O godzinie 10:23 za dolara trzeba było zapłacić 2,7381 zł, natomiast euro kosztowało 3,9335 zł. Brak potencjalnych impulsów w dniu dzisiejszym sprawia, że do końca dnia może utrzymać się ograniczona zmienność.
Dzisiejszy dzień jest przysłowiową ciszą przed burzą, jaką mogą wywołać licznie publikowane w tym tygodniu dane makroekonomiczne z Polski i ze świata. Jutro zostaną opublikowane dane o bilansie płatniczym i podaży pieniądza w Polsce, seria raportów z Chin (w tym inflacja CPI) oraz dane o sprzedaży detalicznej i inflacji PPI w USA. Zaplanowane jest też wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke oraz posiedzenie Banku Japonii.
Dzień później inwestorzy poznają najważniejsze obecnie dane z Polski, czyli majowy raport o inflacji konsumenckiej. Analogiczne dane napłyną też z USA. Będą one uzupełnione o dane o produkcji przemysłowej i indeks NY Empire State.
W czwartek światło dzienne ujrzy protokół z posiedzenia RPP oraz dane o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu. Na świecie uwaga będzie koncentrować się na decyzji ws. stóp procentowych Narodowego Banku Szwajcarii, inflacji HICP w Strefie Euro oraz kolejnych danych z USA (nowi bezrobotni, bilans płatniczy, indeks Fed z Filadelfii). Tydzień zakończy publikacja polskich raportów o produkcji przemysłowej i cenach produkcji oraz amerykańskich indeksów Uniwersytetu Michigan i wskaźników wyprzedzających.
Z punktu widzenia złotego istotne będzie to, na ile w maju silny był wzrost inflacji w kraju, czy amerykańskie dane wciąż rozczarowują oraz na ile hamuje chińska gospodarka. Nieco mniejszy wpływ na nastroje może mieć kwestia problemów gospodarczych Grecji. Niemniej jednak, co pokazują rekordowe notowania CDS-ów, temat ten wciąż pozostaje aktualny.