W przypadku ponad 95 proc. spółek z indeksu S&P 500, które opublikowały raporty, zagregowana dynamika wzrostu zysku na akcję wyniosła 13 proc. r./r. Warto zauważyć, że na początku sezonu wyników oczekiwania analityków zakładały wzrost niemal o połowę niższy. Mieliśmy zatem do czynienia po raz kolejny ze sporym pozytywnym zaskoczeniem. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu są jednak wyraźne rewizje w dół prognoz na kolejne kwartały. Na początku roku szacowano, że w całym 2025 r. zyski spółek z S&P 500 wzrosną o 15 proc., podczas gdy obecnie oczekuje się około 10 proc.

Na pierwszy rzut oka szczególnie duże wrażenie mogą robić wyniki w sektorze ochrony zdrowia – według danych FactSetu zagregowany zysk na akcję wzrósł w tej grupie spółek o ponad 40 proc. r./r. Warto jednak zwrócić uwagę, że ponadprzeciętna dynamika wzrostu jest w dużej mierze efektem dwóch spółek (Bristol Myers Squibb i Gilead Sciences), które na skutek niskiego efektu bazy wniosły największy wkład do wspomnianej, ponad 40-proc. dynamiki na poziomie całego sektora. W przypadku wyłączenia obu tych spółek zagregowana dynamika wzrostu zysku w sektorze ochrony zdrowia byłaby cztery razy niższa.

Nie zmienia to jednak faktu, że poturbowany sektor ochrony zdrowia w USA, legitymujący się wskaźnikiem ceny do prognozowanego zysku na poziomie 16, jest aktualnie jednym z najtańszych na Wall Street. Kluczową rolę zaczęła w ostatnim czasie odgrywać polityka handlowa. Farmaceutyki dotychczas wyłączone z taryf celnych znalazły się w centrum uwagi Donalda Trumpa, który zagroził, że wkrótce może się to zmienić. W tzw. międzyczasie napłynęła z Białego Domu koncepcja „najwyższego uprzywilejowania”, która za pomocą rozporządzenia wykonawczego miałaby wymuszać obniżki cen leków sprzedawanych przez amerykańskie koncerny farmaceutyczne na rynku krajowym.

Patrząc przez pryzmat ostatnich tygodni, bardzo trudno powiedzieć, ile ze wspomnianych działań faktycznie znajdzie zastosowanie w praktyce, a ile jest formą wywierania presji w negocjacjach handlowych przede wszystkim z Unią Europejską. Sektor farmaceutyczny jest niewątpliwie kością niezgody między USA i UE. Należy jednak zwrócić uwagę, że jest to kwestia szczególnie drażliwa pod kątem społecznym. Zatem jakiekolwiek działania skutkujące ograniczeniem dostępu do leków lub wzrostem ich cen są szczególnie ryzykowne politycznie. Tymczasem cykl wyborczy jest nieubłagany – w przyszłym roku w USA odbędą się wybory do Izby Reprezentantów oraz częściowe wybory do Senatu. Jeżeli republikanie liczą na utrzymanie większości w obu izbach, zapewne są świadomi tego, że wprowadzanie rewolucji w problematycznym w USA sektorze ochrony zdrowia może być mieczem obosiecznym.