Zdaniem Wadowskiego sięganie po nowatorskie rozwiązania, a nawet ich kreowanie jest wymogiem. W przyszłości Tauron nie wyklucza sięgania po kolejne instrumenty. Myśli np. o emisji euroobligacji z dedykowanym przeznaczeniem środków, za pomocą których można pozyskać pieniądze od inwestorów globalnych na wsparcie planowanych inicjatyw proekologicznych, jak też refinansowanie poniesionych już wydatków w tym obszarze.
Sceptycy twierdzą, że pieniądza nie da się „zaznaczyć". – Banki europejskie, które formalnie odcinają się od finansowania węgla, bo chcą przypodobać się opinii publicznej na rodzimych rynkach, chętnie kupując obligacje korporacyjne firm posiadających mocno węglowy miks. Ale na papierze cel wykorzystania środków musi być zgodny z ich strategią inwestycyjną. Chodzi o zarobek – wskazuje nam jeden z finansistów.
– Obligacje hybrydowe są rzeczywiście jedną z najbardziej wyspecjalizowanych, a zatem i najdroższych form finansowania dłużnego. Inwestor oczekuje tu wyższej stopy zwrotu, bo jego ewentualne roszczenia wobec spółki w przypadku jej problemów są zaspokajane niemal w ostatniej kolejności, zazwyczaj jedynie przed akcjonariuszami – tłumaczy Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI. – Inaczej kwestia wygląda przy długu senioralnym, np. takim jak ostatnio wyemitowane euroobligacje Energi, gdzie inwestorzy spłacani są w pierwszej kolejności – dodaje Raczyński. W przypadku papierów gdańskiej spółki nie dziwi go dziesięcioletni okres ich zapadalności, choć to dwukrotnie dłużej niż przyjęło się na polskim rynku długu korporacyjnego. – Dłuższe terminy zapadalności są już europejskim standardem. Faktem jest jednak, że pięcioletni okres kredytowania wypadłby zapewne taniej – twierdzi Raczyński.
Zdaniem Tomasza Puzyrewicza, dyrektora zespołu emisji papierów dłużnych w DM BOŚ, każda inicjatywa zwiększająca atrakcyjność rynku długu korporacyjnego jest dobra. – Pożyteczne w jego ożywieniu mogą być narodowe wehikuły inwestycyjne, jak choćby hiszpański Instituto de Credito Oficial (pozyskuje finansowanie z emisji papierów dłużnych gwarantowanych przez rząd i udziela kredytów bankom komercyjnym oraz bezpośrednio beneficjentom – red.). Mogą one dać swojego rodzaju impuls do finansowania bardziej ryzykownych przedsięwzięć i w ten sposób zapoczątkować efekt kuli śnieżnej, bo temat stanie się atrakcyjny dla szerokiego rynku – wskazuje Puzyrewicz.
Pomogą wehikuły inwestycyjne
Niewykluczone, że takim wehikułem stanie się zarejestrowane przez PGE Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych. Na razie koncern nie ujawnia celów biznesowych. Złośliwi twierdzą, że PGE TFI powstało, by „dać zajęcie" Wojciechowi Kowalczykowi, który niedawno przyszedł z Ministerstwa Energii na wiceprezesa ds. inwestycji kapitałowych spółki. Nie zmienia to jednak faktu, że Kowalczyk porusza się na rynku finansowym jak ryba w wodzie. Jak twierdzą nasze źródła, nadzorował pozyskiwanie finansowania dłużnego dla Kompanii Węglowej (dziś PGG) i Jastrzębskiej Spółki Węglowej. – Inicjatywa PGE (chodzi o TFI – red.) może wspomóc grupę w pozyskiwaniu finansowania częściowo na energetykę odnawialną np. biogazownie, którymi dotąd fundusze inwestycyjne nie były zainteresowane, ale także na projekty węglowe – wskazuje Puzyrewicz.