W ostatnim czasie wśród ekonomistów i obserwatorów rynku coraz częściej zaczęło przewijać się słowo „stagflacja". Termin ten określający zjawisko spowalniającej gospodarki i wysokiej inflacji szczególnie wpisuje się w obecne otoczenie, w którym niemal cały świat zmaga się z surowcowym szokiem podaży. Tymczasem amerykańska Rezerwa Federalna w ubiegłym tygodniu rozpoczęła wyczekiwany od kilku miesięcy cykl podwyżek stóp procentowych, a prezes Fedu J. Powell twardo stoi na stanowisku, że gospodarka USA dysponuje solidnymi fundamentami i w najbliższych latach nie grozi jej recesja.

Kilka dni po wspomnianej podwyżce szef Fedu postanowił pójść o krok dalej i w wyraźnie „jastrzębi" sposób ogłosił, że jeżeli będzie to konieczne, Fed nie zawaha się przyspieszyć tempa zacieśniania polityki monetarnej. W praktyce oznacza to rosnące prawdopodobieństwo przyspieszenia cyklu podwyżek, które według analityków Goldmana Sachsa mogą w maju i czerwcu wynieść po 50 pb. Stanowcze słowa Powella szybko doczekały się rynkowej reakcji w postaci silnego wzrostu rentowności na krótkim końcu krzywej dochodowości. Amerykańskie obligacje dwuletnie po raz pierwszy od maja 2019 r. przekroczyły poziom 2 proc., dokonując tym samym dużego kroku w kierunku zjawiska inwersji krzywej, które w przeszłości bywało zwiastunem recesji.

Zjawisko to w historii ostatnich 50 latach wyprzedzało recesję średnio o kilkanaście miesięcy. Ostatni raz odwrócenie krzywej rentowności na wykresach pary 2- i 10-letnich obligacji skarbowych widać było w 2019 r. i również poprzedziło recesję, choć oczywiście należy zaznaczyć, że była ona wynikiem przede wszystkim wybuchu pandemii. Recesja jednak jak szybko przyszła, tak szybko poszła – zdecydowana reakcja monetarno-fiskalna prędko przywróciła amerykańską gospodarkę na właściwe tory rozwoju, przyczyniając się tym samym do problemu, z którym przystało walczyć teraz, czyli z inflacją.

Pomijając incydent odwrócenia krzywej w 2019 r. i późniejszą recesję w 2020 r., która była wysoce „niestandardowa", w czterech na pięć ostatnich przypadków indeks S&P 500 osiągał między momentem inwersji krzywej a wejściem w fazę recesji dwucyfrową stopę zwrotu. Wyjątkiem od tej reguły było jedynie pęknięcie bańki internetowej w 2001 r. Oznacza to, że sygnał ten nie jest bynajmniej natychmiastowym zwiastunem bessy. Tym bardziej że na przestrzeni ostatnich lat polityka monetarna wyraźnie „odkleiła" się od dawnych standardów, a dbałość Fedu o „odpowiedni" poziom wycen na rynkach znajduje się wysoko na liście priorytetów banku.