Po wybiciu górą z kilkumiesięcznej konsolidacji na przełomie miesiąca notowania szlachetnego metalu poszybowały w okolicę 3700 USD za uncję, a stopa zwrotu liczona od początku roku sięgnęła 40 proc. (!), co czyni bieżący rok najlepszym od końcówki lat 70. ubiegłego wieku.

Na sprzyjające notowaniom złota środowisko złożyły się czynniki takie, jak podwyższone globalne ryzyko geopolityczne, nieprzewidywalność polityki administracji prezydenta Donalda Trumpa, oczekiwania na wznowienie cyklu obniżek stóp procentowych przez Fed, czy też osłabienie dolara. Po skorygowaniu o ten ostatni czynnik okazuje się, że tegoroczna zwyżka ceny kruszcu już nie jest aż tak spektakularna, aczkolwiek pozostaje konkurencyjna (przykładowo notowania złota wyrażone w PLN są ok. 23 proc. na plusie od początku roku).

Na to wszystko nakłada się rosnący popyt banków centralnych (głównie z rynków wschodzących), które dążą do większej dywersyfikacji rezerw, głównie kosztem dolara. W tym gronie jest też nasz Narodowy Bank Polski, który od początku zakupów (II kwartał 2023 roku) odpowiadał według naszych obliczeń za 37 proc. całego globalnego popytu netto banków centralnych. W tym kontekście jego najnowszą decyzję o podniesieniu docelowego udziału w rezerwach z 20 do 30 proc. należy traktować nie tylko jako naszą lokalną, polską ciekawostkę, lecz kolejny impuls w ramach złotej hossy.