Chiny: Ludowy Bank Chin ustalił średni kurs wymiany USDCNY na poziomie 6,5533 wobec 6,5548 wcześniej (to najmocniejszy kurs juana od 6 stycznia b.r.). Jednocześnie tamtejszy urząd statystyczny poinformował o wyraźnym spadku zysków firm operujących w sektorze przemysłowym – w grudniu zmniejszyły się one o 4,7 proc. r/r, co w ujęciu zanualizowanym za 2015 r. daje wynik na poziomie -2,3 proc. wobec +3,3 proc. odnotowanych w 2014 r. Odnotowano, że gorsze wyniki są efektem pogorszenia się popytu zagranicznego, ale i też wewnętrznego (!). W depeszach agencyjnych pojawiło się też wezwanie byłego doradcy PBOC, który opowiedział się za szybką decyzją, co do uruchomienia ogromnego programu stymulacyjnego gospodarki, na wzór tego, który został wdrożony podczas kryzysu wywołanego upadkiem banku Lehman Brothers.
Naszym zdaniem:
Na chińskich parkietach było dzisiaj nerwowo, chociaż ostatecznie Shanghai Composite stracił zaledwie 0,5 proc., a CSI300 zniżkował o 0,35 proc. Na wykresach pojawiły się świece doji z dolnymi cieniami, co może zapowiadać potencjalne przesilenie nastrojów w perspektywie najbliższych dni. Nerwowość na rynkach jest wynikiem braku konkretnych zapowiedzi, co do możliwych działań ze strony banku centralnego, czy też rządu. Jak widać dla inwestorów ogromne operacje płynnościowe reverse repo przeprowadzane przez PBOC w ostatnich dniach to za mało. Pozostaje, zatem czekać na deklaracje, co do możliwego programu stymulacyjnego, które być może zobaczymy w najbliższych dniach. Jaka będzie ich skala? Zdaniem cytowanego przez agencje byłego doradcy PBOC, Yu Yongdinga, powinna ona wynieść nawet 4 bln CNY.
Co ciekawe na rynku pojawia się ostatnio szereg różnych opinii nt. rozwiązania chińskiego kryzysu. Eksperci Deutsche Bank wzywają chociażby do skoordynowanej interwencji na rynkach w celu umocnienia juana, podając jako przykład wydarzenia z 1985 r. (Plaza Accord), kiedy to zapadła decyzja o osłabieniu amerykańskiego dolara.
Interesujące dane napłynęły w nocy z Australii. Po tym, jak odczyty nt. inflacji za IV kwartał publikowane w ubiegłym tygodniu w Nowej Zelandii, przyniosły mocne rozczarowanie, rynek obawiał się podobnego scenariusza dla Australii. Tymczasem wskaźnik CPI ostatecznie wskazał na wzrost o 0,4 proc. k/k (wobec wcześniejszych 0,5 proc. k/k, ale oczekiwanych 0,3 proc. k/k), ale już w ujęciu r/r przyspieszył do 1,7 proc. r/r z 1,5 proc. r/r. W ujęciu bazowym (trimmed mean) odnotowaliśmy wzrost o 0,6 pro. k/k wobec 0,3 proc. k/k wcześniej, a w ujęciu rocznym o 2,1 proc. (jak oczekiwano). Te dane zmniejszają prawdopodobieństwo cięcia stóp przez RBA w najbliższych miesiącach, czego ostatnio nie wykluczał rynek – wyceniano ruch o 25 p.b. do wakacji, tłumacząc to ryzykiem związanym z sytuacją w Chinach, a także ewentualnym rozczarowaniem inflacją (chociaż RBA od kilku miesięcy był w swoich komunikatach stonowany).