Chociaż sezon publikacji wyników rocznych na GPW ciągle trwa (co jest o tyle ciekawe, że pojawiają się już jednocześnie pierwsze dane za I kwartał), to jednak – po podaniu rezultatów przez największe spółki – można już powiedzieć coś konkretniejszego na temat ogólnego obrazu sytuacji.
Po raz pierwszy przy tej okazji sięgamy po dane Bloomberga, które mają tę zaletę, że mają długą historię (sięgają 2001 r.), a dodatkowo prezentują wyniki w formie przypisanej do indeksu WIG (przeliczone na punkty indeksowe), co jest o tyle korzystne, że skład tego indeksu nieustannie się zmienia.
Dane za ubiegły rok są trochę niejednoznaczne. Według aktualnych, wstępnych danych zysk netto przypadający na WIG, przeliczony na punkty indeksowe, nieco spadł (o 1,5 proc.) w 2018 r. względem poprzedniego roku, w którym to ustanowił nowy rekord. Jednak co ciekawe według innych kluczowych pozycji z raportów spadku za ubiegły rok w ogóle nie widać. Wręcz przeciwnie, pozycje takie jak przychody ze sprzedaży, EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) czy EBIT solidarnie sięgnęły w 2018 r. po nowe rekordy.
Analiza historyczna pokazuje coś jeszcze – na przestrzeni lat zysk netto jest najbardziej chwiejną pozycją z tych wymienionych. Wahania są w jej przypadku znacznie większe. Nie powinno to dziwić o tyle, że wynik netto, w angielskojęzycznej terminologii określany często jako „bottom line" („dolna linia" w sprawozdaniu), zawiera w sobie najwięcej jednorazowych, nieprzewidywalnych zdarzeń. Wyraźnie mniejszą zmiennością historyczną cechuje się EBIT (wynik operacyjny), na który nie mają wpływu np. koszty finansowe. A jeszcze bardziej „wygładzony" jest wynik EBITDA.
Pojawia się więc pytanie – która z tych pozycji jest najlepsza do długoterminowej oceny atrakcyjności WIG? Postanowiliśmy rozstrzygnąć tę kwestię, przeprowadzając prostą analizę statystyczną – sprawdziliśmy, która pozycja była najlepiej skorelowana z poziomami indeksu. Okazuje się, że najsłabiej skorelowany był... zysk netto. A najlepiej? EBITDA (korelacja na poziomie 89 proc.).