Wszystko wskazuje na to, że przyjęcie przez Izbę Reprezentantów ustawy reformującej amerykański system podatkowy zakończy, a przynajmniej powstrzyma, spadkową korektę, widoczną od kilku dni na większości parkietów.
Wall Street ożyła
Amerykańscy inwestorzy najwyraźniej wierzyli, że ich reprezentanci przyjmą długo zapowiadany i przygotowywany projekt wielkiej reformy podatkowej, która według zapewnień Donalda Trumpa ma uszczęśliwić niemal wszystkich i zapewnić silny i trwały wzrost gospodarczy. W czwartek główne indeksy na nowojorskim parkiecie szły w górę już od początku notowań, nie czekając na informacje z Izby Reprezentantów. S&P500 i Dow Jones zyskały po 0,8 proc. i była to największa sesyjna zwyżka od prawie trzech tygodni. W końcówce handlu można było co prawda dostrzec niewielkie cofnięcie, ale prawdopodobnie nie będzie ono mieć większego wpływu na nastroje i w kolejnych dniach można liczyć na kontynuację „nieustającej" hossy. Ma ona zresztą wsparcie w postaci dobrych danych makroekonomicznych oraz w wynikach amerykańskich spółek. Na razie nie ma więc powodów do obaw, choć losy podatkowej reformy będą się ostatecznie ważyć w Senacie, którego decyzji nie sposób z całą pewnością przewidzieć ze względu na kruchą przewagę republikanów oraz wątpliwości, jakie wśród niektórych z nich budzą proponowane zmiany. Ta niepewność może stanowić pewną przeszkodę na drodze do pełnego rozwinięcia się giełdowego optymizmu.
Prawdopodobne zakończenie spadkowej korekty na Wall Street powinno się także przyczynić do poprawy nastrojów na pozostałych giełdach. Odreagowanie pojawiło się w miniony czwartek na parkiecie we Frankfurcie, gdzie DAX powrócił powyżej 13 tys. punktów, po serii ośmiu spadkowych sesji. Obrona tego poziomu powinna dodać europejskim bykom sił i ochoty do podjęcia próby kontynuacji zwyżki, choć na rychły test niedawnego historycznego rekordu raczej nie ma co liczyć. Dobre dane z gospodarki strefy euro nie robią już na inwestorach wielkiego wrażenia, a poważniejszym impulsem wzrostowym mogłoby się stać osłabienie euro, na co na razie się nie zanosi.
Surowce zaszły za daleko
Wszystko wskazuje na to, że trwający od końca czerwca rajd na rynku surowców wchodzi w fazę „zasłużonej" korekty. Zgodny do niedawna chór optymistów zaczęły zagłuszać coraz liczniej pojawiające się opinie kwestionujące fundamentalne podstawy hossy. Wśród nich znajdziemy powątpiewanie w utrzymanie dotychczasowej dynamiki globalnego wzrostu gospodarczego w kolejnych latach, obawy wynikające z prawdopodobnego chłodzenia chińskiego boomu inwestycyjnego oraz zwiększonej dbałości o środowisko, czyli ograniczanie rozwoju najbardziej „trujących" sektorów przemysłu, poglądy mówiące o tym, że przedłużenie przez OPEC porozumienia w sprawie limitów wydobycia jest już w pełni zdyskontowane, w przeciwieństwie do rosnącej aktywności na amerykańskich złożach łupkowych. Czyje racje ostatecznie przeważą, na razie trudno przewidzieć, ale nie ulega wątpliwości, że nastroje na giełdach towarowych uległy pogorszeniu. CRB Index po dotarciu w pierwszych dniach listopada do poziomu najwyższego od dziewięciu miesięcy znalazł się w miniony czwartek o 2 proc. niżej, zatrzymując się na najbliższym wsparciu. Nowy tydzień może więc przynieść rozstrzygnięcie w kwestii dalszego kierunku ruchu indeksu. Poprzednia korekta z przełomu września i października także wyczerpała swój potencjał po spadku o 2 proc., ale zasięg wcześniejszej, lipcowo-sierpniowej, wyniósł 4 proc.