– Zapewne nie użyłbym słowa rajd, jeśli chodzi o opis potencjalnego wzrostu cen, a tym samym spadku rentowności długoterminowych obligacji skarbowych w ostatnich miesiącach tego roku, ale raczej określiłbym taką okoliczność jako obraz dostosowania do rzeczywistości – przyznaje Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji, Investors TFI. Jak zauważa, ostatni pokaz siły na rynku długu ma miejsce w obliczu wzrostu napięć geopolitycznych (nawrót wojny celnej między USA a Chinami), wyraźnego spadku cen ropy (składnika definiującego szeroko pojętą percepcję trendów inflacyjnych), słabszych danych napływających z rynku pracy w USA (ostatnio trudniej dostępnych w związku z zamknięciem amerykańskiego rządu) oraz przy wysokim prawdopodobieństwie kontynuacji stopniowego cięcia stóp procentowych przez Fed. – Nieco niższym rentownościom długoterminowych obligacji towarzyszą dziś także lekko korekcyjne nastroje na rynkach akcji, natomiast zakładanie jakiegoś istotnego i szybkiego spadku rentowności (a tym samym rajdu cen tych obligacji) oznaczałoby, że odwrót inwestorów od rynków akcji przyjąłby znacznie poważniejszą formę (w skali i czasie trwania), a Fed wpadłby w tryb paniki gwałtownie obniżając stopy procentowe. Póki co, trudno jest znaleźć mocne podstawy do oczekiwania załamania się rynków akcji pod naporem prawdziwych obaw recesyjnych – twierdzi Niedzielewski. Jak przyznaje, są powody do przejścia przez fazę krótkiej korekty, ale w końcówce roku powinna ona być już przeszłością. – Dlatego, choć spadek rentowności obligacji, którego właśnie doświadczamy ma prawo być kontynuowany, to jednak nie przeceniałbym jego skali. Inflacja wciąż jest wyższa (a w strefie euro zbliżona) od celów inflacyjnych banków centralnych, a deficyty fiskalne i potrzeby pożyczkowe rządów raczej większe niż mniejsze, stąd premia czasowa, jakiej mogą wymagać inwestorzy na rynku długoterminowych obligacji ma prawo być wyższa niż w minionej dekadzie – tłumaczy ekspert Investors TFI. Według Niedzielewskiego z tej perspektywy wciąż można opisywać generalny stan rynku obligacji jako okres wyższych stóp (rentowności) na dłużej. – Jedynie prawdziwa recesja w gospodarce mogłaby zmienić ten paradygmat – podkreśla.
Podobnego zdania jest Jakub Liebhart, wiceprezes Eques Investment TFI. – Rynek pracy w USA znalazł się w impasie (nawet jeżeli przyczyna leży – oprócz szeroko omawianej sztucznej inteligencji – po stronie niższego poziomu imigracji czy normalizacji zatrudnienia w sektorze rządowym zamiast słabnącej gospodarki), a inflacja nie wykazuje spodziewanego jeszcze kilka miesięcy temu taryfowego impetu. Biorąc pod uwagę podwójny mandat Fedu, może to wpływać na dalsze decyzje o cięciu stóp procentowych i umacnianiu się obligacji – przewiduje. Zdaniem Liebharta spadkowa ścieżka inflacji w projekcjach makroekonomicznych oraz gołębie wypowiedzi prezesa NBP również wspierają tezę o potencjale polskich papierów skarbowych. – Jednak do rajdu omawianych instrumentów i powrotu odwrotnej korelacji potrzeba recesyjnego paliwa, które mogłoby przynieść np. kontynuacja eskalacji wojny handlowej (kontrola minerałów ziem rzadkich to już nowy etap), zatrzymująca gospodarkę czy pogłębienie się tendencji widocznych na rynku pracy w USA – mówi.
Obligacje bezpieczną przystanią
Według Jakuba Taborowicza, zarządzającego portfelami asset management w TFI PZU, IV kwartał może okazać się korzystny dla rynku obligacji skarbowych. – W Polsce, mimo spodziewanej przerwy w serii obniżek stóp procentowych, stabilizująca i zbliżająca się do celu NBP inflacja tworzy sprzyjające warunki dla wzrostu cen obligacji. Jednakże rosnący deficyt budżetowy oraz obawy o przyszłość ratingów kredytowych będą ograniczać skalę potencjalnych zysków – twierdzi Taborowicz.
Według eksperta TFI PZU na rynkach globalnych, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, oczekiwane dalsze działania Rezerwy Federalnej w kierunku łagodzenia polityki monetarnej będą wspierały wyceny obligacji i będą pozytywnie wpływać na nastawienie inwestorów. – W warunkach rosnącej niepewności geopolitycznej, związanej m.in. z chaotycznymi działaniami amerykańskiej administracji, obligacje mogą ponownie zacząć pełnić funkcję bezpiecznej przystani w okresach spadków na światowych giełdach akcji. Dla inwestorów oznacza to szansę na skuteczną dywersyfikację portfela oraz zabezpieczenie przed zmiennością rynku – tłumaczy.
Prognozy wskazują na możliwy spadek rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich w kierunku 5 proc. – Taki ruch mógłby przełożyć się na atrakcyjne stopy zwrotu dla papierów o stałym kuponie oraz funduszy dłużnych posiadających je w portfelach w najbliższym okresie. IV kwartał może być czasem, w którym rynek obligacji ponownie udowodni swoją siłę – przewiduje Taborowicz.