Oficjalnie nie ma żadnych powodów, by martwić się o gospodarkę USA. Zarówno Fed, jak i prezydent Donald Trump przekonują, że jej kondycja jest dobra. PKB wzrósł w I kwartale aż o 3,1 proc. – i to pomimo tzw. zamknięcia rządu (kilkutygodniowego odcięcia funduszy dla części administracji federalnej). Rezerwa Federalna spodziewa się, że wzrost w USA wyniesie w tym roku 2,1 proc., a Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje 2,3 proc. Stopa bezrobocia jest najniższa od pół wieku.
A jednak liczony przez nowojorski oddział Fedu wskaźnik określający prawdopodobieństwo recesji w ciągu najbliższych 12 miesięcy wynosił na koniec kwietnia 27,49 proc. i był najwyższy od sierpnia 2008 r. Wskaźnik prawdopodobieństwa recesji w USA podawany przez agencję Bloomberga wynosił w maju 25 proc. i był najwyższy do lata 2011 r. (czyli okresu, w którym rynkiem wstrząsnęło cięcie amerykańskiego ratingu kredytowego przez agencję Standard & Poor's). Ekonomiści ankietowani przez National Association for Business Economics (NABE) szacują ryzyko recesji w Stanach Zjednoczonych w tym roku tylko na 15 proc., ale w przyszłym już na 60 proc.
Powód do niepokoju daje też majowy odczyt indeksu PMI mierzącego koniunkturę w amerykańskich przemyśle. Wskaźnik ten spadł z 52,6 pkt w kwietniu do 50,5 pkt w maju, czyli najniższego poziomu od września 2009 r. Amerykański przemysł znalazł się więc na krawędzi stagnacji. – Wzrost zamówień sprzed kilku miesięcy zamienił się teraz w ich spadek. Zdarzyło się to po raz pierwszy, odkąd 10 lat temu zaczęto zbierać te dane – twierdzi Chris Williamson, główny ekonomista IHS Markit, firmy przeprowadzającej badania PMI. James Bullard, szef oddziału Rezerwy Federalnej w St. Louis, powiedział zaś w poniedziałek, że wkrótce mogą pojawić się powody, by obniżać główne stopy procentowe. – Wkrótce może być uzasadnione cięcie stóp – powiedział Bullard. Wyjaśnił, że zwiększona niepewność w światowej gospodarce, związana m.in. z wojnami handlowymi, może negatywnie wpływać na sytuację gospodarczą w USA.
Czynniki ryzyka
Zgodnie z medianą prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga wzrost gospodarczy w USA wyniesie w II kwartale bieżącego roku 2 proc., w trzecim – 2,2 proc., w czwartym – 2 proc., w I kwartale 2020 r. – 1,9 proc., w drugim – 1,8 proc., trzecim – 1,8 proc., a w czwartym – 1,9 proc. Cały czas będzie więc oscylować wokół 2 proc. Oczywiście pomiędzy prognozami poszczególnych ośrodków badawczych jest spory rozstrzał, ale przytłaczająca większość z nich mówi tylko o delikatnym spowolnieniu, a nie o recesji. Tylko dwa zespoły analityków spodziewają się spadku PKB w IV kwartale obecnego roku. Są to Kennesaw State University (-0,8 proc.) i SMBC Nikko (-0,4 proc.). Najwięksi optymiści to natomiast analitycy First Trust Advisors (3,5 proc.) i Julius Baer (3,2 proc., ale prognozują recesję w drugiej połowie 2020 r.).
Patrząc na spory rozstrzał pomiędzy prognozami największych optymistów i pesymistów, warto jednak pamiętać, że bardzo niewielu analityków przewidziało globalną recesję z lat 2008–2009. Gdy już były pierwsze oznaki kryzysu, wielu z nich wykazywało nadmierny optymizm. Np. MFW w październiku 2007 r. prognozował, że wzrost gospodarczy w USA wyniesie w 2008 r. 1,9 proc. Amerykański PKB skurczył się jednak o 0,1 proc. Twórcy tamtej prognozy mogą się usprawiedliwiać, że nie dało się przewidzieć upadku banku Lehman Brothers i będącej jego skutkiem fali paniki w globalnym systemie finansowym. Tak się jednak składa, że obecnie nad światową gospodarką również wisi wiele czynników ryzyka, które mogą doprowadzić do wielkich zawirowań. To m.in. wojny handlowe czy zagrożenia dla podaży ropy.