Od marca zarządza pan funduszem Skarbiec Rynków Surowcowych. Jakie surowce ma ta strategia w portfelu?
Benchmarkiem dla tego funduszu jest indeks CRB, w którym najpopularniejsze wśród inwestorów surowce, czyli złoto i ropa naftowa, stanowią odpowiednio nieco ponad 20 proc. i ok. 6 proc. składu. Cała reszta to surowce tzw. inne, które nieco umykają uwadze inwestorów. W podziale na grupy surowce energetyczne (głównie ropa i gaz) to nieco mniej niż jedna trzecia portfela, natomiast największą część zajmują surowce rolne (około 37 proc.). Poza tym w indeksie CRB mamy inne metale szlachetne oraz przemysłowe. Kiedy zacząłem współzarządzać funduszem Skarbiec Rynków Surowcowych, podjęliśmy decyzję, by unikać znacznych odchyleń od benchmarku, aby ograniczyć zmienność wyceny względem niego.
Oferta funduszy surowców krajowych TFI jest dość wąska. Czy ostatnie zwyżki surowców wzmogły zainteresowanie tego typu funduszami?
Krajowe fundusze surowców nie są homogeniczne, odnoszą się do bardzo różnych indeksów i klas aktywów. My skupiamy się np. na pośrednich inwestycjach w rynek surowców za pośrednictwem ETF-ów. Są z kolei fundusze, które inwestują w surowce bezpośrednio, oraz takie, które w portfelu mają np. akcje spółek wydobywczych. Z opinii, jakie zebrałem, wynika, że klienci poszukują raczej prostej ekspozycji na rynek surowców niż funduszu, który agresywnie będzie się starał z tym rynkiem wygrywać.
Sam rynek surowców jest w dziesięcioletnim trendzie spadkowym, więc dziś ta klasa aktywów nie jest popularna wśród klientów. Można z tego wysnuć dwa wnioski. Z jednej strony mogło dojść do strukturalnej zmiany, w wyniku której ta klasa aktywów straciła na atrakcyjności. Z drugiej – po dłuższym okresie zapomnienia surowce mogą pokazać pazur. Naszym celem jest, aby klienci mieli możliwość ekspozycji na szeroki rynek surowców niekoniecznie za pośrednictwem akcji spółek.