Choć Rada Polityki Pieniężnej obcięła stopy procentowe tydzień temu, dopiero w ostatnich dniach rentowności dziesięcioletnich papierów skarbowych wyraźniej zniżkują. Wygląda na to, że to bardziej efekt oddziaływania innych rynków długu.
Do rajdu potrzeba recesji
Do 5,38 proc. zniżkowało we wtorek oprocentowanie krajowych papierów dziesięcioletnich. Już w poniedziałek w cenach zamknięcia wskaźnik ten znalazł się najniżej od połowy sierpnia. Podobny ruch dostrzeżemy za oceanem, gdzie dochodowość papierów dziesięcioletnich w październiku zmalała już o kilkanaście punktów bazowych i testuje wrześniowe dołki. Umocnieniu papierów skarbowych na rynkach globalnych i polskim towarzyszą spadki akcji, choć dotychczasowa przecena ledwie nadszarpnęła tegoroczne stopy zwrotu. Przypomnijmy, że jeszcze w ubiegłym tygodniu indeksy amerykańskie i niemiecki biły historyczne rekordy.
Czy ostatnie dni mogą być początkiem rajdu obligacji skarbowych i czy będziemy mieli powrót do starej zasady odwrotnej korelacji między akcjami i obligacjami?
– Zapewne nie użyłbym słowa rajd, jeśli chodzi o opis potencjalnego wzrostu cen, a tym samym spadku rentowności długoterminowych obligacji skarbowych w ostatnich miesiącach tego roku, ale raczej określiłbym taką okoliczność jako obraz dostosowania do rzeczywistości – przyznaje Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji, Investors TFI. Jak zauważa, ostatni pokaz siły na rynku długu ma miejsce w obliczu wzrostu napięć geopolitycznych (nawrót wojny celnej między USA a Chinami), wyraźnego spadku cen ropy (składnika definiującego szeroko pojętą percepcję trendów inflacyjnych), słabszych danych napływających z rynku pracy w USA (ostatnio trudniej dostępnych w związku z zamknięciem amerykańskiego rządu) oraz przy wysokim prawdopodobieństwie kontynuacji stopniowego cięcia stóp procentowych przez Fed. – Nieco niższym rentownościom długoterminowych obligacji towarzyszą dziś także lekko korekcyjne nastroje na rynkach akcji, natomiast zakładanie jakiegoś istotnego i szybkiego spadku rentowności (a tym samym rajdu cen tych obligacji) oznaczałoby, że odwrót inwestorów od rynków akcji przyjąłby znacznie poważniejszą formę (w skali i czasie trwania), a Fed wpadłby w tryb paniki gwałtownie obniżając stopy procentowe. Póki co, trudno jest znaleźć mocne podstawy do oczekiwania załamania się rynków akcji pod naporem prawdziwych obaw recesyjnych – twierdzi Niedzielewski. Jak przyznaje, są powody do przejścia przez fazę krótkiej korekty, ale w końcówce roku powinna ona być już przeszłością. – Dlatego, choć spadek rentowności obligacji, którego właśnie doświadczamy ma prawo być kontynuowany, to jednak nie przeceniałbym jego skali. Inflacja wciąż jest wyższa (a w strefie euro zbliżona) od celów inflacyjnych banków centralnych, a deficyty fiskalne i potrzeby pożyczkowe rządów raczej większe niż mniejsze, stąd premia czasowa, jakiej mogą wymagać inwestorzy na rynku długoterminowych obligacji ma prawo być wyższa niż w minionej dekadzie – tłumaczy ekspert Investors TFI. Według Niedzielewskiego z tej perspektywy wciąż można opisywać generalny stan rynku obligacji jako okres wyższych stóp (rentowności) na dłużej. – Jedynie prawdziwa recesja w gospodarce mogłaby zmienić ten paradygmat – podkreśla.