Marzec przyniósł duże spadki i wysoką zmienność na rynku, ale też pojawiły się sygnały, że inwestorzy indywidualni wcale nie odwrócili się od giełdy, a wręcz przeciwnie. Branża maklerska miała więc chyba bardzo dobry miesiąc? Wy także?
Tak, zdecydowanie. Chociaż od kilku już lat jesteśmy liderem pod względem liczby otwieranych rachunków maklerskich, a nasz udział w obrotach na giełdzie systematycznie rośnie, to marzec tego roku jest bezprecedensowy pod względem biznesowym. Nie tylko otworzyliśmy 13 razy więcej rachunków netto niż w marcu 2019 r., ale również kilkakrotnie więcej niż w styczniu czy lutym 2020 r., a były to bardzo dobre miesiące. Dodatkowo obserwujemy o wiele większą aktywność naszych klientów na rynku, co oczywiście znajduje swoje potwierdzenie w naszym bardzo dużym wzroście procentowego udziału w obrotach. Ta aktywność realizowana jest zarówno przez dotychczasowych, jak i nowych klientów. Ponad 70 proc. nowo otwieranych rachunków jest zasilanych środkami w ciągu kilku dni, a następnie realizowane są transakcje. Wiele dotychczas „uśpionych" rachunków na nowo się aktywizuje. Cieszą nas te wyniki, tym bardziej że cały nasz model biznesowy zakłada bardzo dużą samodzielność klientów, którzy realizują swoje działania przez internet.
Czy pana zdaniem nie jest za wcześnie na to, aby faktycznie wchodzić teraz na rynek?
Problem pandemii koronawirusa i związane z tym konsekwencje tak dla światowej, jak i naszej lokalnej gospodarki, są sytuacją zupełnie nową, której nie da się z niczym porównać. Dlatego jakiekolwiek pisanie scenariuszy, co się będzie działo na rynku, jest obarczone ogromnym ryzykiem i nie zaryzykuję prognozowania. Obserwując jednak zachowania naszych klientów, widzimy, że część z nich chce wykorzystać chwilowe momentum na rynku i ich działania mają charakter krótkotrwały i spekulacyjny, aby skorzystać na odbiciu. Jeżeli akceptują duże ryzyko inwestycji i silną zmienność, to dobrze. Z drugiej strony jest też wielu klientów, którzy zajmują pozycje na mocno przecenionych walorach i nie reagują na chwilowe wahania. Zakładamy, że mogą chcieć inwestować długoterminowo, licząc na przyszłą hossę, być może podobnie jak po kryzysie 2008–2009. To oczywiście również obarczone jest sporym ryzykiem, ale pojawiają się analizy, które wskazują na to, że taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny. Niezależnie od przyjmowanych strategii i chwilowych zdarzeń na rynku, moim zdaniem powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność. Żelazna zasada dywersyfikacji inwestycji również i teraz powinna być stosowana, a utrzymanie płynności powinno być priorytetem. Jeżeli ktoś ma płynną „poduszkę finansową" z punktu widzenia swoich potrzeb gotówkowych, to zainwestowanie nadwyżki na giełdzie wydaje się być dobrym pomysłem. Zawsze trzeba jednak pamiętać o ryzyku. Konsekwencje koronawirusa w diametralnie różny sposób wpływają obecnie na poszczególne gałęzie gospodarki. Wystarczy porównać np. sektor gamingowy czy spółki medyczne z branżą turystyczną lub odzieżową. Dobra selekcja spółek jest teraz kluczowa. A co będzie dalej, bardzo trudno powiedzieć.
W krótkim terminie większa aktywność inwestorów może oczywiście cieszyć maklerów, ale co w dłuższym terminie? Czy jest szansa, aby nowi klienci dłużej zostali na rynku?