Analiza techniczna, analiza fundamentalna, inwestowanie w wartość, dywersyfikacja czy też pasywne inwestowanie. To są obszary najczęściej wymieniane przez inwestorów pytanych, co biorą pod uwagę, podejmując decyzje inwestycyjne. Osoby z dłuższym stażem rynkowym wiedzą, że te zagadnienia w różnej konfiguracji pojawiają się od lat, a nawet od dekad. Jednak od stycznia możemy dodać jeszcze jedną nową kategorię. Ogólnie nazwiemy ją polityką, a szczegółowiej chodzi o wypowiedzi lub ich brak ze strony administracji USA. Będąc konsekwentnym, musimy dodać administracje innych krajów, które adekwatnie reagują na nową rzeczywistość globalizacji i handlu międzynarodowego.
Czemu o tym piszę? Piątek zapowiadał się spokojnie. W kalendarzu makroekonomicznym nie było jakichś szczególnie ważnych odczytów. Indeksy giełd światowych odpoczywały, tworząc krótkie korekty i przygotowując się do kolejnego rajdu na północ. Wtem na rynek europejskich parkietów wpadło małe tsunami. Dłuższą chwile zajęło znalezienie jego przyczyny. Była nim polityka, a konkretnie zapowiedź nowych, dużych ceł ze strony USA. Dziś piszę o tym ze spokojem, bo ceł nie będzie, a przynajmniej nie w najbliższych dniach. Trzy dni (wliczając weekend), jedna wypowiedź i wykresy są tam, gdzie były przed tą groźbą. Ktoś mógłby pomyśleć, że to jakaś manipulacja kursem. Jednak to były nowe realia funkcjonowania rynków finansowych. W piątek pojawiła się przyczyna i reakcja, która znajduje swoje konsekwencje na wykresie. W poniedziałek ten mechanizm się powtórzył jako efekt „wycofania” europejskich ceł, a może amerykańskich? Trudno się już połapać.
Z technicznego punktu widzenia byki przewidziały taki scenariusz. Wcześniej wydłużyły impulsy wzrostowe. Pozwoliło to na wykorzystanie przełamanych historycznych szczytów jako punktów odniesienia dla końca korekt. Piątkowe minima na niemieckim parkiecie wypadły w okolicach 23 500 punktów. Szczyt zamienił się w dołek. Klasyczna zasada zmiany ról podtrzymuje trend wzrostowy. Co wydarzyło się na WIG20? Zakończył ruch wtórny przed dotarciem do poziomu 2600 punktów. To szeroka strefa dawnego długoterminowego oporu. Jego weryfikacja od góry to pozytywny sygnał dla naszych inwestorów. W Hiszpanii było podobnie. Francja i UK także nie ucierpiały na „politycznym” czynniku wpływającym na nasze decyzje.
To, co mnie trochę martwi, to zmienność. Ale zmienność wypowiedzi poszczególnych przywódców. Brak stałości w podjętych decyzjach nie tylko przeszkadza firmom w prowadzeniu ich działalności, ale także nam inwestorom. Choć zawsze znajdzie się jakaś grupa, która na tym zarobi. Pytanie tylko, czy to jest jeszcze inwestowanie, czy też trading krótkoterminowy? Z drugiej strony, jeżeli ktoś w piątek nie czytał wiadomości i komentarzy, to może uznać, że przecież nic się nie stało. Poniedziałkowe otwarcie było tam, gdzie sesja rozpoczęła się w piątek, a w niektórych przypadkach już nawet wyżej. Ignorancja może być lekarstwem na tę nową zmienną. Gorzej, jeżeli stanie się ona ogólnoświatowym standardem.