Ostatnie dni na GPW nie przyniosły za wielu emocji. W przypadku dużych spółek ostatnie kilka sesji upłynęło w dość minorowych nastrojach i tylko dzięki względnie dobremu zachowaniu banków poziom indeksu utrzymywał się na niezmienionym poziomie. Wyjątkiem tutaj była końcówka sesji w środę, gdzie indeksy po godzinie 14 zaczęły dość dynamicznie jak na zmienność z ostatnich dni zyskiwać na wartości. Podczas czwartkowej sesji i to wsparcie przestało działać, przez co indeks WIG20 przez większą cześć sesji tracił na wartości. Zachowanie rynku w czwartek jest o tyleż symptomatyczne, że od kilku tygodni inwestorzy żyli największym debiutem ostatnich lat, czyli IPO Żabki. Tym tłumaczono wcześniejsze spadki, tym też można było wytłumaczyć dobre wyniki podczas środowej sesji. Kurs otwarcia Żabki na poziomie +6 proc., który potem spadł do przedziału +1 proc. - +2 proc., trudno jest nazwać spektakularnym. I tym w mojej ocenie tłumaczyć należy powrót do słabych nastrojów na GPW. Oczywiście na ocenę samego debiutu jest zdecydowanie zbyt wcześnie, ale na to przyjdzie czas później. Co równie ważne, czwartkowe spadki miały miejsce w otoczeniu dość dobrego zachowania się rynków bazowych. Zarówno niemiecki DAX, który walczy o nowe ATH, jak i futures na kluczowe indeksy amerykańskie zachowywały się bardzo dobrze.
W Stanach Zjednoczonych rytm indeksom nadają wyniki spółek. Z wyłączeniem drobnego potknięcia po wynikach ASML, gdzie przeceniła się większość spółek półprzewodnikowych, zachowania rynków w ostatnich dniach należy określić jako dobre. Co prawda nie publikował jeszcze żaden z gigantów IT, ale z opublikowanych dotychczas wyników, przede wszystkim dużych banków, rysuje się jak na razie dość optymistyczny obraz sytuacji. Zarówno Nasdaq, jak i S&P 500 w pierwszej połowie miesiąca pięły się w górę. Warto mieć jednak z tyłu głowy dwa czynniki. Im bliżej końca października, tym więcej znaczenia będą miały odczyty makroekonomiczne oraz wypowiedzi poszczególnych członków FOMC przed zaplanowanym na 6–7 listopada posiedzeniem Fedu. Ponadto jeszcze przed posiedzeniem Fedu 5 listopada odbędą się wybory prezydenckie. Wybór każdego z kandydatów będzie mieć określone reperkusje rynkowe. Na ten moment w sondażach prowadzi Donald Trump i bukmacherzy dają mu obecnie aż 56,5 proc. procent szans na zwycięstwo. Oczywiście sam wynik wyborów to jedno, duże znaczenie będzie miał też fakt, co się będzie działo potem, wystarczy wspomnieć dość trudne oddawanie władzy w latach 2020–2021. Pytanie też, jakie będą pierwsze deklaracje nowego prezydenta. Osiem lat temu obietnica obniżki podatków korporacyjnych wepchnęła rynek amerykański na falę wzrostu, w której de facto z drobnymi potknięciami znajduje się obecnie. I co prawda sytuacja geopolityczna, jak i gospodarcza w USA jest zupełnie inna niż pod koniec 2016 r., to reakcja rynku na wyniki wyborów może być równie dynamiczna. Pytanie tylko, w którym kierunku.