Mile zaskoczyło też Sare, którego sprzedaż poszła w górę o 40 proc., a EBITDA o 80 proc. W technologiczną spółkę mocno wierzy East Value Research, zalecając konsekwentnie kupno jej akcji. Jedną wycenia na 33,4 zł, podczas gdy obecnie kurs oscyluje w okolicach 24 zł, co implikuje niemal 40-proc. potencjał wzrostu. Wycena akcji Sare od kilku tygodni idzie ostro w górę, podobnie jak kurs krakowskiego Ailleronu, który płaci dywidendę i ostatnio wyraźnie jest jednym z ulubieńców inwestorów. Na 31 maja zwołano walne zgromadzenie, podczas którego zapadnie decyzja w sprawie dywidendy. Rada nadzorcza zaopiniowała pozytywnie wniosek zarządu, który zakłada wypłatę 0,2 zł na walor. Biznes spółki mocno się rozwija, a LiveBank – czyli wirtualny oddział banku stworzony przez Ailleron – umacnia swoją pozycję wiodącego dostawcy bankowości wideo na rynkach azjatyckich. Potwierdzeniem tego może być niedawne pozyskanie partnera na Filipinach.
    Warto też zwrócić uwagę na spółkę Cloud Technologies, która pochwaliła się bardzo dobrymi wynikami za I kwartał. Jeszcze w tym roku przeskoczy z NewConnect na rynek główny.
    Producenci gier pod lupą
    Fenomenem na warszawskiej giełdzie są spółki tworzące gry komputerowe. Trudno wskazać inną branżę, która cieszyłaby się tak dużym zainteresowaniem inwestorów. Nastroje zwarzyła wprawdzie nieco ostatnia wpadka CI Games, którego „Sniper 3" mocno rozczarował. Kurs akcji spadł, a konkurenci oberwali rykoszetem, jednak ich wyceny stosunkowo szybko zaczęły odrabiać straty. Faworytami analityków w tej branży są m.in. 11 bit studios oraz CD Projekt. Ten ostatni jest też branżowym rodzynkiem jeśli chodzi o wypłatę dywidendy. Zarząd proponuje, by wyniosła w sumie ponad 100 mln zł. Co ciekawe, CD Projekt i 11 bit studios są faworytami analityków, mimo iż to właśnie notowania tych spółek w ostatnim czasie rosły najmocniej. W przypadku 11 bit studios jest jeszcze ponad 30-proc. przestrzeń do zwyżki względem wyceny z ostatniej rekomendacji. Analitycy Vestor DM chwalą spółkę za regularne premiery, relatywnie niskie nakłady na produkcje, innowacyjne pomysły i wysoką jakość gier.
    Na hurraoptymizm za wcześnie
    W ostatnim czasie w branży IT daje się zauważyć wzmożone inwestycje firm, które korzystają z możliwości pozyskania taniego finansowania (niskie stopy procentowe). Te inwestycje, w tym również w badania i rozwój, w przyszłości powinny zaprocentować. Niestety, w skali całego kraju nadal są za niskie. Na badania i rozwój trafia zaledwie 1 proc. PKB, podczas gdy średnia dla krajów OECD jest ponaddwukrotnie wyższa.
    – Rodzi to podejrzenia, że boom na polskie spółki technologiczne jest efektem pozytywnego trendu, jaki gości na zachodnich rynkach, który w Polsce nie do końca jednak znajduje potwierdzenie w liczbach i jakości podmiotów – komentuje Piotr Żółkiewicz, przewodniczący komitetu inwestycyjnego w Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ. Zaznacza, że oczywiście istnieją wyjątki, na przykład krakowski Comarch. – Nasze wydatki na prace badawczo-rozwojowe rosną. W 2016 r. przekroczyły już 15 proc. przychodów i taki poziom z pewnością utrzymamy w 2017 r. – zapowiada Konrad Tarański, wiceprezes Comarchu. Innym przykładem może być giełdowa Selvita.
    – Jej działalność opiera się głównie na poszukiwaniu innowacyjnych rozwiązań biotechnologicznych, co pozwala jej na dynamiczny rozwój i przekłada się na prawie 400-proc. wzrost wartości od czasu debiutu na warszawskiej giełdzie – wskazuje Żółkiewicz. Dodaje, że bardzo często dział R&D pozwala zrobić przeskok z poziomu startupu do pełnowartościowego rynkowego gracza. Niestety, nie wszystkie polskie firmy są świadome znaczenia tego działu. – Tu należy wskazać czynnik, który może mocno podważyć wartość polskich firm technologicznych. Są to patenty, a dokładniej ich brak – mówi Żółkiewicz. W 2016 r. Urząd Patentowy Rzeczypospolitej Polskiej zarejestrował ponad 13,5 tys. wniosków. Niestety, ponad 95 proc. dotyczyło ochrony znaków towarowych i wzorów użytkowych, a jedynie garstka wynalazków. – Tajemnicą poliszynela jest to, że najbardziej innowacyjne polskie firmy zaczynają patentowanie od USA i Londynu, by przy wykorzystaniu paszportu europejskiego ochrona objęła również terytorium Polski. Wynika to z opieszałości polskiego Urzędu Patentowego – mówi Żółkiewicz. Dodaje, że wielu przedsiębiorców czy nawet naukowców nie ma też podstawowej wiedzy z zakresu ochrony patentowej. Przykład? Zdarza im się zaprezentować swoje dokonania np. na konferencji naukowej i nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób zamykają sobie drogę do opatentowania rozwiązania, nad którym pracują. Pocieszający jest natomiast fakt, że z roku na rok wzrasta liczba wniosków, które Polacy i polskie przedsiębiorstwa składają do urzędów patentowych.