego obrazu nie (!) sprzedamy od ręki. Monet nie musimy przechowywać w bankowym skarbcu, który może zostać zawłaszczony przez polityków. Zawsze możemy powiedzieć, że to rodzinna pamiątka po dziadku.
O masowości handlu decyduje cenowa dostępność. Ostatnio Warszawskie Centrum Numizmatyczne(www.wcn.pl) sprzedawało świnki po około 710 zł, kupowało po około 640. Przy takich cenach giełdowa wartość złota w śwince to około 530 zł. Od lat świnki mają dużą premię ponad wartość kruszcu, ponieważ wysoki popyt podtrzymują Rosjanie. Dopóki są w tej grze, śwince nic nie grozi.
Te same reguły dotyczą złotej dwudziestodolarówki. Pełni ona funkcję lokatówki na świecie, gdy świnki cieszą się powodzeniem tylko u nas i w Rosji. Monety powinny być w dobrym stanie! Nie korzystamy z tzw. okazyjnych zakupów! W handlu krążą tony podróbek.