Ubiegły rok był rekordowy dla deweloperów mieszkaniowych. Sprzedaliście 1569 mieszkań, czyli o 43 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak zapowiada się dla spółki 2016 r.?
Nie idziemy na nie wiadomo jak wielkie wzrosty. Zakładamy, że sprzedaż zwiększy się do około 1700 mieszkań. W styczniu tego roku sprzedaż była o około 10 proc. wyższa w porównaniu ze styczniem 2015 r. Zobaczymy, jak potoczy się dalsza część roku. Generalnie interesuje nas utrzymanie rocznej sprzedaży w przedziale 1500–1700 lokali w najbliższych latach.
Jak ocenia pan koniunkturę na rynku przez pryzmat czynników ryzyka, o których się mówi coraz głośniej – analitycy ostrzegają chociażby przed zmniejszeniem akcji kredytowej przez banki w związku z nowym podatkiem od aktywów...
Patrząc na popyt i sprzedaż, jest lepiej niż pięć lat temu, ale nie jest tak, że porównywalnych poziomów nie widzieliśmy już wcześniej. Określenie „koniunktura" nie emocjonuje mnie więc aż tak jak tych, którzy o tym piszą. Zapotrzebowanie na mieszkania utrzymywało się i będzie się utrzymywać. Mieszkanie to podstawowy produkt, jak jedzenie czy ubranie.
Zauważmy, że popyt jest wysoki, a ceny mieszkań nie rosną gwałtownie – jak to miało miejsce w 2007 r. Jak długo stopy procentowe będą niskie i pieniądz tani, tak długo sprzedaż mieszkań będzie wysoka. Zobaczymy, czy nowy podatek rzeczywiście spowoduje podrożenie kredytów czy zmniejszenie ich dostępności. To chyba jedyny czynnik ryzyka, jaki dziś bym widział. Chyba że nastąpi jakaś katastrofa makroekonomiczna, ale na to się nie zanosi.