Sekwencja zdarzeń na drodze do bessy i recesji

Nic nie wskazuje na to, by spodziewana czerwcowa podwyżka stóp procentowych w USA miała nagle wywołać tytułową bessę na giełdach, ale będzie to kolejny kroczek na drodze do takiego scenariusza. Wzięliśmy pod lupę historię, by pokazać co musiało się stać, by rynki akcji pogrążyły się w spirali spadkowej.

Publikacja: 11.06.2017 09:00

Sekwencja zdarzeń na drodze do bessy i recesji

Foto: Bloomberg

W okresach podwyżek stóp bessy jeszcze nie było

W okresach podwyżek stóp bessy jeszcze nie było

GG Parkiet

Według powszechnych oczekiwań analityków i uczestników rynku amerykańskiego Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC) pod wodzą Janet Yellen zdecyduje się na czerwcowym posiedzeniu (13–14 VI) na kolejną podwyżkę stóp procentowych (prawdopodobnie tradycyjnie o ostrożne 25 pkt bazowych). Jeśli tak się stanie, będzie to czwarta podwyżka od wybuchu kryzysu w 2008 r. Cykl zacieśniania polityki pieniężnej jest więc konsekwentnie kontynuowany (trzeba przyznać, że Fed potrafi z wyprzedzeniem umiejętnie przygotowywać rynki na swe działania).

Rosnące stopy staną się niebezpieczne, gdy przewyższą rentowność obligacji

Rosnące stopy staną się niebezpieczne, gdy przewyższą rentowność obligacji

GG Parkiet

Ponieważ polityka Rezerwy Federalnej ma ogromne znaczenie dla globalnych rynków finansowych, wypada odświeżyć nasze rozważania na ten temat.

EBC nawet jeszcze nie wystartował z podwyżkami

EBC nawet jeszcze nie wystartował z podwyżkami

GG Parkiet

Na razie potwierdza się sprawdzona historycznie reguła, zgodnie z którą w trakcie trwania cyklu podwyżek w USA na giełdach... panuje hossa. Przypomnijmy, że w poprzednim cyklu zaostrzania polityki pieniężnej za oceanem (lata 2004–2006) nasz rodzimy rynek akcji przeżył potężną falę wzrostową, która w kulminacyjnej fazie przerodziła się wręcz w bańkę spekulacyjną, windując wyceny szczególnie małych spółek do astronomicznych pułapów. Podwyżki stóp w USA wcale w tym nie przeszkodziły, przynajmniej od razu. Dlaczego? Najprostsza teoria jest taka, że podwyżki są zwykle oznaką siły gospodarki amerykańskiej i ogólnie globalnej, a silna gospodarka to wzrost zysków spółek, optymizm konsumentów itp. – czyli sytuacja korzystna dla rynków akcji.

Oczywiście nie oznacza to, że zaostrzanie polityki pieniężnej w największej gospodarce nie ma żadnego praktycznego wpływu. Ma, ale wpływ ten jest... opóźniony. Taka teoria wydaje się zresztą dość intuicyjna – zanim wyższe koszty pieniądza przełożą się na znaczne pogorszenie koniunktury, musi minąć nawet wiele miesięcy, w trakcie których firmy zaczną ciąć plany inwestycyjne, pojawią się pierwsze problemy z obsługą długów, a konsumenci zaczną uginać się pod presją wyższych kosztów kredytów.

Zaskakująca reguła

Na gruncie giełdowym to opóźnienie prowadzi do zaskakującej reguły. Dwie ostatnie wielkie bessy (2000–2002, 2008) miały miejsce nie wtedy, gdy Fed podnosił stopy, lecz gdy... je obniżał. I tutaj wytłumaczenie jest proste – obniżki kosztów pieniądza były wyrazem obaw przed rozkręcającym się spowolnieniem gospodarczym, a takie warunki przecież nie są korzystne dla rynków akcji. Oczywiście obniżki nie mogły automatycznie zatrzymać tych negatywnych procesów ze względu na wspomniane opóźnienie (efekty obniżek były widoczne dopiero później, kiedy rynki akcji weszły w okres hossy).

To sugerowałoby, że trwający cykl zaostrzania polityki pieniężnej w USA na razie nie stanowi jeszcze śmiertelnego zagrożenia dla akcji. Na razie, ale z upływem czasu takim zagrożeniem stać się może – co do tego nie ma wątpliwości. Kiedy to się może stać? Nie ma tu prostej reguły typu „sprzedaj po trzech podwyżkach" (w latach 2004–2006 było ich dziewięć!). Istnieje jednak bardziej skomplikowana, ale sprawdzona reguła – sygnałem ostrzegawczym przed recesjami była zwykle sytuacja, w której stopy Fedu wędrowały powyżej rentowności długoterminowych obligacji, np. dziesięcioletnich (to tzw. odwrócenie krzywej rentowności).

Taki sygnał nie jest jakimś „pewnikiem", podbudowanym niezłomną teorią ekonomiczną, ale popularne wytłumaczenie jest takie, że omawiany sygnał jest wyrazem niewiary rynku (ogółu inwestorów na rynku pieniężnym) w gospodarkę. Wolą w takiej sytuacji kupować przynoszące niższą rentowność dłuższe obligacje niż krótkoterminowe papiery, bo spodziewają się, że dochodowość tych drugich i tak pójdzie ostro w dół na skutek recesji i wymuszonego łagodzenia polityki pieniężnej – w ten sposób, na zasadzie „rynek ma zawsze rację" tłumaczony jest omawiany sygnał.

Dobra wiadomość jest taka, że z taką sytuacją na razie nie mamy do czynienia i nie będziemy mieć do czynienia nawet po spodziewanej czerwcowej podwyżce stóp. Gorsza – że w ostatnich miesiącach kroczek po kroczku zmierzamy w tę stronę. Jeszcze na jesieni ub.r. rentowność dziesięcioletnich obligacji USA była o prawie 2 pkt proc. wyższa od stopy Fedu. Po prawdopodobnej czerwcowej podwyżce ta różnica może skurczyć się poniżej 1 pkt proc. To efekt tego, że rynek obligacji niezbyt ochoczo reaguje na cykl zacieśniania polityki monetarnej i rentowność dłuższych papierów w ostatnich kilku miesiącach raczej spada, niż rośnie. Wiara w cudowny wpływ polityki ekonomicznej Trumpa szybko zaczęła „więdnąć".

Luzowanie trwa

Oczywiście 1 pkt proc. różnicy to ciągle na tyle sporo, że jest mało prawdopodobne, by wspomniany „śmiertelny" sygnał pojawił się w bliskiej przyszłości. Przy niezmienionym poziomie rentowności dziesięciolatek potrzeba byłoby jeszcze aż pięciu podwyżek stóp w dotychczasowym tempie (nie licząc zdyskontowanej już przez inwestorów czerwcowej), by doszło do odwrócenia krzywej dochodowości. Czyli na recesję i bessę mamy chyba jeszcze na szczęście sporo czasu...

Do tego zestawu sygnałów alarmowych można dorzucić jeszcze jeden. Nietypowy i być może stanowiący raczej swoistą ciekawostkę, ale wart odnotowania. Zacznijmy od tego, że po naszej stronie Atlantyku trendy w polityce monetarnej są zupełnie inne niż w USA. Europejski Bank Centralny kurczowo trzyma się ultraluźnej polityki (QE, rekordowo niskie stopy procentowe). Z historycznego punktu widzenia taka sytuacja nie dziwi. Działania EBC zwykle były bowiem mocno opóźnione względem Fedu, który zwykle dużo wcześniej wykazywał się inicjatywą. W latach 2004–2005 EBC zabrał się do podwyżek stóp dopiero po sześciu podwyżkach w USA (ciekawe, czy i tym razem tak będzie?). Z kolei kiedy Fed na jesieni 2008 r. miał za sobą już serię ostrych cięć stóp w celu obrony przed nadciągającą recesją, EBC... jeszcze raz podniósł stopy (czy decydenci w Europie nie widzieli, co się święci w gospodarkach?), by zaraz potem, po upadku Lehman Brothers też je zredukować. Kiedy już europejski bank próbował wyjść przed szereg i wykazać się inicjatywą, to okazał się to falstart – tak było z przedwczesnymi podwyżkami w 2011 r., z których EBC musiał się bardzo szybko wycofać.

Być może z tej historii płynie bardzo użyteczny morał dla inwestorów. Zauważmy, że zarówno w 2007 r., jak i w 2001 r., moment, w którym stopa Fedu spadła poniżej stopy EBC, był przysłowiowym ostatnim dzwonkiem do ewakuacji z rynku akcji (bessa już trwała lub miała właśnie nadejść). To dość przewrotna obserwacja, ale kto wie czy i tym razem tak się nie stanie. Na szczęście i na to mamy jeszcze sporo czasu. Zanim EBC „wydźwignie" się z dołka stóp procentowych i dogoni Fed, muszą upłynąć jeszcze długie miesiące. Rok 2018 to najwcześniejszy potencjalny termin, a bardziej realistyczny jest chyba rok 2019.

Reasumując, jeśli w czerwcu zgodnie z oczekiwaniami Fed po raz czwarty w tym cyklu podniesie stopy procentowe, nie będzie to jeszcze przysłowiowy „koniec świata", bo w opracowanej przez nas sekwencji zdarzeń jesteśmy ciągle na początku drogi do bessy.

Modelowa sekwencja zdarzeń prowadzących do bessy (na podstawie ostatnich 20 lat):

1. Fed zaczyna podnosić stopy procentowe.

2. EBC z opóźnieniem (nawet wielomiesięcznym) zaczyna podnosić stopy.

3. Odwrócona krzywa rentowności w USA (rentowność długich obligacji niższa od krótkoterminowych stóp).

4. Fed przestaje podnosić stopy (EBC ciągle podnosi).

5. Początkowy etap bessy.

6. Stopy w USA zostają obniżone poniżej poziomu EBC = ostatni dzwonek do ewakuacji.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza