Sierpniowy odczyt inflacji w USA ponownie wprowadził niepokój na amerykańskim rynku długu. O ile niektóre kraje wciąż zmagają się z rosnącą inflacją, o tyle w USA jej szczyt został już najprawdopodobniej osiągnięty, a problemem pozostaje tempo spadku. Wśród ekonomistów pojawia się coraz więcej opinii wskazujących na to, że inflacja przybrała cechy „lepkości”. W praktyce oznacza to, że stosunkowo dobra sytuacja konsumentów w USA uniemożliwia hamowanie inflacji w relatywnie szybkim tempie.

Trudno oczekiwać, by po jastrzębim wystąpieniu w Jackson Hole J. Powell na konferencji po posiedzeniu Fedu nagle złagodził swoją retorykę. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że lipcowe wystąpienie szefa Fedu zostało zinterpretowane jako „gołębie”, co w perspektywie czasu okazało się pomyłką. To sprawia, że J. Powell może być w swoich wypowiedziach wyjątkowo powściągliwy, a to rynkom niekoniecznie musi się podobać. Najlepszym możliwym scenariuszem na ten moment byłoby zasygnalizowanie, że wrześniowa podwyżka o 75 pkt baz. będzie ostatnią o tak dużej skali, a w listopadzie Fed pokusi się co najwyżej o 50 pkt baz. Warto w tym momencie nadmienić, że aktualne wyceny rynkowe wskazują na to, że w rok 2023 gospodarka USA będzie wchodziła ze stopą procentową znajdującą się powyżej 4 proc.

Niewątpliwie Rezerwa Federalna będzie na początku kolejnego roku bardzo uważnie monitorować skutki dotychczasowego zacieśniania polityki monetarnej, którego efekty przekładają się na realną gospodarkę z opóźnieniem ok. trzech–czterech kwartałów. Na razie sytuacja na rynku pracy pozostaje stabilna, ale Fed doskonale zdaje sobie sprawę, że zbyt restrykcyjne podejście może to szybko zmienić. Silna pozycja konsumenta, o której wspomniano na początku, wynika w dużej mierze ze zgromadzonych w czasie pandemii nadwyżek pochodzących z programów stymulacyjnych. Wydaje się jednak, że ich poziom został już silnie wyczerpany, a wysokie ceny produktów (w tym przede wszystkim paliw) coraz bardziej drenują kieszenie Amerykanów.

Fed, podobnie jak wiele innych banków centralnych, popełnił błąd, zaklinając zbyt długo rzeczywistość oraz zwlekając z rozpoczęciem cyklu podwyżek. Wydaje się jednak, że jeszcze większym błędem byłoby zbyt mocne podniesienie stóp procentowych, które wprowadziłoby amerykańską gospodarkę w głęboką recesję i wymusiło na członkach FOMC w niedługim czasie rozpoczęcie szybkiego tempa obniżek. Ten czynnik, i nie tylko, skłania nas do traktowania niektórych prognoz zakładających zakończenie cyklu podwyżek za oceanem w okolicach 4,5–5 proc. z dużym dystansem.