Przede wszystkim na wynik wyborów w Grecji, ale jako że ten poznamy dopiero w niedzielę inwestorzy muszą czymś żyć do tego czasu. Lukę tę od jutra wypełniać będą dane z USA.
Powoli opadają emocje po weekendowej deklaracji pomocy dla Hiszpanii. Jak już pisaliśmy w kilku komentarzach konstrukcja tej pomocy jest naszym zdaniem niewłaściwa i stąd pierwsza pozytywna reakcja rynku dość szybko obróciła się w rozczarowanie. We wtorek agencja Fitch ostrzegła, iż możliwe są dalsze działania w zakresie ratingu, gdyby sytuacja Hiszpanii nadal się pogarszała. To zaś oznaczałoby otarcie się o rating śmieciowy, gdyż już teraz Fitch ocenia Hiszpanię na BBB.
Nastroje starał się poprawić szef chicagowskiego oddziału Fed deklarując poparcie dla dodatkowej ekspansji monetarnej w USA, jednak jest on znany z bardzo gołębich poglądów, stąd jego wypowiedź nie zrobiła większego wrażenia na rynkach.
Ciekawie wygląda sytuacja techniczna pary EURPLN. Nawiązując do jej opisu z komentarza porannego warto odnotować, iż linia szyi formacji podwójnego dna na poziomie 4,3150 rzeczywiście została przetestowana i póki co obroniona. Jeśli taki stan rzeczy utrzyma się do końca dnia, powinno to zwiastować osłabienie złotego wobec euro w krótkim terminie.
W środę w USA opublikowane będą dane o sprzedaży detalicznej. W kwietniu dane te rozczarowały – sprzedaż wzrosła zaledwie o 0,1% m/m, a wzrost w skali roku był najniższy od sierpnia 2010. Konsensus rynkowy przewiduje, iż dane za maj nie będą lepsze (-0,2% m/m i również 6,1% R/R). Pół godziny wcześniej poznamy dane o inflacji w Polsce. Oczekujemy odczytu na poziomie 3,7% R/R wobec konsensusu na poziomie 3,8%. We wtorek o godzinie 14.45 euro kosztowało 4,3270, dolar 3,4660, zaś frank 3,6030 złotego.