Dwie strony medalu

To może być przełomowy kwartał na Wall Street. Czy będzie jeszcze tąpnięcie, zanim rynek wróci do wzrostu, czy ten powrót właśnie się zaczyna?

Publikacja: 03.10.2022 21:00

Marcin Kiepas, analityk Tickmill

Marcin Kiepas, analityk Tickmill

Foto: MATERIAŁY PRASOWE

Pierwsza sesja w październiku rozpoczęła się na Wall Street od wzrostów indeksów. I to sporych. Zupełnie inaczej niż w Europie, gdzie rano indeksy spadały i dopiero w kolejnych godzinach notowań znacząca ich grupa zdołała wyjść na plusy. W czym oczywiście spora była zasługa mocnego startu handlu na nowojorskim parkiecie. A w zasadzie odreagowania silnych spadków z końca września.

Nowy tydzień, nowy miesiąc i jeszcze nowy kwartał to doskonała okazja do oddzielenia grubą kreską tego wszystkiego, co działo się na giełdach w ostatnich dwóch miesiącach. A nie działo się dobrze.

Kryzys energetyczny, trwająca już siedem miesięcy wojna w Ukrainie i szalejąca inflacja niosą ze sobą widmo głębokiej recesji w Europie. W USA strach przed twardym lądowaniem gospodarki jest mniejszy, ale za to cykl agresywnych podwyżek stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną, który prawdopodobnie potrwa do początku 2023 roku, budzi obawy o zyski firm, zepchnięcie gospodarki w recesję i ciąży na wycenach aktywów.

Rynki obawiają się również o kondycję chińskiej gospodarki, co dopełnia ten katalog strachu, który w tym roku spycha globalne giełdy coraz niżej.

Nic więc dziwnego, że indeks S&P 500 kończył wrzesień na poziomie 3585,62 pkt, czyli poniżej czerwcowego dołka i najniżej od końca 2020 roku, co przełożyło się na stratę od początku roku o prawie 24,8 proc. Klasyczna giełdowa bessa. Bessa, której końca nie widać, bo wiele z opisanych wyżej ryzyk nie tylko się utrzymuje, ale jak w przypadku kryzysu energetycznego w Europie może jeszcze zimą eksplodować. Ba, dochodzą nowe ryzyka. Jak weekendowe spekulacje o problemach banku Credit Suisse, co automatycznie przywołuje na myśl wspomnienie o upadku Lehman Brothers.

Jest jednak i druga strona medalu. Zupełnie odarta z emocji: statystyka i rachunek prawdopodobieństwa. Otóż wspomniany S&P 500, który od styczniowego maksimum do zamknięcia z ostatniego piątku stracił ponad jedną czwartą swej wartości, jednocześnie zaliczył trzy kolejne spadkowe kwartały.

Czarna seria? Fakt. To najdłuższa taka seria od kryzysu finansowego z lat 2007–2009. Wtedy indeks spadał aż przez sześć kolejnych kwartałów. Czy może ona teraz się powtórzyć? Teoretycznie tak. O ile tylko założymy, że rynki finansowe, a przede wszystkim banki centralne i władze niczego się nie uczą. Ale to byłoby dość odważne założenie. Dlatego bezpieczniej przyjąć, że nie będzie „powtórki z rozrywki”. A to prowadzi do dość optymistycznego wniosku, że to może być przełomowy kwartał na Wall Street. Nie wiadomo jeszcze, w jakiej konfiguracji. Czy najpierw będzie jeszcze jakieś tąpnięcie, zanim rynek wróci do trendu wzrostowego? Czy może ten powrót właśnie się zaczyna. Statystyka sugeruje jednak, że ostrożny optymizm jest wskazany.

Okiem eksperta
Wysokie oczekiwania inwestorów
Okiem eksperta
Europa podejmuje decyzje...
Okiem eksperta
WIG z apetytem na rekordy
Okiem eksperta
Cisza przed czy po burzy?
Okiem eksperta
Bliski Wschód pretekstem zakończenia wzrostów?
Okiem eksperta
Rynek już czeka na wyniki technologicznych gigantów