Jeszcze na przełomie kwietnia i maja wydawało się, że zawarcie porozumienia między gospodarczymi potęgami jest kwestią dni. Wszystko jednak diametralnie się zmieniło i na ostatniej prostej negocjacje zostały w praktyce złamane.
Od tego czasu obserwować można stopniowe rozszerzanie konfliktu na nowe obszary, czego dobrym przykładem jest przypadek firmy Huawei. Wojna handlowa staje się więc coraz bardziej również wojną technologiczną. Niejako w tle wciąż żywy pozostaje także konflikt o światową supremację. W tym kontekście przytoczyć można choćby informację o przepłynięciu amerykańskiego niszczyciela obok spornej ławicy Scarborough, do której prawa roszczą sobie Chiny. Co interesujące, niemalże w tym samym czasie USA złagodziły swoją politykę handlową wobec Japonii, UE, Kanady i Meksyku. Przykładowo na 180 dni odłożona została decyzja w sprawie ewentualnego nałożenia ceł na import europejskich samochodów, a cła na import stali i aluminium z Kanady zostały zlikwidowane. Wygląda to na konsolidację sił w ramach sojuszników i skupienie się na wspólnym wrogu.
Trump nie chce otwierać zbyt wielu frontów, co jest bardzo logicznym i racjonalnym posunięciem. Z kolei eskalacja napięcia z Chinami miałaby wynikać z inspiracji Państwa Środka, które po serii lepszych informacji i wyraźnym odbiciu na rynku finansowym chciało renegocjować już wcześniej ustalone kwestie rysującej się umowy.
Pojawił się także raport sugerujący, że w długoterminowym interesie Chin wcale nie jest zawarcie umowy z USA i korzystniejsza dla Pekinu może być mniej ugodowa postawa. Nie można więc w pełni dyskredytować założenia, że obserwowana eskalacja konfliktu jest w strategicznym interesie obu graczy. Przyjmując takie założenie należałoby uznać, że zawarcie trwałej ugody jest mało prawdopodobne i konflikt pozostanie z nami już na dłuższy czas.
Jaki płynąłby z tego wniosek dla aktywów finansowych? Wydaje się, że wejście konfliktu w bardziej permanentną fazę na chwilę obecną nie jest na poważnie brane pod uwagę. Oznaczać to może, że negatywny wpływ napięcia jest niedoszacowany. Dotychczasowa historia wpływu wojny handlowej na rynek każe jednak dość ostrożnie podchodzić do kategorycznych konkluzji, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, negatywny wpływ konfliktu na realną sferę gospodarczą jest opóźniony i trudny do oszacowania. Po drugie, głównym rozgrywającym pozostaje nadrzędny cykl koniunkturalny, którego aktualna schyłkowa faza potrafi być niezwykle kapryśna. Zapewne dlatego odejście Wall Street od historycznych maksimów nie jest duże i ich ponowne przetestowanie nie wydaje się nierealnym scenariuszem. ¶