Mimo że polski dług jest najdroższy od jesieni 2010 roku, ciągle wydaje się, że drzemie w nim potencjał do wzrostu cen. Trudno uwierzyć, by rynkowi zaszkodziła ubiegłotygodniowa informacja o przeprowadzeniu w IV kwartale nieplanowanych dotychczas przez MF emisji obligacji o dłuższych terminach zapadalności mających na celu finansowanie potrzeb pożyczkowych na 2012 rok. Z przeprowadzonych obliczeń wynika bowiem, że w samym wrześniu po odliczeniu planowanej podaży inwestorzy mogą powiększyć stan posiadania wolnych środków z tytułu wykupu obligacji, bonów i wypłaconych odsetek o około 7–9 mld zł. Można sądzić zatem, że taka sytuacja powinna stymulować dalszy spadek rentowności długu. Istotnym zagrożeniem dla takiego scenariusza pozostaje jednak zaostrzająca się walka o depozyty. Banki zgłaszające co piątek popyt o wartości blisko 100 mld zł na bony pieniężne płacące w skali roku 4,50 proc. są gotowe płacić dużo więcej za depozyty.