Wczoraj po południu lider Demokratycznej Lewicy wyszedł z propozycją powołania wspólnego rządu – mający 19 mandatów DIMAR mógłby okazać się wystarczającym partnerem dla Nowej Demokracji i PASOK, które w wyborach osiągnęły 149 głosów w 300 osobowym parlamencie. Część obserwatorów odebrała to jako pozytywny sygnał i wolę do znalezienia kompromisu. Niemniej Fotis Kouvelis zaznaczył, iż chciałby poważnych renegocjacji ustaleń nt. ostatniego bailoutu, które zostały zaakceptowane w lutym przez rząd Lukasa Papademosa. To warunek, który może wydawać się trudny do zaakceptowania przez liderów PASOK i ND, ale nie skreślający możliwości osiągnięcia kompromisu. Bo o tym, iż proces reform powinien zostać nieco rozmiękczony mówił w czwartek sam Ewangelos Wenizelos (szef PASOK), a szef Nowej Demokracji jeszcze w lutym przez długi czas nie chciał się zgodzić na postulaty społeczności międzynarodowej. Misja Wenizelosa skończy się w weekend i nie można wykluczyć, że to on zostanie premierem (jest do zaakceptowania przez DIMAR i społeczność międzynarodową) – to może ucieszyć rynki finansowe, ale na krótko. Taki rząd nie będzie tak pro-reformatorski jak technokratyczny gabinet Papademosa i będzie dążył do rozmiękczenia procesu reform – na tyle, na ile zgodzi się społeczność międzynarodowa i efektem tego nie będzie konieczność opuszczenia strefy euro. Można, zatem spodziewać się coraz większych tarć na arenie międzynarodowej, zwłaszcza, że zarówno Niemcy, jak i przedstawiciele Komisji Europejskiej (wczorajsze słowa Olliego Rehna) mówią wyraźnie, iż nie ma możliwości renegocjacji warunków bailoutu. Tyle, że alternatywą dla rządów ND-PASOK-DIMAR jest koalicja radykalnej SYRIZY i komunistów po wyborach w czerwcu (najnowsze sondaże w zasadzie nie wykluczają takiego scenariusza), która byłaby najgorszym rozwiązaniem - Grecja jeszcze w tym roku opuściłaby strefę euro i pogrążyła się w gospodarczym chaosie. Reasumując – na dłuższą metę Grecy będą stwarzać wiele problemów, ale w krótkim okresie można spodziewać się rozwiązań, które poprawią nastroje inwestorom. Jeżeli w weekend uda się powołać rząd, to już poniedziałek ten temat będzie kluczowym wydarzeniem na posiedzeniu Eurogrupy, która i tak miała zająć się sytuacją w Grecji.
Kolejną kwestią, która będzie podejmować uwagę inwestorów, będzie kwestia pakietu ratunkowego dla hiszpańskich banków – to główny temat rozpoczynającego się o godz. 10:00 posiedzenia gabinetu premiera Mariano Rajoya. Wczoraj wieczorem Financial Times podał, iż Hiszpanie prowadzą nieoficjalne negocjacje z Komisją Europejską, aby ta zgodziła się przesunąć o rok termin w którym miał zostać osiągnięty cel na poziomie 3 proc. PKB (pierwotnie miał być to rok 2013). Powodem miałaby być konieczność przeprowadzenia gruntownej „naprawy" sektora bankowego, a także przeprowadzenia rewolucji w finansach samorządów. Warunkiem miałoby być przedstawienie szczegółowego i wiarygodnego planu działań w w/w kwestiach. Tyle, że to jednocześnie sygnał, iż Hiszpanie nie wypełnią w tym roku kryterium spadku deficytu w okolice 5,3 proc. PKB – jak na to zareaguje rynek długu? Czy inwestorzy będą mieli wystarczające podstawy, aby dać Hiszpanii kolejny kredyt zaufania? To jest możliwe tylko w sytuacji, kiedy zarówno Komisja Europejska, jak i Europejski Bank Centralny przedstawią gwarancje dodatkowego wsparcia Madrytu, gdyby ten potrzebował dodatkowej pomocy – a to z oczywistych względów (polityczno-prawnych) może być dość trudne. Reasumując, o ile Grecy mogą w najbliższych godzinach poprawić nastroje, o tyle na hiszpańskim rynku długu może być w najbliższych dniach jeszcze bardziej nerwowo.
Kolejnym czynnikiem na który będą zwracać uwagę inwestorzy w najbliższych godzinach będą niedzielne wybory w niemieckim landzie Północna Nadrenia-Westfalia. Zamieszkały aż przez 18 milionów Niemców, jest uznawana za kluczowy region przed przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu. Jeżeli koalicja Angeli Merkel powtórzy klęskę z ostatniego rozdania w Schleswig-Holstein (z 6 maja), a takie jest ryzyko, to może być to ostateczny sygnał, iż dotychczasowa polityka powinna zostać zmieniona. Być może doprowadzi to też do sytuacji, w której Niemcy będą bardziej skłonni zaakceptować francuskie propozycje, aby skupić się bardziej na wspieraniu wzrostu gospodarczego, niż na cięciach. Tyle, że nie zostanie to pozytywnie odebrane przez rynki finansowe.
Dzisiaj w kalendarzu poza konferencją prasową szefa hiszpańskiego rządu mamy dane z USA – o godz. 14:30 inflację PPI za kwiecień, a o godz. 15:55 nastroje konsumenckie Uniw. Michigan na połowę maja. Drugi odczyt będzie istotniejszy, gdyż głębszy od oczekiwanego spadek (do 76,2 pkt.) byłby sygnałem, iż konsumenci zaczynają obawiać się rynek pracy.
EUR/USD: Możliwy szybki powrót w rejon 1,3030-80?
To, że rynek nie był w stanie w ostatnich godzinach zejść poniżej 1,29, to sygnał, iż należy zastanowić się, czy w krótkim okresie nie czeka nas tzw. short-squeeze, czyli gwałtowny ruch w górę oparty o pokrywanie krótkich pozycji w oparciu o nieoczekiwane, pozytywne wydarzenie (np. powołanie rządu w Grecji w najbliższy weekend, o czym pisałem powyżej). Na dziennym wykresie można wyrysować szeroki kanał spadkowy, którego dolne ograniczenie uzasadnia poziomy ostatnich minimów w rejonie 1,29. Obecnie rynek zmaga się ze strefa oporu 1,2945-65, której złamanie będzie sygnałem do przyspieszenia zwyżki. Ostatecznie (perspektywa do poniedziałku rano) może ona sięgnąć okolic 1,3030-80 (niewykluczone, że bliżej górnego ograniczenia – widoczny znak „v" na wykresie). Zwłaszcza, że w okolicach 1,3095 przebiega istotna linia oporu pociągnięta po minimach ze stycznia, marca i kwietnia b.r. – można będzie, zatem potraktować ten wzrost jako klasyczny ruch powrotny. To, że później rynek powinien powrócić do spadków świadczą chociażby potencjalne problemy Hiszpanii i Niemiec, o czym pisałem w poprzednich akapitach.