Jesteśmy na półmetku roku. Czas powrócić do naszego tradycyjnego zestawienia stóp zwrotu z wybranych aktywów inwestycyjnych.
Nie sposób podejść do tego tematu, nie odwołując się do analizy z początku stycznia, w której pod lupę wzięliśmy stopy zwrotu za 2018 rok. Zwracaliśmy wtedy uwagę, że zwycięzcą ubiegłorocznego rankingu okazał się dolar amerykański (drugie miejsce należało do obligacji), zaś przegranym – akcje (a na GPW szczególnie akcje małych spółek).
Główna konkluzja tamtej analizy była następująca: warto mieć zdywersyfikowany portfel (teza ponadczasowa), a w ramach niego dodatkowo przeważać te aktywa, które w poprzednim roku poradziły sobie najgorzej („przegrani"), kosztem tych, które poradziły sobie najlepiej („wygrani"). W tym przypadku do grupy przegranych zaliczyliśmy akcje, a do wygranych – dolara i obligacje. Te pierwsze warto było według tej tezy przeważać, a te drugie – niedoważać (przy czym przeważać/niedoważać nie oznacza popadania w skrajności, lecz pewne zwiększenie/zmniejszenie wagi względem typowego poziomu).
Jak taki portfel sprawdziłby się w pierwszym półroczu? Okazuje się, że całkiem nieźle. Dolar amerykański, którego wytypowaliśmy jako głównego kandydata do niedoważenia, radzi sobie w tym roku jak na razie relatywnie słabo – stopa zwrotu po pierwszym półroczu jest w okolicach zera. Jak na razie USD po ubiegłorocznym pobycie na samym topie naszego rankingu w I półroczu wylądował na ... samym dole zestawienia. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia nie po raz pierwszy na przestrzeni lat.
Jednocześnie sprawdza się również strategia przeważania ubiegłorocznych przegranych, czyli w tym przypadku – akcji. Wszystkie grupy akcji w naszym zestawieniu są po pierwszym półroczu wyraźnie na plusie. Pewnym zaskoczeniem może być natomiast fakt, że w ramach tych podgrup najsilniejsze jak na razie okazują się walory amerykańskie i z innych rynków rozwiniętych, a nie te z rynków wschodzących (które były najsłabsze w ub.r. i wydawać by się mogło, że w tym roku mogłyby być najsilniejsze). Pod tym względem obecna sytuacja przypominać może lata 2015–2016. Z pewnością jednym z „winowajców" tego stanu rzeczy są wojny handlowe – słynny majowy tweet prezydenta Trumpa w największym stopniu pogrążył właśnie emerging markets.