Poprzednia dekada była czasem, w którym maksymalizowano zyski korporacji. Sprzyjała temu m.in. globalizacja. Trend ten w tej dekadzie może zahamować bądź się zmienić. Spodziewamy się, że w kolejnych latach strumień pieniędzy się odwróci i będzie płynął od korporacji do pracowników, co z kolei będzie w długim terminie tworzyło nacisk na marże. Weszliśmy w czas keynesizmu, protekcjonizmu i redystrybucji. Jest to ta sama teza, o której pisaliśmy w prezentacjach ze stycznia i maja 2020 r.
W długim terminie stopa zwrotu zależy od wycen spółek, natomiast w krótkim jedyne, co się liczy, to trend. Trend z kolei jest odzwierciedleniem po pierwsze płynności, a po drugie nastawienia inwestorów do spekulacji. Wyceny w krótkim i średnim terminie nie mają większego znaczenia. Siłę trendu najlepiej oceniać, analizując sam rynek, a nie próbując zgadnąć, co wydarzy się w ekonomii w ciągu kolejnych 12 miesięcy. Rynek jest sprawniejszy w dyskontowaniu sytuacji gospodarczej. Ekonomiści co do zasady nie są w stanie przewidzieć żadnej recesji, z kolei rynek nierzadko się myli i „przewidział" ich sporo za dużo. Niemniej per saldo uważamy, że to rynek daje nam najlepsze informacje.
Jakie to są sygnały?
Dostrzegamy kilka czynników, które układają się w jedną całość. Przede wszystkim od dołka z 2020 r. mijają już prawie dwa lata. Do tego w ostatnich tygodniach mocno rośnie liczba spółek z głównych giełd, które wyznaczają nowe roczne dołki na cenach akcji. Owszem, bywa, że indeksy mogą latami rosnąć dzięki wąskiemu gronu spółek i nie stanowi to problemu. Jednak ekspansja firm na rocznych minimach jest problemem. Do tego dochodzą różnego rodzaju dywergencje, m.in. na wskaźnikach zmienności, czy spreadach obligacji korporacyjnych. Biorąc pod uwagę te trzy wymienione elementy, wskazana jest większa ostrożność niż przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Zwłaszcza że wyceny na części rynków są wysokie (nie dotyczy to Polski). Rozsądnie jest więc mieć mniejsze zaangażowanie w akcje niż jeszcze rok temu. Trend wzrostowy trwa, ale powyższe czynniki wskazują, że zdecydowanie słabnie. Przez ostatnie dwa lata kluczowa dla osiągania wyników była duża alokacja, choć oczywiście selekcja spółek też pomagała. Dziś skupiamy się na selekcji akcji firm i to ona jest najważniejsza, a nie wysoka alokacja.
Skoro nie akcje, to czy warto rozglądać się za przecenionymi obligacjami skarbowymi?
Wobec obligacji jesteśmy nastawieni neutralnie. Brak jest dla nas przekonujących sygnałów, w którą stronę pójdzie w najbliższej przyszłości ten rynek. Przy czym nie jesteśmy specjalistami od niego i nie musimy mieć na nim zajętej żadnej pozycji. U zarządzających jest to często bardzo trudne, ale czasami dobrze jest umieć poczekać i nic nie robić, by mieć czas na ocenę sytuacji.