Silny złoty to nadal wynik splotu tych samych czynników – dobrych nastrojów na rynkach światowych i dobrych danych makroekonomicznych z Polski. Zagraniczni inwestorzy docenili publikację krajowego wskaźnika PMI, który po wyraźnym wzroście w lipcu znalazł się na najwyższym poziomie od ponad roku. To kolejny argument za tym, iż Polska może uniknąć recesji, a najgorsze mamy już za sobą (w tym tonie wypowiedzieli się dzisiaj Dariusz Filar i Jan Czekaj z RPP). Z kolei opublikowane przez resort finansów szacunki dotyczące lipcowej inflacji, która najprawdopodobniej utrzymała się na poziomie 3,5 proc. r/r mogą sugerować, iż o żadnych obniżkach stóp procentowych przez RPP do końca roku może już nie być mowy. To kolejny argument przemawiający na korzyść złotego. Teraz celem stają się okolice 4,05 zł za euro.

Tak będzie o ile na rynkach światowych nie zobaczymy korekty na rynkach akcji – dzisiaj pewną słabość można było zaobserwować w ostatnich godzinach handlu na WIG20. Jak na razie dane makroekonomiczne są wciąż dobre – rano PMI w Chinach (52,8 pkt. w lipcu wobec 51,8 pkt. w czerwcu), w strefie euro PMI dla przemysłu (46,3 pkt. wobec prognozy 46,0 pkt.) i wreszcie kluczowe dane dotyczące indeksu ISM dla przemysłu w USA – tutaj odczyt wyniósł 48,9 pkt., wobec 44,8 pkt. w czerwcu. Te ostatnie dane świetnie wpisują się w koncepcję lansowaną przez byłego szefa FED, Alana Greenspana, którego zdaniem PKB w USA w III kwartale wyniesie nawet +2,5 proc. W efekcie nie ma się co dziwić reakcji rynku – poziom 1,4337 został złamany i po godz. 16:20 notowania EUR/USD naruszały poziom 1,44. To otwiera drogę do 1,46-1,47, czyli poziomów notowanych ostatnio w grudniu ub.r. A to z kolei może sprawić, iż za dolara już wkrótce zapłacimy mniej, niż 2,80 zł.

Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ S.A.