Hasior podbije świat

Na rynku sztuki i antykwarycznym znajdziesz dobrą lokatę w każdym przedziale cenowym.

Publikacja: 01.01.2016 08:36

Henryk Siemiradzki to malarz o wielkim międzynarodowym potencjale handlowym. U nas jest niedoceniany

Henryk Siemiradzki to malarz o wielkim międzynarodowym potencjale handlowym. U nas jest niedoceniany.

Foto: Archiwum

Krajowy rynek sztuki rośnie. Rozwija się wyjątkowo dynamicznie. Rok 2015 zakończyliśmy rekordową liczbą aukcji – 244. Na przykład rok temu było 209 aukcji, a w 2005 r. tylko 105. Lawinowo rosną ceny najlepszych dzieł klasyków powojennej polskiej sztuki. Zwiększają się obroty na aukcjach, w Desie Unicum 10 grudnia padł rekord 10,8 mln zł obrotów na aukcji malarstwa współczesnego. Wiele wskazuje na to, że w 2016 r. ta dynamika się utrzyma. Ale nie oszukujmy się. W 2016 r. najpopularniejszą polską lokatą będzie „świnka".

„Świnka" to złota, carska pięciorublówka. Nazwa pochodzi stąd, że 100 lat temu można było za tę monetę kupić dojrzałego wieprzka. Niezmiennie od lat do antykwariatów numizmatycznych właściwie bez przerwy wchodzą sprzedawcy lub nabywcy świnek. Tego nikt nie mierzy. To codzienne obserwacje. To masowe zjawisko nie tylko w chwilach zawirowań ekonomiczno-politycznych. Nasila się ono co roku w maju, kiedy szukamy komunijnych prezentów. „Świnka" to polska tradycja, nasza tożsamość inwestycyjna.

Każdy Polak ma zakodowaną w genach prawdę, że świnka to doskonała lokata. Złotą monetę kupimy i sprzedamy dyskretnie. Nikt nie wie, że ją mamy. W Polsce jest towarem wybitnie płynnym, gdy nawet najlepszego obrazu nie (!) sprzedamy od ręki. Monet nie musimy przechowywać w bankowym skarbcu, który może zostać zawłaszczony przez polityków. Zawsze możemy powiedzieć, że to rodzinna pamiątka po dziadku.

O masowości handlu decyduje cenowa dostępność. Ostatnio Warszawskie Centrum Numizmatyczne(www.wcn.pl) sprzedawało świnki po około 710 zł, kupowało po około 640. Przy takich cenach giełdowa wartość złota w śwince to około 530 zł. Od lat świnki mają dużą premię ponad wartość kruszcu, ponieważ wysoki popyt podtrzymują Rosjanie. Dopóki są w tej grze, śwince nic nie grozi.

Te same reguły dotyczą złotej dwudziestodolarówki. Pełni ona funkcję lokatówki na świecie, gdy świnki cieszą się powodzeniem tylko u nas i w Rosji. Monety powinny być w dobrym stanie! Nie korzystamy z tzw. okazyjnych zakupów! W handlu krążą tony podróbek.

Oczywiście stare polskie monety o wartości czysto kolekcjonerskiej są zdecydowanie lepszą inwestycją, ale trzeba się na nich znać. Pisałem 28 listopada, że antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk ma już pełną ofertę na aukcje w maju i październiku 2016 r. Numizmaty, to jest rynek! Są tam monety za np. 200 zł i za 800 tys. zł.

Zabytkowe papiery wartościowe są tak śmiesznie tanie, że mogą tylko podrożeć. Stowarzyszenie Kolekcjonerów Historycznych Papierów Wartościowych (www.historycznepapapiery.pl) popularyzuje branżę. Ma ona nadal niszowy, elitarny charakter. Ogłoszono orientacyjny cennik. Warszawskie Centrum Numizmatyczne próbuje wprowadzić stare papiery na aukcje. Warto kupować wybrane papiery, zanim zostaną spopularyzowane.

Rekordowe ceny starych książek

Polskich białych kruków nigdy nie przybędzie. Ich miłośnicy będą w każdym pokoleniu. Rzadkie druki lub rękopisy uległy zniszczeniu lub zostały zakupione do państwowych zbiorów. Posiadanie ich gwarantuje zyski, nie tylko finansowe.

Wyobraź sobie, że masz odręczny list króla Stefana Batorego (bywają na aukcjach). Przymykasz oczy, wodzisz palcem po dukcie pisma króla i automatycznie przenosisz się w inne czasy. Masz bezpośredni i najżywszy kontakt z polską historią. Takich przeżyć nie da ci żadna najbardziej udana inwestycja giełdowa lub bankowa ani zyskowna sprzedaż tanio kupionych terenów po PGR.

Najlepszą muzealnej klasy ofertę ma stołeczny antykwariat Lamus (www.lamus.pl). Od ponad 10 lat ma około 50 proc. udziałów w krajowym rynku aukcji bibliofilskich. W Lamusie w 2014 r. za 36 tys. zł kupiono (cena wyw. 4 tys. zł) oryginalny dokument z 1887 r. zesłania Józefa Piłsudskiego na Syberię. Najwyżej cenimy materialne ślady polskiej historii! Rzadką książkę na ten temat upolujesz już za około 50 zł. Ważne, żeby była w dobrym stanie.

Ciekawy zbiór starych książek to najlepszy antykwaryczny fundusz emerytalny. Pojedyncze egzemplarze kupujesz bez uszczerbku dla budżetu domowego. Unikalną kolekcję sprzedasz za 20–30 lat. Dziś na aukcjach fruwają białe kruki sprzedawane przez emerytów. Dr Tomasz Niewodniczański powiedział mi przed laty, że sprzedał dublety zabytkowych map, aby kupić bajeranckie BMW. Prof. Aleksander Krawczuk opowiadał, jak sprzedał wybrane książki i dzięki temu wykonał generalny remont domu.

W 2012 r. za 38 tys. (wyw. 25 tys. zł) kupiono w Lamusie „Wisłę" Żeromskiego w introligatorskiej oprawie wykonanej w 1926 r. przez Franciszka Joachima Radziszewskiego. Takie oprawy to gwarantowana lokata. Codziennie w domu patrzymy z zachwytem na takie arcydzieło. Przeżywany zachwyt jest dodatkowym zyskiem z zakupu. Tylko my mamy tak oprawioną książkę, nikt więcej! Kupując taki unikatowy przedmiot, kupujemy lepsze sampopoczucie.

Myślę, że w każdym pokoleniu Polaków znajdzie się chętny, żeby zapłacić majątek za tekę na dokumenty króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (ilustracja obok). Lamus sprzedał ją za 55 tys. zł przy cenie wywoławczej 6 tys. zł. Tej klasy przedmioty budzą największe zainteresowanie i najbardziej zwyżkują w cenie. Jeśli mamy unikatową królewską tekę, to jesteśmy absolutnie wyjątkowi! Poczucie własnej wielkości da nam napęd do dalszych życiowych podbojów.

Na rynku bibliofilskim trzeba się znać. Nie ma tam gigantycznych cen i nagłych zwyżek, jak na rynku sztuki. To rynek stabilny, podobnie jak rynek kolekcjonerskich i lokacyjnych numizmatów. Tylko krajowa branża numizmatyczna i bibliofilska nie załamały się po kryzysie finansowym 2008 r.

Na aukcjach malarstwa w 2014 i 2015 r. zdecydowanie podrożały najlepsze dzieła klasyków powojennej polskiej sztuki, np. Wojciecha Fangora i Jerzego Nowosielskiego. Sztuka to „inwestycja dla wnuka". Możesz zarobić, ale po upływie odpowiedniego czasu, gdy sprzedaż obraz w chwili zwyżki.

Kupując obraz na inwestycję, warto kalkulować koszty zakupu (dziś dopłata do ceny wylicytowanej to około 12–15 proc.). Liczą się koszty przechowywania obrazu (np. ochrona) oraz przyszłej sprzedaży (np. marża antykwariatu i VAT).

Uniwersalny światowy towar

Na grudniowej aukcji Desy Unicum rekordowo sprzedano dzieło Władysława Hasiora. Wczesną kompozycję artysty z 1959 r. pt. „Popiersie" wylicytowano do kwoty 500 tys. zł przy cenie wywoławczej 130 tys. zł. W licytacji przekroczono górną estymację, czyli wycenę szacunkową, jaką w katalogu określono na 300 tys. zł. To wielki awans cenowy.

Dzieła artysty pojawiły się na krajowych aukcjach w 2014 r. Przed wspomnianym rekordem osiągały ceny około 60 tys. zł. Krajowy rynek odkrył dorobek Hasiora po tym, jak w 2013 r. marszand Andrzej Starmach po raz pierwszy zaprezentował dzieła artysty na targach sztuki Art Basel w Bazylei, gdzie odniosły wielki prestiżowy sukces.

Starmach pracuje nad tym, żeby dzieła Władysława Hasiora były uniwersalnym światowym towarem. Podrożeją dobre, wczesne prace. Starmach ma czym handlować, bo najpierw przez lata skupował najlepsze dzieła Hasiora na świecie, przede wszystkim w krajach skandynawskich, gdzie artysta był wysoko ceniony w latach 60.

Świat dowie się o Hasiorze, tak jak dowiedział się np. o Edwardzie Krasińskim czy Alinie Szapocznikow, których dzieła są dobrym międzynarodowym towarem. Dopóki świat nie wie o Hasiorze, warto kupować na inwestycję jego dzieła, bo są względnie tanie. Prace Hasiora nie zawsze nadają się do ekspozycji w domu. Oddajemy je w depozyt do dobrego muzeum, tam będą nabierać wartości.

W muzeach obowiązkowo czytajcie na tabliczkach informacje, kto jest prywatnym właścicielem dzieła. Nazwiska stale się powtarzają. To osoby inwestujące w sztukę! Wielu kolekcjonerów-inwestorów dobrze żyje z muzealnych depozytów. Obraz sprzedawany z muzealnej ekspozycji, reprodukowany w muzealnym katalogu, automatycznie jest droższy, bo przecież wystawiany był w najlepszym państwowym muzeum... Automatycznie ma gwarancję autentyczności. Fachowy inwestor kupuje wybitne dzieła od razu z myślą o oddaniu ich w depozyt (przez lata nie ponosimy kosztów przechowania).

Fachowiec rozróżnia artystę o znaczeniu lokalnym i artystę funkcjonującego na światowym rynku. Międzynarodowym towarem kupowanym przez światowych (!) kolekcjonerów są rzeźby np. Aliny Szapocznikow. Ich cena może nadal istotnie rosnąć siłą popytu na międzynarodowym rynku.

Wysoka pozycja Szapocznikow stabilizuje się, bo zachodni krytycy włączają artystkę w nurt światowej sztuki feministycznej. Szapocznikow wejdzie do światowych monografii i na wystawy. Jestem pewien, że w Polsce w prywatnych zbiorach poniewierają się nierozpoznane dzieła artystki.

Kompozycje Szapocznikow osiągają rekordowe ceny na światowych aukcjach. Są tam rozpoznawalne, podobnie jak rzeźby Magdaleny Abakanowicz.

Natomiast obrazy np. Wojciecha Fangora mają lokalne znaczenie, kupowane są tylko przez Polaków z kraju. Odnalezione w świecie obrazy malarza przyjeżdżają do Polski, tu kupowane są za najwyższe ceny.

Obraz Fangora w 2015 r. kupiono w Desie Unicum (www.desa.pl) za astronomiczną u nas cenę 800 tys. zł (wcześniejsze ceny to około 500 tys. zł). Rozsądek każe zapytać – czy ceny dzieł malarza jeszcze wzrosną? Czy popyt w naszym kraju jest na tyle silny? Prawdopodobieństwo wzrostu cen byłoby wyższe, gdyby dzieła Fangora kupowali nie tylko Polacy znad Wisły.

Światowym towarem są wybitne dzieła Henryka Siemiradzkiego (1843–1902). Za życia zajmował wysoką rynkową pozycję w europejskim (!) malarstwie. Jego stałymi klientami byli królowie, najczęściej car Rosji. Obrazy Siemiradzkiego są ozdobą najświetniejszych sal największych rosyjskich muzeów, reprodukowane są w monografiach sztuki rosyjskiej. Rosjanie uważają go za swojego artystę. Licytują Siemiradzkiego na prestiżowych aukcjach Sotheby's i Christie's, choć w ostatnich latach mniej chętnie, z uwagi na problemy polityczne w Rosji. Ale Rosjanie któregoś dnia wrócą do gry o Siemiradzkiego!

16 grudnia Rempex (www.rempex.com.pl) wystawił świetny obraz Siemiradzkiego za 4 mln. zł. Nie zrobiono żadnej reklamy ekstra! Przeglądałem rosyjski internet, nie znalazłem tam tej oferty. Nie ustalono pochodzenia obrazu. Na aukcji zawarto transakcję warunkową. Nabywca zaproponował 3 mln zł, musi ją zaaakceptować właściciel obrazu. Paradoksalnie, Siemiradzki to artysta w Polsce wciąż niedoceniany. A jest to właściwie jedyny polski malarz, który z uwagi na klasę mógłby wisieć na galerii w Luwrze. I może zawiśnie! Wtedy ceny ruszą.

Fotografia dziś okazyjnie tania

Często przypadkiem jestem świadkiem takiej oto sytuacji. Do bogatej osoby dzwoni bankowy agent, specjalista od tzw. art bankingu. Przekonuje, żeby przesunąć środki do nowego funduszu, który kupuje obrazy i obiecuje wyższe zyski z powierzonego kapitału. Moim zdaniem nie jest to inwestowanie w sztukę.

Skuteczny inwestor na rynku sztuki musi znać się na tym rynku. Musi być podmiotem. Zysk jest tu prostą rzeczą, ale jest jeden warunek: trzeba się inwestowaniu poświęcić bez reszty. Ewentualny zysk jest przy okazji. Najważniejsza jest miłość do sztuki, przeżywanie jej! Andrzej Starmach, największy polski marszand, stale powtarza, że w handlu sztuką nie ma żadnej gwarancji. Gdyby była, to wybitni marszandzi z zasady byliby bogaczami, a historia podpowiada, że nie są.

W 2015 r. na międzynarodowych targach sztuki Art Basel w Bazylei galeria Berinson z Berlina oferowała fotografię wykonaną przez Witkacego za 250 tys. euro. Był to portret pianisty Artura Rubinsteina.

W Polsce Witkacy jest megagwiazdą aukcji z cyklu Fotografia Kolekcjonerska (www.fotografiakolekcjonerska.pl). Najwyższa dotąd uzyskana cena to 80 tys. zł przy cenie wywoławczej 30 tys. zł. Za tyle kupiono zdjęcie z 1931 r. pt. „Przerażenie wariata"(27x20 cm).

Różnica cen w Polsce i w Bazylei orientacyjnie pokazuje, na ile niedoszacowana jest fotografia artystyczna w naszym kraju. Oczywiście na wysoką cenę w Bazylei wpłynął także fakt, że to portret wielkiego pianisty rozpoznawalnego dosłownie na całym świecie. Rzadkie, oryginalne fotografie mają w Polsce wielki potencjał wzrostu cen.

Portal rynku sztuki Artinfo.pl zorganizował w 2015 r. już 15. aukcję fotografii kolekcjonerskiej (dokumentują je dwujęzyczne katalogi). Widać już hierarchię krajowych cen. Najwyższe ceny osiągają autorskie odbitki typu vintage print, czyli wykonane w tym samym czasie co zdjęcie.

Podstawowym hamulcem wzrostu cen dzieł sztuki jest moim zdaniem polska mentalność. Nie zaś fakt, że obiektywnie jesteśmy biednym społeczeństwem na dorobku. Brak nam fantazji. Brak rozmachu, rozpędu w kupowaniu sztuki. Skutkiem tego nie ma w domach obrazów ani rzeźb. Dobry obraz powinien być kupowany obowiązkowo jak telewizor!

Od ośmiu lat kibicuję malarstwu Małgorzaty Jastrzębskiej (ur. 1975). Miała świetny start w 2008 r. w stołecznej Galerii Art Związku Polskich Artystów Plastyków (doskonały katalog i odzew prasy). Potem związała się z aukcjami najmłodszej sztuki, które okazały się drogą donikąd.

Jastrzębska maluje obrazy w duchu abstrakcji geometrycznej. Stworzyła własny rozpoznawalny styl. W tym malarstwie jest wielki potencjał handlowy! Zarobi ktoś, kto zostanie mecenasem malarki. Jastrzębska powinna zgromadzić swoje obrazy na kolejną wystawę. Dziś sprzedaje wszystko od ręki (po około 3–5 tys. zł), przez to pozostaje niezauważona. Wielu artystów tradycyjnie jest niezaradnych życiowo – to szansa dla mądrego mecenasa, który chce zarobić.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie