Praktycznie większość relacji bazuje na zaufaniu. Gdy jego nie ma, trudno o rozwój. Wydaje się, że w przypadku polskiego rynku kapitałowego waluty zwanej zaufaniem brakuje od bardzo dawna. Najprawdopodobniej właśnie dlatego Polacy jako inwestycyjny kierunek upatrzyli sobie nieruchomości. Niestety, w tym względzie nie jesteśmy do końca konsekwentni, gdyż problem z zaufaniem dotyczy nie tylko rynku kapitałowego, ale jest zdecydowanie szerszy. Dotyka więc wszystkich aktywów zlokalizowanych nad Wisłą. Właśnie dlatego należy dywersyfikować swoje inwestycje, także geograficznie.

Po wybuchu wojny w Ukrainie coraz więcej rodaków zaczyna dostrzegać taką potrzebę. Wzrosło więc zainteresowanie inwestycjami zagranicznymi, a GPW stała się jeszcze mniej popularna. Trudno się dziwić takiej postawie. Statystyki mówią same za siebie. Indeks WIG20 przez ostatnią dekadę stracił 40 proc., podczas gdy indeks S&P 500 wzrósł w tym czasie o 160 proc. Po części dysproporcję można tłumaczyć fenomenalnym zachowaniem Wall Street w tym czasie, ale to tylko część prawdy. Jeżeli bowiem spojrzymy na zachowanie niemieckiego DAX-a, to w tym czasie dał on zarobić ponad 70 proc., więc mimo ostatnich perturbacji zachował się zdecydowanie lepiej od rynku przy Książęcej. Różnica jest gigantyczna, pomimo silnych gospodarczych powiązań, które przynajmniej w teorii powinny przekładać się także na zależność w przypadku rynku giełdowego.

Osobiście jednak zawsze zachowuję pewien dystans do tego typu porównań, szczególnie w przypadku indeksu WIG20, który w przeciwieństwie do DAX-a nie jest indeksem dochodowym. Jednakże jeżeli spojrzymy na uwzględniające wypłacane dywidendy indeksy WIG20TR i WIG, to obraz tylko niewiele się polepsza. WIG20TR pozostaje bowiem pod kreską o 18 proc., a WIG co prawda wychodzi na plus, ale wynoszący zaledwie 7 proc. przez dziesięć lat. Można więc usiąść i lamentować nad trudną sytuacją, ale nie można zapominać, że także na GPW są dostępne atrakcyjne instrumenty. Można wymienić całą listę spółek, którym się udało i przez ostatnie lata ich akcje przyniosły fenomenalne stopy zwrotu. Takie porównania nie są jednak praktyczne z punktu widzenia zwykłego Kowalskiego, który szukać powinien prostszych i w swej naturze mniej ryzykownych rozwiązań. Co ciekawe, także takie są dostępne przy Książęcej, ale niestety nie zdobyły zbyt dużej popularności.

Mowa o ETF-ach, które dopiero od niedawna zaczęły się rozwijać i zyskiwać na znaczeniu. Są jednak także dostępne dwa instrumenty notowane już ponad dziesięciu lat. Chodzi o produkty Lyxor’a odzwierciedlające indeksy S&P500TR i DAX-a. Oba nie zabezpieczają przed ryzykiem walutowym, co w ostatnim czasie było dla nich dodatkowym wsparciem. Jeżeli ktoś trzymałby je przez ostatnie dziesięć lat, to na chwilę obecną miałby zysk wynoszący odpowiednio 375 proc. i niemalże 100 proc. Takimi roz­wiązaniami nie warto już gardzić, szczególnie że można je mieć na kontach z jednoczesnymi preferencjami podatkowymi. Z ogólnym brakiem zaufania niestety ciężko się walczy, nawet liczbami, które przecież nie kłamią.