Zaskoczeni byli też inwestorzy giełdowi i – sądząc po poniedziałkowym ponad 4-proc. wzroście w Paryżu i silnych zwyżkach w całej Europie – było ich całkiem sporo. Można sądzić, że przejście Le Pen i Melenchona do drugiej tury było poważnie brane pod uwagę, a wraz z nim nowe kłopoty dla Unii Europejskiej. Nie myliły się sondaże ani baczni obserwatorzy życia politycznego i gospodarczego we Francji. To Macron był i jest poważnym kandydatem na prezydenta. Francuzi głosujący w tych wyborach na terenie Szwajcarii jednomyślnie dali Macronowi pierwsze miejsce. Le Pen otrzymała tam zaledwie kilka procent i znalazła się w tyle za Fillonem i Melenchonem. Macron jest jedyną nową osobą w pejzażu polityki francuskiej, chociaż zdążył już zdobyć trochę doświadczenia jako minister i pokazał swoje umiejętności w rozwiązywaniu problemów i w zarządzaniu. Jest młody i zdolny, wyróżnia się wśród wszystkich kandydatów.

Ten nowy Napoleon może dokonać potrzebnych Francji zmian. Sprytnie ustawił się w politycznym centrum, zajmowanym niegdyś przez prezydenta Giscarda d'Estaing, także wówczas młodego i zdolnego finansisty. Centrum opuszczone przez spolaryzowane grupy prawicy i lewicy było trafnym wyborem, a nowa postać nieskażona jeszcze niespełnionymi obietnicami, mocno zadziałała na wyobraźnię wyborców. W poniedziałek giełda dała popis zamykania krótkich pozycji na euro i akcjach. Ten zryw może dodać otuchy giełdom, chociaż do pełnej radości potrzeba, aby Macron wygrał wybory parlamentarne. Francuski prezydent ma sporą władzę, ale do przeprowadzenia reform i skutecznego rządzenia potrzebna jest większość parlamentarna i jej rząd. W przeciwnym wypadku rząd i prezydent będą ze sobą konkurować, pozostawiając reformy i sprawne wykonywanie władzy następnej ekipie, która zostanie wybrana dopiero za pięć lat, w 2022 roku. Po wyborach parlamentarnych możemy mieć sytuację patową, bez możliwości dokonania potrzebnych zmian systemowych w państwie i w gospodarce. Socjaliści mieli pełną władzę przez ostatnie pięć lat, zapowiadali wiele zmian i reform, zmniejszenie bezrobocia i poprawę wynagrodzeń – za to co zdziałali, uzyskali zapłatę w wysokości zaledwie 6 proc. głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Wydaje się, że dawni zwolennicy socjalistów głosowali na Macrona, jako swojego kandydata, a prawdziwym kandydatem lewicy okazał się Mélenchon, zabierając sporo głosów Marine Le Pen.