Ryzyka regulacyjne dotyczące spółek technologicznych, ograniczenie akcji kredytowej oraz kryzys w branży deweloperskiej stały się czynnikami, które skutecznie zniechęcały do inwestowania w Państwie Środka. Obecnie roczna stopa zwrotu indeksu Hang Seng znajduje się w okolicach -21 proc., najciekawsze jednak wydarzyło się w marcu, gdy wspomniany indeks w ciągu kilku dni zanurkował o ok. 20 proc., po czym w równie spektakularny sposób zaczął odrabiać straty.

Marcowe załamanie było efektem nałożenia się dwóch czynników. Po pierwsze, wzrost liczby zakażeń koronawirusem w Chinach sprawił, że Pekin w obliczu nieskuteczności stosowanych wcześniej szczepionek powrócił do kontrowersyjnej metody walki z pandemią o nazwie „zero-covid" (jak wskazuje Goldman Sachs, w wyniku tego wprowadzono lockdowny w obszarach, które odpowiadają za ok. 30 proc. PKB). Po drugie, świat zaczął obawiać się potencjalnych napięć w relacjach pomiędzy Chinami a USA i Europą w obliczu niejasnego stanowiska Państwa Środka w kwestii wojny w Ukrainie. Paradoksalnie wspomniane załamanie okazało się jednak przełomowe i sprawiło, że dotąd obojętna na słabość chińskiego rynku akcji rada państwa zadeklarowała interwencyjne działania stabilizacyjne. Co więcej, w ostatnich tygodniach mogliśmy zaobserwować wyraźne wycofanie się władz Chin z ofensywy regulacyjnej. Ustępstwa pojawiły się nawet w stosunku do spółek notowanych na Nasdaq w kwestii udostępniania wrażliwych danych amerykańskim regulatorom.

Faktem jest to, że aktualne wyceny wskaźnikowe chińskich spółek technologicznych są nieporównywalnie niższe względem ich amerykańskich odpowiedników. Warto zauważyć, że niskie ceny stały się zachętą do ogłoszenia ogromnych programów skupu akcji własnych przez takich gigantów technologicznych jak Alibaba czy Xiaomi. Dla zilustrowania różnicy w skali wycen można przytoczyć wartość wskaźnika ceny do prognozowanego zysku, który w przypadku obu spółek nie przekracza 15, podczas gdy dla całego indeksu Nasdaq jest to około 24.

W przypadku rynku chińskiego możemy mieć do czynienia z przełomem. Wprowadzone lockdowny mają negatywne reperkusje gospodarcze, jednak zakładamy, że w kolejnych miesiącach Pekin zwiększy akcję stymulacji fiskalnej. Oprócz tego warto wspomnieć o luźniejszej polityce monetarnej. Podczas gdy na rynkach bazowych tematem numer jeden pozostaje inflacja oraz idące za tym zacieśnianie polityki monetarnej, w przypadku Chin coraz więcej mówi się o zwiększaniu akcji kredytowej. Gdy dodamy do tego ograniczenie ryzyk regulacyjnych oraz założenie, że najgorsze w chińskiej branży deweloperskiej już minęło, Chiny stają się wyjątkowo ciekawym miejscem na mapie inwestycyjnej na ten rok.