Ostatnie tygodnie były bardzo burzliwe na giełdach. Indeksy zaliczyły solidny spadek w stosunkowo krótkim okresie. Czy to wstęp do głębszych zniżek, czy jedynie przystanek w drodze do kolejnych szczytów trwającej hossy?
Wiele na to wskazuje, że mamy do czynienia jedynie z dynamiczną korektą, która dzięki temu szybko powinna się zakończyć. W dłuższej perspektywie zakładamy powrót zwyżek. Najbardziej prawdopodobny scenariusz przewiduje kontynuację wzrostowego trendu na globalnych rynkach akcji w sytuacji korzystnego otoczenia makroekonomicznego. Kluczowe znaczenie ma kondycja amerykańskiej gospodarki. Paliwem do wzrostu cały czas są poprawiające się wyniki spółek. Dopóki zyski spółek rosną, dopóty nie zakładamy wejścia indeksów w trend spadkowy. Długość obecnego cyklu dobrych wyników spółek amerykańskich, podobnie jak całej gospodarki, można porównać jedynie do lat 90.
Biorąc pod uwagę zachowanie amerykańskiego rynku akcji, pojawienie się korekty nie powinno być zaskoczeniem. Zanosiło się na nią już od pewnego czasu. Z początkiem roku rynek akcji w USA osiągnął stan euforii, której efektem były dynamiczne zwyżki indeksów i nowe rekordy. Równocześnie wskaźniki wyprzedzające osiągnęły poziomy szczytowe, podobnie wysoki był poziom wykupienia rynku. Jednocześnie zmienność na rynkach niemal zamarła, czego najlepszym przykładem były ekstremalnie niskie wartości wskaźnika zmienności VIX, zwanego indeksem strachu. Skala oczekiwań inwestorów była już tak duża, że wyceny wielu spółek oderwały się od fundamentów. Sytuacja na rynku zaczęła przypominać rosnący spekulacyjny balon. Optymizm na giełdach podkopał jednak gwałtowny wzrost rentowności amerykańskich obligacji. Inwestorzy przestraszyli się scenariusza związanego z powrotem inflacji. Obawy te były nieco przesadzone, ale wystarczyły, by wywołać gwałtowną korektę na rynkach.
Czy to wszystko może oznaczać, że czas dobrej koniunktury na giełdach powoli dobiega końca?
Wskaźniki optymizmu inwestorów osiągnęły wysokie poziomy w ujęciu historycznym, co w połączeniu z wysokimi oczekiwaniami dotyczącymi scenariusza makro i wzrostu wyników spółek stanowi ryzykowną mieszankę. Samo to nie oznacza końca trendu wzrostowego, który przy utrzymującym się stabilnym otoczeniu może być kontynuowany. Chodzi raczej o ryzyko gwałtownej reakcji rynku, kiedy pojawią się pierwsze rozczarowania. Jesteśmy jednak już w mocno zaawansowanej fazie hossy – amerykańskim indeksom nie zostało już wiele miejsca do wzrostu. Spodziewamy się jeszcze jednej fali zwyżek na giełdach, która wyniesie indeksy na nowe rekordy. Moim zdaniem rośnie prawdopodobieństwo, że amerykańskie indeksy jeszcze w tym roku ustanowią szczyt hossy, a potem nastąpi ostateczny odwrót.