Wprawdzie Yellen wyrażała się dość optymistycznie nt. gospodarki, to jednak zaznaczyła, że dalsze zacieśnianie polityki monetarnej powinno być stopniowe. W kwestii ewentualnego pakietu stymulacyjnego ze strony nowej administracji przyznała, że ocena tych działań (zyski i koszty) należy do Kongresu i administracji Trumpa. Szefowa FED zwróciła też uwagę, że dynamika wydatków konsumenckich pozostaje umiarkowana, a inwestycji firm jest rozczarowująca. Japonia: Zdaniem szefa Banku Japonii, który skomentował wczorajsze interwencyjne działania BOJ na rynku obligacji, tego typu działania będą kontynuowane, jeżeli zajdzie taka potrzeba – dał do zrozumienia, że celem jest utrzymywanie rentowności na odpowiednim poziomie, a ich zbyt szybkie wzrosty (jak ostatnio) nie są pożądane. Kuroda nie chciał komentować zmian na rynku JPY. W tej kwestii głos zabrał minister finansów Aso, który nadmienił, że sytuacja na rynku FX jest nadal uważnie obserwowana, a kluczowe jest utrzymanie stabilności notowań waluty. Eurostrefa: Szef ECB w przemówieniu dał do zrozumienia, że ECB nadal będzie wykorzystywać wszelkie dostępne instrumenty, jeżeli okaże się to konieczne do realizacji założonych celów. Draghi zwrócił też uwagę na brak wyraźnej presji inflacyjnej, a także uzależnienie ożywienia w gospodarce od stymulacji monetarnej.
Naszym zdaniem: Mocny ruch na dolarze po wczorajszym wystąpieniu szefowej FED w Kongresie może nieco zastanawiać – zwłaszcza, że jesteśmy po sporym ruchu z ostatnich dni i tym samym prawdopodobieństwo korekty wyraźnie rośnie. W zasadzie Yellen nie powiedziała wczoraj nic ponad to, co rynek wiedziałby wcześniej – raczej nie należy oczekiwać, że ktoś jeszcze liczy się z tym, że FED mógłby nie zdecydować się 14 grudnia na podwyżkę stóp. Teraz kluczowe jest to, co dalej. A to nie jest tak do końca jasne – stwierdzenie, że nadmierne ociąganie się z zacieśnianiem polityki może oznaczać konieczność bardziej agresywnych działań w przyszłości, jest tak naprawdę „teoretyzowaniem", za którym nie stoją mocne fakty. Zwłaszcza, że Yellen dalej wspomina o raczej umiarkowanym wzroście gospodarki i zwraca uwagę na niską dynamikę inwestycji firm, a także wciąż niezadowalający wzrost wydatków konsumenckich. Kluczowy aspekt, czyli wpływ tzw. „trumponomiki" został skomentowany dość oszczędnie – FED słusznie zauważył, że proces ten powinien być wpierw poddany analizie zysków i kosztów przez jego pomysłodawców, co zdaje się sugerować, że nie zobaczymy do niego też jakichś większych odniesień w komunikacie po posiedzeniu 14 grudnia. Tymczasem od kilku dni zwracamy uwagę, że rynek nadmiernie rozdmuchał balon oczekiwań, co do bardziej agresywnej polityki FED w latach 2017-18. Może się okazać, że istotniejszym posiedzeniem FED w tej kwestii będzie dopiero to zaplanowane w marcu 2017 (wtedy Rezerwa będzie mogła już lepiej odnieść się do działań i planów administracji Trumpa). Innymi słowy, grudniowy przekaz z FED raczej rozczaruje dając tym samym pretekst do głębszej korekty ostatniego dość dynamicznego ruchu dolara. Nie oznacza to jednak, że dynamika zwyżek USD nie zacznie być wytracana wcześniej... Na koszyku BOSSA USD widać, że wczorajszy, kolejny „run" na dolara doprowadził dzisiaj rano do naruszenia szczytu z listopada ub.r przy 84,65 pkt. (nowe maksimum to 84,82 pkt.). Przełamanie nie było, zatem znaczące, chociaż z oceną, czy tak naprawdę zeszłoroczny opór nadal ma znaczenie warto będzie zaczekać na zamknięcie tygodniowej świecy. Niemniej tak czy inaczej – fakt wybicia z półrocznego kanału wzrostowego jest faktem i teraz wsparciem będzie jego dawne górne ograniczenie (rejon 83,70 pkt.).
Dzisiejsze wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie stoi niejako w kontrze do wczorajszych opinii Yvesa Merscha z zarządu ECB, który dał do zrozumienia, że (niedługo?) trzeba będzie zacząć przymierzać się do planów wychodzenia z programu QE. Jednak taki ton Draghiego nie dziwi i może być tłumaczony koniecznością „ustabilizowania" europejskiego rynku długu (tu też ostatnio mieliśmy wzrosty rentowności obligacji za sprawą obaw przed „trumpflacją"). Nie oznacza to bynajmniej, że spekulacje nt. ograniczeń w QE nie będą powracać i to najpewniej niedługo po posiedzeniu zaplanowanym na 8 grudnia, kiedy to ma dojść do wydłużenia w czasie obecnego programu wartego 80 mld EUR miesięcznie. Zwróćmy uwagę, że „stabilizująco" wypowiadał się dzisiaj też szef Banku Japonii. Patrząc na wykres EUR/USD zerknijmy tym razem na ujęcie tygodniowe. Większość uczestników rynku patrząc na skalę ostatniego ruchu w dół (niewykorzystana próba odbicia przy 1,07 w ostatnich dniach) może mieć wrażenie, że mocnym wsparciem będzie dopiero dołek z listopada ub.r. przy 1,0519. Tymczasem warto spróbować wyznaczyć szeroki, półroczny kanał spadkowy. Jego, na razie hipotetyczne dolne ograniczenie przebiega obecnie przy 1,0560-70. Niewykluczone, że okaże się ono mocnym wsparciem.
Drugi interesujący wykres to przytaczany wczoraj USD/JPY. Linia spadkowa trendu została dzisiaj nieco naruszona, ale nie doszło do wybicia poziomej strefy oporu 110-111, co zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się korekty. Niewykluczone, że motorem do takiego ruchu staną się ewentualne spekulacje nt. dodatkowego pakietu stymulacyjnego dla gospodarki ze strony rządu premiera Abe, gdyż pole do extra-stymulacji ze strony Banku Japonii jest już bardzo ograniczone.
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ