W tym roku rynki finansowe pozostawały pod dominującym wpływem jednego czynnika. Chodzi oczywiście o dynamicznie rosnącą inflację, co skutkowało wyraźnym wzrostem kosztu pieniądza. Droższe finansowanie było nadrzędnym katalizatorem takich zmian, jak przecena stałokuponowych obligacji czy aktywów o dłuższym duration (przykładowo akcje spółek wzrostowych). Wydaje się jednak, że narracja rynkowa zaczyna się zmieniać i na horyzoncie pojawia się wyczekiwana dezinflacja.

Już latem tego roku wielu inwestorów podjęło pierwszą próbę gry pod spadek tempa wzrostu globalnej inflacji. Miało to ostudzić jesienne poczynania bankierów centralnych. Wówczas te nadzieje spaliły na panewce. Tym razem po raz drugi wchodzimy do tej samej rzeki, z tym że prawdopodobieństwo sukcesu wydaje się być większe niż wcześniej. Najnowsze odczyty inflacyjne okazują się nieco niższe od oczekiwań, obniżyły się ceny sporej grupy surowców, nieco zmieniło się także postrzeganie procesów gospodarczych przez społeczeństwa. Obecnie bowiem da się zauważyć większy wzrost obaw co do kondycji gospodarczej, a obawy co do dalszego wzrostu inflacji się zmniejszyły.

Hipotetycznie rozkręcenie się dezinflacyjnej narracji powinno pozytywnie przekładać się na większość przecenionych w tym roku aktywów. Chodzi zarówno o obligacje, jak i akcje. Także amerykański dolar w tym środowisku powinien przestać zyskiwać na wartości, gdyż zmaleje presja na dalszy wzrost kosztu pieniądza w USA. Pytanie jednak, czy Rezerwa Federalna będzie mogła sobie pozwolić na zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych. W praktyce bowiem dopiero koniec cyklu, a najlepiej przejście do obniżek stóp, byłoby prawdziwym „pivotem”, którego wszyscy wydają się z utęsknieniem wyczekiwać. Co musiałby się stać, żeby taki prawdziwy „pivot” nastąpił?

Odpowiedź na to pytanie nie jest zbyt trudna. Otóż globalna gospodarka musiałaby wejść w recesję. Historycznie rzecz biorąc, to właśnie recesje zmuszały Fed do zmiany swojego podejścia z jastrzębiego na gołębie. To pewien paradoks obecnego zachowania cen wielu aktywów. Ich ceny rosną bowiem w oczekiwaniu na „pivot” Fedu, choć ten najprawdopodobniej nastąpi dopiero w recesyjnym środowisku. Pytanie, czy to środowisko rzeczywiście będzie tak korzystne dla tych aktywów? W przypadku obligacji tak może być, ale przy założeniu, że nie ujawni się żaden nowy kryzys związany z wysokim zadłużeniem. Dla akcji takie środowisko będzie mniej korzystne, choć wiele zależy od długości i skali recesji. Jeżeli więc procesy dezinflacyjne rzeczywiście będą postępowały, to nadrzędny wpływ na większość aktywów będzie miało prawdopodobieństwo wystąpienia recesji oraz jej charakter. W praktyce to są najważniejsze pytania na najbliższy czas.