To oznaczałoby dalsze umocnienie dolara w kolejnych dniach. A scenariusz taki staje się coraz bardziej prawdopodobny i to nie za sprawą potencjalnych interwencji niektórych banków centralnych o których głośno było jeszcze rano.
Wyręczą nas w tym Arabowie, a konkretnie zataczające coraz większe kręgi zamieszanie wokół Dubai World. Pozornie nic nie znacząca informacja, iż największy fundusz rządowy Zjednoczonych Emiratów Arabskich ma problemy finansowe i prosi o odroczenie terminu płatności obligacji, doprowadziła do dość nerwowych reakcji inwestorów. Przede wszystkim jest to dla nich spore zaskoczenie, gdyż dotychczas arabskie fundusze były uznawane za dość stabilne, a ten region świata był wskazywany jako miejsce, gdzie kryzys nie dotarł.
W efekcie rosną obawy związane z zaangażowaniem się zagranicznych banków w tym regionie, a inwestorzy na świecie wyprzedają akcje firm, których udziały są w rękach arabskich inwestorów (wcale nie tych z Dubaju). To wszystko zachęca do redukcji spekulacyjnych pozycji opartych o strategie carry-trade. To rzutuje na też naszego złotego, który po południu zbliżył się do poziomu 4,14 zł za euro i 2,7550 zł za dolara. Wydaje się, że złoty może jednak jeszcze nieco stracić. Pozytywne informacje pojawią się dopiero w poniedziałek rano, a będą to dane o PKB za III kwartał.
EUR/USD: Na wykresie 4H widać, że spadek zatrzymał się na wsparciu 1,5015. Niemniej strefa 1,5050-60 została naruszona, a wskaźniki potwierdzają trend spadkowy. Rejon 1,5050 powinien stać się na powrót mocnym oporem. Spadek poniżej 1,5015 otworzy drogę do 1,4990. Nie wykluczam sytuacji w której jutro rano euro będzie warte 1,4975 USD (to kolejne kluczowe wsparcie).
Marek Rogalski – analityk DM BOŚ S.A.